27.11.2020

Od Delty do kogokolwiek

Rozejrzałem się wokół. Nadal niemiłosiernie się gubię w tych terenach i potem nie umiem się odnaleźć, wśród tych wszystkich terenów. Zaczynam się obawiać, że jeszcze parę kroków i a) już nie znajdę drogi powrotnej, no i b) coś mnie może zjeść!

Wykonałem niewielki skok nad jakimś zagubionym między skałami strumykiem. Nie potrzebuję mieć mokrej sierści. Właściwie, nie wiem czemu tu jestem ( i do końca gdzie jestem, ale to norma). Słońce niedawno wstało zza horyzontu i wszędzie było jasno. Skierowałem swoje kroki dalej, gdyż wokół nie działo się nic ciekawego. Okoliczne drzewa pozostawały prawie w bezruchu, smagane jedynie delikatnym wiatrem. Może i było to złudzenie, ale wszystko wydawało się być takie spokojne, jakby zaspane. Przekroczyłem kolejny strumyczek, a słysząc coraz wyraźniejszy szum i prawdopodobnie huk skierowałem się w tamtą stronę. Po chwili wiatr się wzmógł, a ja wyszedłem spomiędzy drzew aby ujrzeć wielką płaską przestrzeń, a w dali lejące się z ogromnym hukiem i siłą wodospady. Jak ja się tu znalazłem? Nie wiem. Wiem jedynie, że nie żałuję. Jest tu pięknie. Przeszedłem jeszcze kawałek aby z zaskoczeniem stwierdzić, że stanowczo nie jestem tu sam i doskonale to czuję. Opuściłem ogon w lekkim przestrachu, ale parłem dalej. Chciałem spojrzeć na wodospad z bliska, zwłaszcza, że jeszcze mnie tu nie było. Przysiadłem sobie nadal spięty w jakiejś odległości od Wodospadu na jakimś kamieniu. Wpatrzyłem się w wodę, ciągle jednak gdzieś słysząc szelesty i chyba nawet czyjś głos. Ogon podwinąłem pod siebie im bliżej ten ktoś był. Oby mnie nie zjadł


/;-; niech ktoś podłapie proszę ;-;/

1 komentarz: