24.11.2018

Od Aarona do kogoś

Rozejrzałem się po łące. Księżyc gościł wysoko na niebie. Polana była rozjaśniona światłem gwiazd. Usłyszałem za sobą kroki i szybko odwróciłem się.
- Ruben? - zapytałem, gdy basior podszedł bliżej. Poczułem, jak ściska mnie w gardle. Co on tutaj robi?
Nie odpowiedział na moje pytanie, lecz nie było wątpliwości. To Ruben. Jego szare futro w tym momencie miało błękitną poświatę. Poczułem jego zapach. Przyjemny i znajomy.
- Dlaczego mi to robisz? - prychnąłem i odsunąłem się od przyjaciela. Znowu nie doczekałem się odpowiedzi. Po tym wszystkim co zaszło, on śmie mnie teraz męczyć? Nawet tutaj?
- Odejdź, proszę. - Odwróciłem się i zamknąłem oczy.
Jak na życzenie, obudziłem się. Otaczała mnie jedynie spowita mrokiem moja jaskinia. Westchnąłem głośno. Minęło już tyle czasu, od kiedy nie widziałem Rubena, a dalej nie potrafię o nim zapomnieć. Oparłem głowę o łapy. Zastanawiałem się, czy on również czasem o mnie myśli.
- Głupota - powiedziałem do siebie. - Po co miałby o mnie pamiętać?
Wstałem z legowiska i przeciągnąłem się.
- Głupotą jest też to, że znowu rozmawiam sam ze sobą - zaśmiałem się cicho i wyjrzałem na zewnątrz. Do wschodu Słońca zostało jeszcze trochę czasu. Wychodzenie o takiej porze dnia na pewno nie jest rozsądne, ale cóż. Jestem pewien, że i tak nikt za mną nie zatęskni.
Swoje kroki skierowałem w stronę pobliskiej rzeki. Zeskoczyłem powoli po kamieniach. Jedyne na co miałem teraz ochotę, to zanurzyć się w lodowatej wodzie. Nie obchodziło mnie to, że mogę się rozchorować. Po prostu chciałem zapomnieć o wszystkim. A nie ma na to lepszego sposoby, niż kąpiel. Zanurzyłem się i poczułem chłód rozchodzący się po moim ciele. Szybciej niż wszedłem, wyszedłem z rzeki. To nie był jednak najmądrzejszy pomysł, przyznaję. Przysiadłem na brzegu i zacząłem wylizywać futro, by je osuszyć. Przyniosło to marne skutki, więc wróciłem do jaskini.
- I co chciałeś tym udowodnić? Czujesz się jakoś lepszy? - zadawałem sobie pytania. Ostatnio coraz częściej rozmawiałem sam ze sobą. Nigdy tak bardzo nie brakowało mi towarzystwa jak w tej chwili. Brakowało mi osoby, której mógłbym się wyżalić. I która mogłaby powstrzymać mnie przed wskoczeniem do zimnej wody w nocy. Wróciłem do ciepłego legowiska pokrytego mchem. Tutaj grube futro wyschnie szybciej. Chociaż będzie czystsze. Utrzymanie białej sierści wcale nie jest tak proste, jak się wydaje. Zmęczony życiem i wszystkim innym ponownie zwinąłem się w kłębek. Oby znowu nie nawiedził mnie Ruben.
Obudziło mnie światło wkradające się do jaskini. Dzień. Na szczęście reszta nocy obyła się bez koszmarów.
- Najpierw polowanie, później praca - zdecydowałem. Mówienie na głos przestawało mnie powoli denerwować.
Wstąpiłem do lasu. Cicho posuwałem się do przodu, nasłuchując każdego dźwięku. Usłyszałem cichy dźwięk szurania w podszyciu. Na szczęście, nie było to na tyle głośne, bym mógł obawiać się jakiegokolwiek ataku. Zając. Zobaczyłem go chwilę później. Nieświadomy zagrożenia szukał pożywienia. Tak się składa, że ja też teraz to robię. Skoczyłem w jego kierunku i nim zdążył zrozumieć co się dzieje, szybko jednym kłapnięciem pyska złamałem mu kark.
- Mam nadzieję, że trafisz do lepszego miejsca - szepnąłem i rozpocząłem posiłek. Nie potrzebuję dużo pokarmu. Skończyłem i zasypałem kości w geście szacunku do zwierzyny. Wyczyściłem również futro i łapy. Przecież nie mogłem pokazać się wśród wilków zakrwawiony. To byłoby straszne!
W końcu doszedłem do biblioteki. Na ogół to miejsce jest bezpieczne i spokojne. Nie obawiam się niczego i często widuję pobratymców. Aktualnie nie było tutaj nikogo. Postanowiłem poukładać książki, które wczoraj zostały zwrócone. To proste zadanie i nie da się go zepsuć. Chyba. Wziąłem dwa tomy i odszukałem odpowiednich regałów. Odłożyłem je na miejsce. Kilka razy przestawiałem je i wyczyściłem kurz. Musi być perfekcyjnie. Po skończonym zadaniu, poszedłem do innej szafki, gdzie również zająłem się sprzątaniem. Nie dostawałem do wyższych półek. Było to dla mnie niezbyt przyjemne. Świadomość, że tamte książki są biedne i zapomniane, nie dawała mi spokoju. Postanowiłem, że muszę się tam dostać. To nie powinno być trudne. Zebrałem kilka książek i zrobiłem rusztowanie. Wcześniej oczywiście, je przeprosiłem. Nie jest im pewnie miło, że na nich stoję. Zacząłem odkurzać. Nie skończyłem tego robić, gdy poczułem, że "niesamowicie bezpieczne" podwyższenie z książek zaczyna się rozsuwać. Cudownie. Zamiast jednak z gracją zeskoczyć, próbowałem się czegoś złapać. Zepchnąłem przypadkiem kilka dzieł, które z impetem upadły na drugą stronę regału. Sam również zaliczyłem ziemię. Nagle usłyszałem głośne "aua". Przestraszyłem się. Ktoś oberwał książkami! Okrążyłem półkę jak najszybciej potrafiłem i pomogłem wydostać się wilkowi, powtarzając tylko "przepraszam, przepraszam, przepraszam". Dlaczego to zawsze spotyka mnie?

<Ktoś?>

2 komentarze:

  1. Spotyka ciebie? A co powiesz o tym nieszczęśniku pod półeczką? :<

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie, dla drugiego wilka to prawdopodobnie nie był najlepszy dzień również

    OdpowiedzUsuń