Wilk zaczynał mnie już denerwować. Co to ma znaczyć, że dopiero co mnie poznał, a pozwala sobie na rozkazywanie mi? Wcześniej było miło, to uprzejme z jego strony, że zaoferował mi pomoc, ale nie oznacza to, że mam mu się od razu spowiadać z tego co robię.
- Mógłbym go zabić, gdybyś chciała - demon poświadczył o swojej obecności. Zdążyłam niemal zapomnieć, że jest obok mnie. “Nikogo nie będziemy zabijać. Tym bardziej, że wcześniej mi pomógł.”, pomyślałam.
Jeszcze raz spróbowałam wyminąć Lyna, ale znowu zastawił mi przejście.
- Czy naprawdę musisz to tak utrudniać? Czego nie rozumiesz w “to jest prywatna sprawa”? Pomogłeś mi, dziękuję, ale teraz daj mi już iść.
Nie krzyczałam, choć miałam na to ogromną ochotę.
- Co może być aż taką tajemnicą, że nie możesz tego wyjawić przyjaznemu ci wilkowi?
- Nie jesteś moim przyjacielem, znamy się chwilę. - westchnęłam ciężko - Wybacz, ale bardziej cenię sobie swoje tajemnice niż przelotne znajomości.
Po tych słowach naparłam do przodu i przepchnęłam go głową. Kiedy wyszłam z jaskini oblały mnie promienie porannego słońca. Takie uwielbiam najbardziej. Przystanęłam na chwilę, by popatrzeć na horyzont. Usłyszałam, że basior stanął za mną.
- Może nie powinieniem cię tak zatrzymywać. Ale naprawdę ciekawi mnie, dlaczego doprowadziłaś się do takiego stanu, skoro żyjesz w takim miejscu - powiódł głową po lesie - jest tu dużo pożywienia, dobre wilki, które chcą pomagać innym. Nie widzę potrzeby, żeby się krzywdzić.
Nie wiem czy to przez piękno wschodu słońca, czy przez to, że chciałam, żeby skończył już za mną chodzić, ale odwróciłam się do Lyna.
- Próbuję odzyskać swoje moce - powiedziałam po prostu.
- Co?
- To, co słyszysz. Musisz wiedzieć, że teraz nie mam prawie żadnych. Doprowadzanie mojego ciała do granic wytrzymałości ma mi pomóc je przywrócić, wyrwać z nicości.
Lyn patrzył na mnie. Nie wiem jakiej odpowiedzi się spodziewał, ale wydawał się nieco zdziwiony.
- Tak, masz rację, dobrze mi się tu wiedzie. Ale bez mocy nigdy nie będę do końca sobą. Nie martw się o mnie, obawiam się, że mój anioł stróż nie da mi szybko zejść ze sceny - uśmiechnęłam się, rzuciłam jeszcze raz spojrzenie w stronę wschodzącego słońca i ruszyłam przed siebie wydeptaną ścieżką.
<Lyn? Sorry, że tak późno>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz