Nawet spokojnie pospać nie można. Jak się wilk chwilę zdrzemnie, to od razu go budzą, i to boleśnie.
- Czego? - warknąłem, podnosząc się. To Kijowa Żmija? Boziu...
Nie chciało mi się kontaktować, więc mruknąłem coś tylko o rachunku w kawiarni i znów się położyłem. Wonż znów chciał mnie kopnąć, ale zmyślnie zasłoniłem sie łapą. Ponieważ jednak ciosy powtarzały się, a ich generator najwyraźniej czerpał z nich przyjemność, postanowiłem się wreszcie porządnie obudzić.
- Czego chcesz!? - zawołałem, znowu wstając.
- Pomęczyć cię trochę, dupku.
- Hola hola, panienko, nikt go nie będzie tak nazywał - odezwał się.. jak on tam miał? Morgan? Niech mu tak będzie.
- Niby dlaczego? - parsknął Kij Yuko, ale cofnął sie.
- Ma się kasę. - przechyliłem głowę w złośliwym uśmiechu i, na widok łakomego spojrzenia Morgana, przysunąłem się bliżej swojego kuferka. Niespodziewanie dobiegły z niego piski.
- Cosz się... - otworzyłem bagaż, a ze środka jak z procy wystrzeliła czwórka futrzastych kul - dzieje!?
- Łiiiiii.... Ała! - niosło się po calym pokładzie, aż łódką zatrzęsło. Co. Skąd one się... Nieważne. Na widok otwierającego się pyska wilka-bosmana wcisnąłem mu do łapy 'dodatkową opłatę za towar', po czym pobiegłem szukać krzykliwych futrzaków. Wszystkie już gdzieś polądowały. Kallisto znalazła się sama, bo była najbardziej ogarnięta, Nico wyjąłem zza jakiejś beczki z podejrzanymi grzybkami, Temisto była pod zepsutym ratunkowym, a Tobiasa musiałem wyciągać z obskurnego klopa, ale w końcu się udało.
- Dobra, teraz: gdzie jest Ren? - zapytałem przepychające się szczeniaki.
- Nie ma! Usiemowany! - odpowiedział radośnie Tobias.
- Co proszę?
- Usiemiony! - poprawiła brata Kalli. W duchu ucieszyłem się, że przynajmniej nie ma tego irytującego agresywnego elementu, ale wciąż pozostawało wiele kwestii do rozwiązania.
- Dobrze, ale skąd WY się tu wzięliście?
- Nio bo... chcieliśmy zobasić kangurury, winc pośliśmy za tobą a tam był fioletowy kółek i weśliśmy a potem naś ściśnęło... - tłumaczył Tobi.
- On mnie kopnął! - poskarżyła się Tem.
- A ona...
- Cicho już! - starałem się ich uspokoić. - Nie wierzę w to, co mówię, ale... skoro portal się zamknął, a na jakieś dziewięćdziesiąt procent tak się stało, to musicie płynąć ze mną.
- Jeeeej!
- Odpływamy! - dobiegło z górnego pokładu i łajbą zakołysało. Wyszliśmy na morze.
- Ceszycie się jak głupi do sera. Wszyscy siebie warci - milutko podsumowała Wycieraczka Podłogi, schodząc do nas.
- Nie obrażaj ich, Kiju jeden! - syknąłem.
- Kto mi zabroni, krowi placku? - odgryzła się.
- Zakochana para! Jasiek i Barbara! - krzyknął Tobias.
- Co? - zapytała Kijowa Żmija, obkręcając się.
- Kto się czubi, ten się lubi!
- Weźmiecie ślup i weźmiecie menszem i szoną!
- Mogę być druhną?
- Przepraszam: CO!? - bardziej krzyknąłem, niż zapytałem, i w tamtej chwili miałem ochotę wywalić całe moje rodzenstwo za burtę. Szmija w kształcie Kija najwyraźniej w tym jednym się ze mną zgadzała.
<Szmijo zła?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz