Wilczyca imieniem Eleonora, czego zdołałyśmy się wcześniej
dowiedzieć od szlachty, spojrzała w nasze oczy wzrokiem godnym spłoszonej
zwierzyny.
– Idziemy? – zapytała niepewnie, po chwili niezamierzonej
niezręcznej ciszy. Mruknęłyśmy dwie potwierdzająco i odwróciłyśmy się w stronę
wiatrołapu.
– W jakie tereny się przeniesiemy?
– Może jakieś na wschód? Jest tam dużo watach, niezbyt potężnych.
– zaproponowała Lilia.
– Ale jest dużo wilków, szansa na bycie wykrytym wzrasta –
odrzuciła propozycję Eleonora. – Na południu jest mała populacja, raczej znajdziemy
tam jakiegoś samotnika lub niezbyt liczną watahę.
– A chcesz się włóczyć po odludziach nie wiadomo ile by
znaleźć jednego wilka? – Zwróciłam się do garbuski. – Lepiej znaleźć jakiś
teren gdzie jest przeciętna ilość watah.
– Na przykład? – Lilia spojrzała na mnie gromiącym wzrokiem.
– No nie wiem… Na zachodzie? – Strzeliłam pierwszą lepszą
stronę. Nie byłam najlepsza w geografii, a szczególnie w zapamiętywaniu watah.
– Wataha Szkarłatnego Bzu, coś ci ta nazwa mówi?
Ah, to ta wataha będąca tyranem dla swoich sąsiednich watah.
Szczerze, myślałam, że była na północy…
– A północ? – zaproponowałam ponownie, licząc na szczęśliwy
traf.
– Bagna, mokradła, wodne potwory… – odrzekła Eleonora cicho,
ale zrozumiale.
Westchnęłam
– Czyli nie ma żadnego bliższego terenu pasującego do mojego
opisu?
– Najbliższy taki jest za jeziorem rusałek.
Nigdy wcześniej nie czułam się aż tak głupia jak przy nich.
Zdawały się bardziej ogarniać ten świat niż ja sama.
– To w takim razie jestem zgodna z Lilią, nie chce mi się
długo chodzić po bezludziach.
– Ale możemy zostać przyłapane i zlinczowane! – upierała się
Eleonora. – Nie będziemy mogły jak uciec! Teleportacja tutaj trwa dobre pięć
minut!
– Zawsze możemy znaleźć inne rozwiązanie. – Usilnie próbowałam
ją przekonać do pomysłu Lilii.
Koniec końców garbuska dała się namówić na nasz pomysł.
Ruszyłyśmy do teleporterów.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz