Kiedy to Antilia zmagała się z głosami swojej przeszłości i śnieżnego kaca, ja postanowiłam sobie pozwiedzać. Jak się okazało, run było więcej. Ciekawe, że to miejsce ukryło się przed podręcznikami historii. Może o nim wiedziała moja poprzednia grupa? Eh, czy naprawdę wszystkie potrzebne księgi w magiczny sposób wyparowały? I czemu mi o tym opiekunowie nie powiedzieli! Jeszcze chwilę się pokręciłam, dochodząc do wniosku, że to miejsce to istna darmowa, szybkoładująca bateria. Chciałam tu zostać i to zbadać. Ale oczywiście nie sama! Ahahah…. nie… to by się mogło skończyć szybką śmiercią, patrząc na mój zasób umiejętności magicznych. Po chwili znalazłam środek okręgu. No, po dłuższej chwili. Lód pod nim wydawał się robić… brudny? Oh, czy naprawdę stwory robiące to miejsce, nie posiadały w swoich małych umysłach, takiego prostego słowa, jakim jest: EstEtyKa? Zmarszczyłam brwi, wąchając podłoże. A może to wcale nie jest bród? Z tą myślą, odbiłam się od lodowej pokrywy, by spojrzeć na to wszystko z góry. Przynajmniej na tyle, na ile pozwalało mi światło, którego nie byłam w stanie kontrolować. I cóż, to co ujrzały moje oczy było, no, dziwne. Mój pysk zmarszczył się jeszcze bardziej. Czy tu właśnie była zapieczętowana wielka końcówka jakiejś nie do końca wyewoluowanej jaszczurki? Cóż, było widać tylko ogromną końcówkę, gdyż reszta cielska tonęła w błękicie lodu. Po moim karku przeszedł dreszcz. Przecież ten stwór mógł pokryć cały mniejszy kontynent, jeśli byłby proporcjonalny do ogona. Dobra, nie. Nie po to tu jestem. Z naglącym uczuciem pośpiechu, oraz tego uczucia, kiedy gasisz światło w piwnicy i szybko biegniesz do mieszkania, czując jakby coś zaraz miało cię złapać za kostki, sum zaczęła szukać wyjścia. Jednak to zdawało się niemożliwe. Wszystko pokrywała ta pieprzona lodowa powierzchnia. Istniały jedynie dwie zakały estetyczne tego miejsca, gdzie to może kiedyś były przejścia, jednak wszystko było zawalone lodowymi gruzami oraz zwykłymi kamieniami. Stanęłam przed tym, próbując ustawić się pod odpowiednim kątem, by światło wszystko ładnie mi oświetliło. Moja łapa powędrowała do jednej z lodowych brył. Świadomość niewiedzy i bezsilności dobijała. Przejścia były zawalone taką ilością tego olbrzymiego dziadostwa, że z magią zajęłoby to wieki. I jeszcze nie wiadomo jak długi jest tunel, oraz czy nie jest to magioodporne. Patrząc na te runy, których nie znałam, co wielce mnie zirytowało- była taka możliwość. Wypuściłam nosem powietrze, czując narastające napięcie piwniczanych zjaw. Nic tu więcej nie znajdę.
~~~*~***~*~~~
Wróciłam do miejsca początkowego, czując, że jak tylko wyszłam z tunelu, niewidzialna magiczna bariera na piwniczane zjawy zadziałała. Z ulgą podeszłam do miejsca, gdzie rozstałam się z Antilią i… co. Żartujecie sobie ze mnie? Inwalidzkie żarty spoko, ale co to miało być? Gdzie mogła popełznąć połamany worek kości? Do ubikacji? Nie żartujcie sobie ze mnie.
-Ant!- -Urwałam nagle. Czy krzyczenie w takich momentach to dobry pomysł? Niby tak, ale jak się wie, że nie ma żadnego innego osobnika w pobliżu. Dobra Tsum, myśl. Nie mogłyście się minąć. Zauważyłabyś to. A nawet jeśli nie widziała oczami, to usłyszała. Trzymając się jednej ze ścian, zaczęłam szukać kolejnego wyjścia. Jakiegoś tunelu…. cokolwiek! Nerwowo się rozglądałam, czując, jak moja skóra się spina. Nagle ściana której się trzymałam, zdawało się, że znikła. Z głuchmym jękiem zaskoczenia, na szeroko postawionych łapach, zjechałam kilka centymetrów w dół, zanim podłoże się nieco wyrównało. Po chwili zastygnięcia i udawania słupa soli, zerknęłam za siebie. Zamrugałam. Jedno przejście znalezione. Po przeszukaniu reszty jaskini, ten jeden tunel wydawał się najbardziej prawdopodobnym. Tak więc, przygotowana na wojnę z naładowanym medalionem, zaczęłam ślizgać się w dół.
<Antilia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz