Syrena zawyła. Nie byłam z tego powodu zadowolona, w końcu
co dopiero wróciłam po wyczerpującej misji. Tak bardzo chciałam teraz spokojnie
zasnąć i nabrać energii na drugi dzień. Ogólne przemęczenie stresem i
długotrwałą pracą fizyczną bez większego czasu na sen czy posiłek potrafi
nieźle wymęczyć. Nie rozumiałam, po co syrena miałaby wyć o tak późnej porze.
Niektóre szczeniaki już pewnie śpią w jaskiniach. A może to jakiś nagły
wypadek? Chociaż w sumie… Nie pamiętam by kiedykolwiek taki dźwięk pojawiał się
na terenach watahy. Nie wyjaśniałoby to jednak uczucia że ryk syreny nie jest
mi obcy. Czułam w swojej klatce ucisk, jakby to właśnie istota zwana Deja Vu
próbowała mi przypomnieć jakieś wspomnienie, które może by mi wyjaśniło całą tą
syrenę.
I wtem mnie olśniło. Czystka! Ale tak bardzo chce mi się
spać… Walona Lia. Czemu czystka akurat teraz, a nie na przykład za dzień, dwa? Otworzyłam
spuchnięte ze zmęczenia oczy. Stałam przed trudną decyzją. Dosypiać czy może
mordować?
*15 minut później*
Chłodne, chyba jeszcze październikowe, nocne powietrze
orzeźwiało mój zmęczony umysł. Fakt, jestem niewyspana, przez co trochę
słabsza, ale nie zaszkodzi mi spróbować świeżej krwi. Może znajdę jeszcze
jakieś fajne znaleziska lub drogie przedmioty. W sumie, od zawsze chciałam wiedzieć,
co się stanie, jeżeli założę czyiś amulet. W końcu on jest tak jakby
wzmacniaczem naszych mocy. Czy moja moc przybierze na sile? Czy może nic się
nie stanie? A może dostanę żywioły ofiary? Ciekawość pobudzała mnie jeszcze bardziej,
jednak zmęczenie nadal było wyczuwalne. Ruszyłam w stronę jaskiń, szukając jakiejś,
w której mogłabym znaleźć swoją ofiarę. Po niecałych parunastu minutach
trafiłam do całkiem ciasnej jaskini, położonej blisko morza. W środku było
ciemno, ale wyraźnie wyczuwałam zapach jakiegoś wilka, a dokładniej wadery.
Weszłam do wnętrza.
Nie trzeba było długo czekać aż usłyszałam jej warczenie.
- Jakbyś nie wyczuła ta jaskinia jest zajęta – wysyczała przez
zęby. Ujrzałam jej biało-brązowy pysk, wyglądający jakby właśnie wytarzała się
w błocie oraz kasztanową grzywkę. Jej błękitne oczy obserwowały mnie dokładnie,
doskonale pokazując agresję owej wadery.
- Cóż, zdaje mi się że raczej była zajęta – odpowiedziałam z
morderczym uśmieszkiem na pysku, z wyczuwalną pogardą w głosie.
Wyraźnie widziałam jak jej okazałe jak na waderę mięśnie się
napinają, dlatego miałam czas na reakcje, zanim ta na mnie skoczyła.
Zmaterializowałam się za zaskoczoną waderą i wbiłam jej przednie pazury w zad.
Zapiszczała, odskoczyła w bok i machnęła łapą, uderzając mnie pazurami w policzek.
Teraz, przez jej głupi ruch miała na zadzie głębokie rany cięte. Nie zdążyłam
nic zrobić, kiedy ta wbiła się swoimi kłami w moją szyję. W geście obronny,
poleciałam z impetem na ziemię, ciągnąc ją za sobą. Uderzyła mocniej niż ja w
skalną podłogę, na dodatek to łeb dostał większe obrażenia. Nie przeszkadzało
mi że tym ruchem spowodowałam że wbiła się górnymi kłami głębiej w kark, i tak
była na tyle niedoświadczona że nie trafiła w kręgosłup ani inną ważniejszą
tętnice. Mogłam teraz bez problemu wyjąć szyję z jej szczęk, co oczywiście
wykonałam jak najprędzej, przy okazji się podnosząc z ziemi.
Gdy spojrzała na mnie swoimi błękitnymi jak lód oczami,
poczułam uczucie pustki i beznadziei. Po co ja to w ogóle robię? Po co ja żyję?
Przecież i tak kiedyś umrzemy. Swoim zachowaniem nic nie wniosłam do istnienia
reszty świata. Ja tylko chcę zabić jakiegoś nic nie znaczącego wilka. Po co mi
to wszystko? Mogłabym zamiast tego po prostu się porządnie wyspać…
Z transu wyrwała mnie szarża ze strony wadery. Natychmiast
zareagowałam, teleportując się po jej lewej stronie. Wylądowała boleśnie na
skale. Znowu dostała w łeb.
- Głupiaś. – Zaśmiałam się diabolicznie. – Mogłaś od razu
dać się zabić, oszczędziłabyś sobie bólu i cierpienia. – Skłamałam.
Spojrzała na mnie pełnymi agresji oczami. Jednak było w nich
coś więcej. Jakby błaganie o litość. Tak jakby krzyczały w moją stronę „nie
dajcie mi umrzeć”. W sumie, gdybym miała więcej empatii może bym ją zostawiła.
Podniosła się chwiejnie i podniosła dumnie głowę. Mimo obrażeń,
które dostała nadal była w stanie stać prosto. Już otworzyła pysk by najpewniej
razem z wypowiedzią posłać w moją stronę falę jadu, jednak nie zdążyła.
Niepostrzeżenie przeteleportowałam się nad nią i spadając, wbiłam się kłami w
jej kark. Pazury natomiast umieściłam w głębi jej łopatek. Zaskomlała i w
panice upadła, próbując zdjąć mnie z swojego grzbietu. Nie dałam za wygraną i
mimo bólu głowy, wbiłam kły głębiej w jej ciało.
Przestała się ruszać. Klatka opadła. Już nie walczyła.
Przytrzymując jeszcze parę chwil kły na jej karku, upewniłam się, że na pewno
nie żyje. Puściłam ją i wstałam z ziemi. Leżała. Leżała martwa w coraz to
większej kałuży własnej krwi. Jej pstra sierść była cała pokołtuniona. Nie ma
szans by się tak pokołtuniła przez walkę. Musiała długo się nie myć. Szczerze,
zaczęło mi być trochę smutno z jej powodu.
Szybko otrząsnęłam się ze smutku i przeszłam do końca swojej
zabawy. Przeszukałam całą jej jaskinię, i prócz jej amuletu i paru padlin nic
innego nie znalazłam. Z amuletem w pysku wyszłam z środka i poszłam w stronę
swojego miejsca zamieszkania, w którym to sprawdzę co takiego się stanie jak
założę czyiś amulet…
The End
The End
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz