Ślizgaliśmy się po lodzie kiedy wadera uderzyła mocno w drzewo, a zaspa śniegu spadła na nią. Od razu ruszyłem w jej kierunku i zacząłem odkopywać ją. Pierwsze co zobaczyłem to zakrwawiony nos Lily.
- Jejku Lily! Boli cię bardzo? - zapytałem z przejęciem.
- Troszkę, ale chyba będę żyć. - zaśmiała się i zaczęła wychodzić z zaspy.
- Rana na twoim nosie nadal krwawi. Trzeba to oczyścić i opatrzyć. - zauważyłem.
- Masz rację.
- Mieszkam za rogiem. Opatrzymy to i zrobię nam herbatę, bo robi się już zimno. - zaproponowałem, a wadera skinęła łbem. Po 5 minutach byliśmy już u mnie. Od razu wziąłem się za oczyszczanie rany, a następnie przykleiłem jej plasterek w jednorożce. Zachichotała kiedy zobaczyła się w lustrze. Uśmiechnąłem się do niej i postawiłem dwa kubki herbaty oraz talerzyk ciastek na stole.
- Lily? - powiedziałem, żeby zwrócić uwagę wadery na moja osobę.
- Tak?
- Jak znalazłaś tą watahę?
[ Przepraszam, że tak późno. Lily?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz