Minęło już kilka miesięcy od tego beznadziejnego zdarzenia z moimi guzami. Byłam już dorosła, a to oznaczało... obowiązki. Co za beznadzieja. Wybrałam sobie stanowisko Hodowcy Magicznych Zwierząt. Poprosiłam Lexi o pomoc. Ta się zgodziła, jak będzie miała czas. Jak na razie miałam jednego smoka o wielkości jaszczurki, dwa Perytony latające wolno po watasze, oraz takie fajne puchate coś z niebieskimi skrzydłami. Do grupy należeli teraz: Ja, Nitaen, Lexi, Mateo, Kaja, Seven i Kallisto. Byłam jedynym dorosłym w tej bandzie, jeżeli nie liczyć Mateo który dorośnie za niedługo, Lexi która też dorośnie, i pani Lily, do której zawsze zapominam o tym, by prosiła, żeby mówić do niej na ty. Bywa.
- Tenshi! Wstawaj! - poczułam szarpanie za ucho. Coś małego, ale ciężkiego na mnie siedziało. Znaczy stało.
- Kaja, złaź ze mnie - jęknęłam i przewróciłam się na drugi bok. Powiedzenie szczeniakom gdzie mieszkam to był błąd. teraz mnie prześladują.
- Jest już 16! Spóźnimy się!
- To ty się uparłaś, by u mnie zostać - mruknęłam - masz już siedem miesięcy, poradzisz sobie.
- Zawołam Nitaena, i w tedy już nic nie poradzisz. - wstałam jak oparzona, szybko wzięłam torbę z naszykowanym wcześniej sprzętem, Kaję na grzbiet, i szybko wzleciałam w powietrze.
- Wiedziałam, że zadziała - zaśmiała się Kaja
- Wolę nie ryzykować spotkania z twoim.... bratem - Chciałam dodać chorego, ale Kaja nienawidzi jak się obraża jej rodzeństwo. Nitaen się na mnie uwziął. Przykleja się do mnie, i prosi by go głaskać. TO CHORE! Wleciałam niczym strzała przez specjalne okno bez szyby, do biblioteki, i walnęłam w półkę z książkami, wzniecając tumany kurzu.
- Jesteśmy! - zawołałam.
< Lily? Po 1-2 miesiącach xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz