Gdy się zaaklimatyzowałem i poznałem tutejszy dialekt na tyle by móc swobodnie rozmawiać, a było to dość szybkie, zacząłem poznawać inne wilki. Szczęście chciało by dzisiaj w oczy wpadła mi wyjątkowo urokliwa wadera.
-Słabo wyglądasz, chciałabyś może zjeść ze mną posiłek? - spytałem gdy zebrałem wszelkie widoczne na pierwszy rzut oka informacje o srebrzystej postaci. Była wychudzona, widziałem już jej żebra ale stwierdziłem, że głodówka nie trwała dłużej niż kilka dni. Wadera patrzyła na mnie tępo po czym wymamrotała
-Przepraszam, możesz powtórzyć?
-Nic się nie stało. Pytałem czy chciałabyś zjeść ze mną posiłek. Wyglądasz na osłabioną. - powiedziałem uśmiechając się do niej delikatnie. Wilczycy uginały się łapy.
-Dziękuję, poradzę sobie- powiedziała uśmiechając się słabo i prawie że niewidocznie po czym wyminęła mnie. Nie przekonała mnie. Odprowadzałem ją więc wzrokiem, ale niespełna kilka metrów dalej potknęła się i pewnie by upadła gdybym do niej nie doskoczył i nie podparł jej do momentu aż znowu nie stała sama na łapach.
-Na pewno? - spytałem ta westchnęła a ja domyśliłem się, że tu chodzi o to dziewczęce przekonanie z mojego rodzinnego wymiaru: "Kobieta niezależna nie liczy na łaskę innych". Nie wiedziałem jednak czy tu to działa tak samo - To na prawdę nie problem. Tak w ogóle jestem Lyn. - przedstawiłem się bo zapomniałem, że tego nie zrobiłem.
-Wichna- odpowiedziała spoglądając w moje niebieskie oczy.
-Chodźmy, niedaleko mam dzisiejszą zdobycz. - powiedziałem po czym powoli kierowaliśmy się do niewielkiej nory pod korzeniami ogromnego drzewa. Droga nie była długa trwała raptem kilka minut, ale widziałem że nie koniecznie łatwa była dla towarzyszki jego dzisiejszego obiadu. Przed wejściem zauważyłem jak Wichna węszy marszcząc przy tym nos. Tak, tutaj doskonale czuć zapach dorodnego bażanta oraz zająca który napatoczył się przypadkiem gdy kierowałem się do tego miejsca wracając z polowania.
-Apetycznie pachnie, prawda? - spytałem ale nie oczekiwałem odpowiedzi. - Panie przodem- dodałem po chwili i zaczekałem aż wilczyca wejdzie do środka. Była niższa ode mnie przez co nawet nie zahaczyła głową o sufit, ja musiałem się schylić. Usłyszałem niezmiernie ciche "mniam". Uśmiechnąłem się pod nosem i usiadłem z boku czekając aż Wichna sobie coś wybierze. Jak się domyśliłem w oko wpadł jej bażant. Na początku trochę speszona sięgnęła po niego łapą, gdy jej go podsunąłem nagle się ożywiła i zabrała się za posiłek. Życzyłem jej jeszcze smacznego i wziąłem się za swojego zająca. Przy okazji badałem ją jeszcze wzrokiem. Nie wyglądała na zwykłą wilczycę, było w niej coś innego, a do tego miałem do niej istotne, nie wiedzieć czemu pytanie. Po posiłku siedzieliśmy chwilę w ciszy, aż rozciągając się postanowiłem to zmienić i zadać jej nurtujące mnie pytanie, które przy okazji skłoniło mnie do tego by zaprosić Wichnę na posiłek.
-Zadowolona? - spytałem a ta przytaknęła nieznacznie głową. - Skoro więc smakuje Ci tutejszy łup to dlaczego się głodziłaś? Zwierzyny jest jeszcze dosyć by chodzić nasyconym. - rzuciłem w jej kierunku poważnie. Kto to widział by się głodzić? Po co miałaby to robić wadera która jest tak urokliwa i to przed zimą, gdy zapas tłuszczu jest wręcz potrzebny. Z resztą Wichna nie wygląda na taką ze skłonnościami do tycia.
-To raczej sprawa prywatna, ale dzięki za troskę. I w ogóle to dziękuję za posiłek, ale będę się zbierała. Powiedziała i wyszła na lekko chwiejnych łapach. - coś się we mnie obudziło. Wyszedłem za nią i po sekundzie zatrzymałem się przed nią
-ależ ja nie skończyłem z Tobą rozmawiać. Odpowiedz mi na pytanie - powiedziałem bardziej ozięble i władczo niż myślałem. Z wzroku wadery wyczytałem szok naglą zmianą mojej postawy, który szybko starała się zamaskować.
-A ja z Tobą tak. - powiedziała i chciała mnie wyminąć lecz zagrodziłem jej drogę. *Nie wiem dlaczego, ale muszę poznać odpowiedź*
-nie odejdziesz stąd do puki mi nie odpowiesz na pytanie - powiedziałem stanowczo i spojrzałem przenikliwie w jej oczy, patrząc na nią lekko z góry. Moja postawa była wyprostowana i dumna. Ogon miałem lekko uniesiony w górę, tylne łapy były w lekkim rozkroku, a mięśnie miałem lekko naprężone, gotowe do ruchu by po raz kolejny zagrodzić wilczycy drogę.
<Wichna?>
Lyn się uparł i nie puści Cię tak łatwo. Co zrobisz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz