27.01.2018

Od Lii do Moon

Nowy szczeniak wydawał się sympatyczny. Uśmiechnęłam się. Jak ja nie lubię dzieci....
- Właśnie idę do szczeniaków Rose i Equela, uczę ich kilku przydatnych rzeczy, pójdziesz ze mną? - spytałam.
- No w sumie.. i tak nie mam nic ciekawszego do robienia. - powiedziała.
- To to chodź - ruszyłam w kierunku, w jakim wcześniej szłam. Waderka mnie dogoniła.
- Uczy pani jeszcze kogoś indywidualnie? - spytała
- Szczeniaki pary Betha - odparłam. - Wszystkie są od Ciebie młodsze - zaśmiałam się. Wadera jeszcze tam pytała o kilka rzeczy, ale nie była wścipska co sobie ceniłam. Po krótkim dość czasie dotarłam do znajomej mi jaskini.
- Dzieeeeeeeń dooooobry! - zawołałam wchodząc. Pierwszy przybiegł Nitaen
- Chce pani czekoladkę? - spytał podstawiając mi pod nos galaretki w czekoladzie. Dziwiłam się, że ma zupełnie zdrowe zęby, i nie ma cukrzycy, a i jego sylwetka jest całkiem normalna, a je tyle słodyczy, i szkodliwych cukrów.
- Może innym razem - odparłam. - Ale może poczęstujesz nową koleżankę? - spytałam i popatrzyłam na Moon.
- Ja chętnie - i wzięła jedną. Na twarzy szczeniaka pojawił się wielki banan.
- KAJA! CHODŹ! - zawołał, a ja weszłam głębiej w jaskinię. Szczeniaki przywitały mnie i Moon. W jaskini była tylko Rose, bo Equel wybrał się na tereny innej watahy w interesach.
- Czego pani ich tak właściwie uczy? - spytała Moon
- Tego co chcą. W większości tortury, oraz sposoby negocjacji i inne takie. - mruknęłam.
- To pani dzieci nie mają za wesoło...
- Nie mam dzieci, ani partnera. Zostanę starą panną - zaśmiałam się - No, chyba, że liczyć Lexi.

< Moon? Rozpisałam się... >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz