6.11.2020

Od Tsumi do Vespre

Arietes oddzielił się ode mnie przed chwilą. Fluffy i Stormy zostali jeszcze w sali, najprawdopodobniej coś omawiając, co aktualnie nie specjalnie mnie obchodziło. Wzruszyłam ramionami 
- Słuchając też się uczę. Chociaż gdy nic się nie dzieje, mocno przynudzają, przez co czasem przysypiam.... - Powiedziałam nieco ciszej zażenowana. - Swoją drogą, współczuję szamanom i medykom. Jakby, rozumiem że mogą się zdenerwować. Niby robili zapasy na zimę, jednak teraz mogą znaleźć inne rośliny, a niektóre zioła najlepiej zbierać teraz - Zauważyłam wyraz pyska Vespre, więc tylko pokiwałam głową z zamyśleniem i ruszyłam przed siebie. Czekało nas szybowanie w dół wraz ze schodami, po których nie chciało mi się schodzić. 
- Podsumowując, Rose będzie marudzić - powiedział po chwili szczeniak, lądując obok mnie już na dole, w głównej części pałacu. Kiwnęłam głową na potwierdzenie z kwaśną miną.
- Rose będzie marudzić. 
- I ty też 
- Ja też. 
-...
-...
- Idziemy do brunatnego lasu pozbierać zioła i inne dziwne korzonki, zanim ogłoszą to całej watasze? -spytał po chwili stania i patrzenia się w przestrzeń. Też popatrzyłam się w przestrzeń. Przestrzeń jest interesująca. 
- Wiesz że jest prawdopodobieństwo że nas też to coś lub ktoś może zabić, prawda? - spytałam w końcu. 
- Dla ciszy i spokoju w sierocińcu i braku zrzędzącej Rose jestem w stanie nawet zmartwychwstać i zbierać zioła od nowa, nawet z dziesięć razy i jako trup. 
- Czekaj, co-
-Nie analizuj tego, po prostu choć -odparł, po czym zamiast otwierać wielkie drzwi, zamachnął się skrzydłami by podlecieć do góry, a zaraz potem zniknąć w jakimś mniejszym otwartym oknie. No cóż, czemu nie. 
-Ej, ale weźmy jakąś torbę! - zawołałam za nim, zbierając się do lotu. Wbicie do sierocińca było nagłe i natychmiastowo się skończyło. Nie miałam jakoś szczególnej ochoty rozmawiać z którymś z lokatorów. Po zabraniu losowej torby z materiału którego aktualnie nie miałam ochoty określać, wybyliśmy w stronę lasu. Wieść nie powinna się jeszcze roznieść, chociaż sądząc po tym, że Kage był na zebraniu, mogłam liczyć tylko na łut szczęścia,  że jednak nie ma obecnie żadnego ze strażników. Nie minęło wiele czasu, gdy staliśmy na obrzeżach lasu, a mój mózg jedyne co odbierał to wilgoć i zimno ciągnące od ziemi jak i fakt, że pomimo ładnej pogody i złotego słońca, jest zimno i to niemiłosiernie. 

<Vespre?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz