Wyszłam dostojnie z kawiarni, ogon trzymając w powietrzu na gest obrazy. Pff, uważa się za niewiadomo kogo. Myślałam, że łączy nas coś więcej niż przyjaźń, mnie i Mateo, ale widocznie się myliłam.
Wpadłam do swojego pokoiku w sierocińcu i rzuciłam się na łóżko. Leżałam tak dobre paręnaście minut wydając nieartykułowane dźwięki, któremiały naśladować płacz, aż nagle usłyszałam czyjeś kroki, a zaraz potwm krzyk opiekunki. Leniwie podniosłam głowę z poduszki i spojrzałam na waderę.
-Czego pani ode mnie chce?- zapytałam.- Nie widzi pani, że teraz jestem zajęta leżeniem?
Patrzyła na mnie, jakby zobaczyła ducha.
-Chciałam zapytać o to samo!- wycedziła.- Niech pani się stąd wynosi! To jest sierociniec, a nie schronisko dla bezdomnych! Wypad!
Wstałam z posłania i ruszyłam w stronę wyjścia. Poczułam dziwne wrażenie, jakbym patrzyła na wszystko z góry. Wszystko było takie.. niższe.
Postanowiłam pójść przetrawić to, co się przed chwilą stało. Głupi, idiotyczny, durnowaty dupek Mateo. Jego myśli to kurde tylko jedno. Igazi, Igazi, Ignasia, bla bla bla.. Siebie warci.
Kopnęłam otoczaka, który akurat mi się nawinął pod łapę. Usłyszałam plusk. Kamyk wpadł do małej sadzawki. Podeszłam do brzegu stawiku i popatrzyłam się melancholijnie w wodę, jak to robią na tych wszystkich filmach. Oniemiałam. W tafli wody ujrzałam białą, szczupłą waderę. Była łudząco podobna do mnie, ale.. dorosła. Odskoczyłam.
-Durna woda, też sobie ze mnie żarty robi, hę?- mruknęłam pod nosem i jeszcze raz podeszłam do wody. Widok się nie zmienił, tylko tym razem wadera w odbiciu wykrzywiała twarz w grymasie zadowolonego klienta. Uśmiechnęłam się, ona zrobiła to samo. Zrobiłam głupią minę, na twarzy tej z tafli wykwitła identyczna.
Czyli to prawda.
Jestem dorosła.
Czemu?
Postanowiłam, że od teraz winę za wszelakie swoje problemy i porażki będę zrzucać na tego spaldinga, Mateo. Śmierdziel, przez niego moje ciało się tak zmieniło. Prychnęłam i poszłam złożyć skargę jego rodzicom. Podobno idiotyzm jest dziedziczny, więc nie wiedziałam, czy rozmowa z nimi będzie miała jakikolwiek sens, ale czułam, że muszę się komuś poskarżyć.
<Dupku, odpisz.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz