- Cześć młodzi, jak się macie? - podszedłem z szerokim uśmiechem. Koiru za mną nie przepadał. Jakby w jego umyśle było więcej moich genów.
- Może i ja młody, ale ty stary
- Koiru... To nasz tata... -odezwała się nie śmiało wadera.
- Spokojnie, w sumie to zostałem w pewnym sensie pozbawiony praw rodzicielskich. - zaśmiałem się. - Jak tam u was? Czego szukacie? - I tak minęła większość dnia. Gdy wróciłem do domu, przy okazji odprowadzając szczeniaki do Katniss, z ulgą stwierdziłem, że Kaja jest już prawie całkowicie zdrowa.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz