2.08.2019

Od Cyana do ktosia


- Musisz przejść przez ten strumień i iść dalej na północ. Nie powinieneś przegapić terenów watahy, no bo, cóż... Jest tam sporo innych wilków. – delikatny głos półprzezroczystej łani był jak najsłodsza muzyka dla moich uszu.
Nie jestem największym fanem pytania duchów o cokolwiek, ale na szczęście ten konkretny okazał się przyjacielsko nastawiony. Po śmierci nawet naturalni wrogowie mogą mieć dobre relacje. Uśmiechnąłem się słabo do łani i skinąłem do niej łbem w ramach podziękowania, i poszedłem ze wskazanym przez nią kierunku. Widziałem jej lekko zaniepokojone spojrzenie na wianuszek innych duchów wszelkich gatunków, który kręcił się wokół mnie. Niektóre próbowały coś do mnie mówić, ale je ignorowałem. Jak zawsze.
Po krótkim spacerku urządziłem trochę dłuższe oglądanie widoków. Mijałem ogromne skaliste góry, z których wypływały wodospady. Musiałem przyznać, że krajobrazik naprawdę śliczny.
Im dłużej szedłem, tym mocniej łomotało mi serce. Nigdy wcześniej nie dołączałem do żadnej watahy, ba, do niedawna nawet tego nie rozważałem. Od kiedy opuściłem rodzime tereny zawsze byłem tylko ja, co najmniej trzy duchy i ewentualnie czasem ktoś inny. Raz to były inne wilki, raz dzikie psy czy nawet lisy, a w pewnym momencie życia trzymałem się też blisko ludzi. Nigdy jednak nie spędziłem w czyimś towarzystwie dłużej niż rok. Co, jeśli ta wataha mnie nie zechce i tylko się zbłaźnię przed nimi? Albo uznają mnie za świetną zabawkę do dręczenia i nie dadzą mi nawet odejść?
Jedyne, co nadal trzymało mnie przy decyzji o znalezieniu watahy to była nadzieja, że wreszcie spotkam jakiegoś specjalistę od duchów. Nawet jeśli w samej watasze nie ma nikogo takiego, to przecież członkowie mogą mieć znajomości, prawda? Grupa zawsze ma większe szanse na rozwiązanie problemu.
Gdzieś przed oczami, wcale nie tak daleko ode mnie, mignął mi zarys jakiegoś wilka. Nie byłem w stanie powiedzieć czy była to wadera, czy basior, ale byłem prawie na 87% pewien, że był to wilk. To zapewne oznaczało, że dobrze trafiłem.
Okej, Cyan, głęboki wdech i wydech. Jedyne, co musisz zrobić to zapytać o alfę, prawda? To nie może być takie trudne.
Zacząłem niepewnie iść w kierunku wilka. Czułem, że miałem podkulony ogon, ale nie mogłem zebrać w sobie siły, żeby trzymać go prosto.
- Przepraszam bardzo...? – wydusiłem z siebie, kiedy już wyraźnie widziałem plecy nieznajomego. – Czy wiesz może, gdzie znajdę alfę watahy z tych terenów.
Mam nadzieję, że wilk mnie usłyszał, bo jakbym musiał się powtarzać, to pewnie bym zszedł na miejscu ze wstydu i nerwów.
W uszach brzmiały mi głosy duchów, które przyplątały się za mną. "Gdybyś teraz go zaatakował, mógłbyś go łatwo zabić". "Wiesz, że i tak nikt nie będzie cię chciał w swojej watasze?". "Upoluj królika i spal go, używając siarki!". "Błagam, powiedz mojej partnerce, że ją kochałem". Nie pomagały mi one w uspokojeniu się.

< Ktoś coś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz