15.11.2020

Od Antilii do Nashi

 Mała wadera patrzyła na mnie ciekawskimi oczami, ale również z poważnym wyrazem pyska. Jej szaroniebieskie oczy miały wesołe iskierki. Miała może góra kilka miesięcy…

– Nie wyglądam na szpiega, bo nim nie jestem – odparłam chłodno. Czucie w łapach powoli wracało, ale rwanie w plecach wcale nie osłabł. Zaczęłam ruszać palcami, by nieco poprawić krążenie. Chciałam wstać, ale poraził mnie ostry ból. Zacisnęłam mocno powieki. Po chwili ciężko wypuściłam powietrze z płuc.

– Nic ci nie jest? – zapytała nieco wystraszona wilczyca. Wzięłam jeszcze kilka oddechów, by nieco się uspokoić po takim wstrząsie.

– Od tygodni nic nie jadłam, jestem wyziębiona i zmęczona, spadłam z urwiska i uderzyłam w drzewo… Nie martw się, to nic poważnego – odparłam lekko za ostro, jednak uczucie, jakby ktoś wyrywał mi kręgosłup, wcale nie pomaga mi zachować spokoju ducha. – A jeśli chodzi o Twoje pytanie, to tylko tędy przechodziłam… Sama przyznałaś, że nie wyglądam na szpiega – zaśmiałam się cicho. Waderka zaczęła głośno chichotać. Nie spuszczała mnie z oczu, lecz jej iskierki zabłysły mocniej.

– Naprawdę tylko tędy przechodziłaś? – zapytała szary szczeniak.

– Naprawdę. Nie należę do żadnej watahy i nie wiem, czy należę do jakiejkolwiek.

– Jak to nie wiesz?

– Nie pamiętam…

Przez chwilę panowała głucha cisza przerywana uderzeniem deszczu i pojedynczymi grzmotami.

– Może… – zaczęła szara wilczyca – Może dołączysz do naszej watahy?

Byłam lekko zaskoczona. Dołączyć do watahy, jak nigdzie nie zagrzewałam miejsca na dłużej niż dzień? Jednak… Ten głos. „To twój nowy dom…".

– Muszę się zastanowić… – odparłam bez emocji. – Nie jest to łatwa decyzja i nie chcę jej podjąć pochopnie…

– Nashi, wszystko w porządku? – zawołała jakaś wadera, zmierzająca w naszym kierunku. Podobnie jak ja, miała skrzydła oraz szaro-niebieskie umaszczenie. Zbliżała się powoli, analizując mnie, otoczenie oraz ryzyko zaatakowania jej. Pastelowe turkusowe oczy bacznie przyglądały się mojej osobie, w każdej chwili gotowa zareagować.

– Spokojnie, nie mam zamiaru zagryźć cię – powiedziałam dyplomatycznym tonem, a przynajmniej tak brzmiało to zdanie w moim pomyśle; w rzeczywistości wyszło trochę inaczej. Dorosła wilczyca nie odpowiedziała. Nie odrywając ode mnie wzroku, zapytała młodej:

– Kto to jest?

– Nie wiem, ale nie jest szpiegiem.

– Skąd wiesz?

– Zapytałam się. Poza tym nie wygląda na szpiega, co nie Stormy?

– Nashi…

– Nie jestem szpiegiem – wtrąciłam. – Nie wiedziałam, że te tereny należą do Waszej watahy. Przepraszam, że naruszyłam Wasz spokój. Nie zamierzam zająć Wam dużo czasu… – powoli i boleśnie wstałam – ...więc będę…

– Ona chce dołączyć do naszej watahy! – zawołała szczęśliwie Nashi. Spojrzałam zaskoczona na Stormy a ona na mnie.

– Jeszcze się zastanawiam – sprecyzowałam swoją decyzję. Starsza wadera kiwnęła głową na znak akceptacji. Ja również, choć przyszło mi to z trudem. Efekt mojej podróży coraz bardziej daje się we znaki.

– Może chodźmy się schronić przed tym deszczem? – Nie wiem, czy starsza wilczyca zauważyła moje zmęczenie, ale jej sugestia bardzo przypadła mi do gustu. Miałam ochotę przespać kilka dni…


Nashi? Daj mi przespać kilka dni, ogarnąć administracyjne papierki z dołączeniem i możemy iść w przygodę xd

Wieczór bez weny xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz