28.01.2018

Od wkurzonej Kiiyuko do Dupka

Bez pukania wtarabaniłam się do środka. Choinka pod koniec stycznia? Tak. Głupota jest dziedziczna, albo przynajmniej zaraźliwa.

- Halo? - zawołałam wkurzona. Nie dość, że ten dupek aka kompletny matoł zepsuł mi życie, to jeszcze ktoś rzucił we mnie szyszką. Wszystko jego wina.

- Hę? - dobiegło zza jakichś drzwi, po czym do pokoju weszła Luna. Widząc mnie, westchnęła. Ha! Nawet nie była zdziwiona, czyli to na pewno wina tej szarnej kupy futra!

- Ren, komu ty jeszcze dolałeś tej zupy? - zaptała zmęczony, głosem, z nutą nagany, po czym wróciła za drzwi. Czyli to ten szczeniak? Meteoryt na pewno go do tego namówił!

- Halo! Ja tu wciąż jestem! - krzyknęłam, a głowa wadery znów pojawiła się w drzwiach. Dużo tych drzwi w moich myślach.- Gdzie poszedł ten du.. znaczy, pani syn?

- Poleciał do Australii - odparła, lekko zasmucona, i znów zniknęła.

Super. Z nimi nwet nie da się przeprowadzić normalnej rozmowy. Stwierdziłam, że pójdę w góry. Tu i tak nikt mnie nie chce, tam będę mieć trochę samotności...

****

Głupie winegry... Niby takie niebezpieczne, a dały się zamknâć w pułapce. Dobrze im tak! Strąciłam na nie ze swojej skarpy trochę kamieni, a one odpowiedziały mi skrzekiem. Nagle wyczułam w powietrzu... nie, na serio!? Skâd tu zapach tego gnojka!?

Rzuciłam się w kierunku ścieżki, żeby nie czuć jeo smrodu, ale nagle straciłam grunt pod nogami i otoczył mnie fiolet. Portal? Możliwe. Zemdlałam, a moim ostatnim odczuciem był lekko wyczuwalny smrodek Meteorytu.

~

Obudziłam się w rynsztoku. Fuj, jaki smród! Przynajmniej nie czuć tego krowiego placka. Powoli podniosłam się na łapy i rozejrzałam. Pełno tych dwunogich istot. Ukryłam się za jakâś beczką.

- Hej, mała - usłyszałam za sobą niski, chrapliwy głos, aż się wzdrygnęłam - zgubiłaś się?
 Obróciłam głowę. Stał za mną potężny, umięśniony wilk, z sierścią pokrytą tysiącami tatuaży w stylu "Kocham Mariolkę" czy "Główny Trzepacz Tyłków".
-Po pierwsze: nie jestem mała.- zaczęłam.- Po drugie: tak, zgubiłam się; a po trzecie..  Czego?
Basior spojrzał na mnie, ja zaś lustrowałam wzrokiem jego ohydne tatuaże.
-Bo wiesz, mogę cię gdzieś podrzucić za niewielką sumkę, dla takich ładnych waderek mamy zniżkę. Skusisz się? -spojrzałam na niego wzrokiem "serio myślisz, że się na to nabiorę?", ale nie miałam nic lepszego do roboty, więc wstałam i otrzepałam się z tego syfu, w który wpadłam.
-Mhm, w sumie why not.- odpowiedziałam. Wilk zaprowadził mnie na obskurną łódkę. Było tam jeszcze kilka osób, ale nie poświęcałam im zbytniej uwagi, zresztą oni mnie też nie. Nagle do mojego.nosa doleciał znajomy zapach.. Nie. Znowu. Czemu nasze drogi wciąż się krzyżują? Poszłam za tropem, aż trafiłam pod pokład, a tam zobaczyłam... Tak, to na pewno był on. Dureń spał sobie w najlepsze na jakichś szmatach.. zaraz.. on też był dorosły! Jego łapy fosforyzowały w ciemności, a on sam tak słodko wyglądał jak spał... Stfu! Jakie słodko? Chciałam powiedzieć.. głupio!
Podeszłam do niedawnego przyjaciela i kopnęłam go w odsłoniętą słabiznę. Jęknął i otworzył oczy.
<D u p e k m a o d p i s a ć s z y b k o>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz