24.01.2018

Od Lily CD. Evana

Lia poprosiła mnie, Kagekao i Miranę, żebyśmy wyszli na zwiady. Alfa była zaniepokojona pogłoskami o wielkiej, nieuchwytnej bestii grasującej na terenach naszej watahy. Wyruszyliśmy od razu. Sprawdzanie zaczęliśmy od lasu. Po jakimś czasie postanowiliśmy się rozdzielić. Ustaliliśmy, że gdyby ktoś coś zauważył, lub, co gorsza, groziłoby mu niebezpieczeństwo, ma dać sygnał; wystrzelić w górę kolorowym światłem.
Było wcześnie i bardzo ciemno. Stąpałam powoli i ostrożnie, starając się nie poruszyć liści i gałązek pod łapami. Właśnie wychwyciłam dziwny, nieznany zapach. Zmierzałam w kierunku czegoś, do którego należał. Po chwili poczułam inną woń. Tym razem wilka. Ktoś mógł być w niebezpieczeństwie!
Przyspieszyłam. Boleśnie przedzierałam się przez krzaki, pnącza i kolce. Zapach wilka znacznie się nasilił. Byłam dosłownie parę metrów od niego... Kilkoma susami wpadłam na małą dróżkę. Widok mnie przeraził.
- Evan! - wrzasnęłam, kiedy go zobaczyłam. Leżał na środku drogi, krwawił z wielu ran. Oddychał szybko i nierówno. podeszłam do niego i uniosłam za pomocą magii. Znalazł się w wielkiej bańce ochronnej, której nic nie potrafiło przebić. Poczułam, że dziwny, nieznany zapach się nasilił. Stwór musiał być blisko. Wystrzeliłam w górę kolorowym światłem. Sprawą bestii będzie musiała zająć się reszta "ekipy". Teraz musiałam zająć się Evanem. Niedaleko zauważyłam kałużę i czym prędzej do niej podbiegłam. Zamknęłam oczy i się skupiłam. Woda w kałuży się podniosła i stworzyła falę, która uniosła mnie do góry. Popędziłam w kierunku jaskinii.
~~~*~~~
Wykończona, padłam na ziemię. Przynajmniej byliśmy bezpieczni. Za moim poleceniem bańka poleciała do kanapy i pękła tuż nad nią. Evan wylądował na miękkim podłożu. Poszłam po potrzebne "narzędzia". Podeszłam do niego i zaczęłam opatrywać mu rany. Widziałam, że oddycha, chociaż oczy miał zamknięte. Nagle lekko drgnął i się poruszył.
- Evan? - zapytałam z cieniem nadziei w głosie.
<EVAN? Błagam, odpisz mi...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz