27.11.2020

Od Tsuri'ego do Eve

 Pytanie randomowe duchy o informacje wcale nie było łatwe. Przynajmniej nie dla mnie. Chodziłem od ducha do ducha, wcześniej próbując jakiegoś znaleźć. Było to trudne zadanie. Ledwo się zbliżałem, a te po zobaczeniu mnie, rozpływały się w powietrzu, albo wchłaniały w jakieś przedmioty. Zdawało się że towarzyszce Eve najlepiej to wychodziło. Podchodzenie do wiewiórek i gryzoni już sobie odpuściłem, tak samo jak do jeleni czy innych stworzeń, które za życia robiły za nasz pokarm. Od jednego dziwnego stworzenia, którego wcześniej na oczy nie widziałem, mogłem wyczuć nawet wrogość. A to i tak rzeka dusz. Boję się myśleć co by było, gdybyśmy szukali w mniej "przejrzystym" miejscu, np: takich bagnach. W końcu zauważyłem latającą, świetlistą kulkę. No nic, czemu by nie. Podszedłem bliżej. Świecące, unoszące się w powietrzu coś, zdawało się całkowicie zignorować moją obecność. Gdy już miałem tego dotknąć, gdzieś z tyłu mnie po prawej stronie usłyszałem dziwny, czysty a za razem głęboki głos. 
- Nie radzę - Odwróciłem gwałtownie głowę - Może wygląda jak coś przyjaznego, ale z czasem zacznie za tobą wszędzie podążać, co chwila utrudniając życie jakimiś "żartami". Są trochę jak chochliki. - W moją stronę zmierzał... i tu dostałem laga. Smok? Wyglądał jak podróba chińskiego smoka. Gad na wysokość konia, w brudno niebieskim odcieniu, długi na... bo ja wiem? 15 metrów? Łapy smukłe, czarne, cieniowane, zakończone ostrymi szponami. Mimowolnie przeszły mi po plecach ciarki. Ale nie ze strachu, raczej z podziwu? Podniecenia? Tak można nazwać to uczucie? Pomimo swoich małych rozmiarów jak na smoka, do tego podróbki, zdawał się budzić szacunek. Stwór zgrabnie przeskoczył rzeczkę, po czym popatrzył na mnie z góry, swoimi złotymi oczami. 
- Co my tu mamy? Nie wyglądasz  mi na martwego - przybliżył do mnie swój wielki łeb, po czym wciągnął powietrze, by zaraz potem wziąć swój łeb na pierwotną pozycję.
- .... potrafisz to rozpoznać? - spojrzałem w górę. 
- Kto wie? Możliwe  że to tylko intuicja - blask w jego oczach zamigotał dziwnie. Nie miałem pojęcia na ile mogłem sobie pozwolić w rozmowie z nim, jednak jak na razie był to jedyny duch skłonny do rozmowy. Zignorowałem świetlistą kulkę, która najwyraźniej już znudzona, odpłynęła gdzieś w głąb lasu. Rozejrzałem się nerwowo za Eve. Znalazła jakieś informacje? Może mogłaby pomóc? Zawołać ją? Zamachałem nerwowo ogonem. O Bogowie, czemu kiedy jest potrzebna to jej nie ma?

< Eve?>                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz