25.08.2019

Od Kennego do kogoś

Podróżowałem szukając jakiegoś miejsca, gdzie w spokoju mógłbym opisać ostatnie dni. Spotkałem wiele ciekawych zwierząt, widziałem piękne kwiaty oraz wspaniałe miejsca. Byłem już trochę zmęczony i wyglądało na to że mój towarzysz Haku również miał dość, mimo tego że już od kilku godzin siedział na moim grzbiecie. W pewnym momencie zauważyłem kogoś. Podbiegłem, do jak się okazało, wadery.
- Wiesz może gdzie tutaj jest jakieś bezpieczne i spokojne miejsce? - zapytałem
Ta nie odwracając się odpowiedziała, że w pobliżu znajduje się wataha. Podziękowałem jej i odbiegłem w stronę którą pokazała nieznajoma. Nie zajęło to nawet kilku minut i już znalazłem się na terenach watahy. Tak przynajmniej wywnioskowałem kiedy zostałem zaatakowany przez waderę z niedowagą. Zapytany co tu robię, odpowiedziałem, że szukam watahy. Ta z uśmiechem zaproponowała, że zaprowadzi mnie do alfy.
- Nazywam się Vi i jestem tutejszym szamanem - uśmiechnęła się przed tym jak zostawiła mnie przed jaskinią. Zostałem przyjęty i jedyne co mi na tą chwilę pozostało to znaleźć jakieś miejsce gdzie będę mieszkał. Nie mając nic innego do robienia ruszyłem na poszukiwania. Bardzo pomógł mi Haku, który latał do stworzeń i pytał się czy nie ma w pobliżu jakiejś niezamieszkałej jaskini. Jak się okazało to był mój szczęśliwy dzień bo właśnie z jakiejś wyprowadzała się para niedźwiedzi. Skorzystałem z tej okazji i zabezpieczyłem tereny dookoła jaskini magią po czym zostało tylko się wprowadzić. Kiedy tam wszedłem okazało się, że jaskinia wewnątrz jest piękna i umeblowana. Do jednej z półek włożyłem swoje dzienniki oraz szkicownik. Moja siostra kochała go podkradać i oglądać moje bazgroły. Uważała, że mam wielki talent i że nie powinienem go marnować. Będę za nią tęsknić. Widząc, że Haku ułożył się wygodnie na łóżku wyszedłem na zewnątrz. Nie chciałem go budzić. Jak się obudzi to przyjdzie, a teraz niech odpoczywa. Chciałem rozejrzeć się trochę po okolicy. Do tego nie potrzebowałem mojego towarzysza. Udałem się więc przed siebie. Jedyne na co natrafiłem to wielka skała na środku niczego. Muszę tu przyjść o zachodzie słońca z moim szkicownikiem i Haku! Nagle usłyszałem szelest i po zmienieniu się w małego smoka wskoczyłem na skałę. Z miejsca z którego przed chwilą usłyszałem szelest wyszedł wilk.
< Ktoś chętny?>

1 komentarz:

  1. Ale kochaniutkie opowiadanko i kochany wilczek, jejku 😌
    Gdyby nie mój pusty łeb to bym opisała 💕💕

    OdpowiedzUsuń