14.02.2022

Od Sokara CD. Antilii

 — Teraz Ty zasnęłaś...? — głos Sokara brzmiał lepiej niż przed tygodniem, a jego oczy lekko złagodniały, kiedy zobaczył, waderę. W jego tonie słychać było żartobliwą i troskliwą nutkę, chociaż wciąż oznaki jego choroby dość konkretnie rzucały się w oczy. Pierwszy raz od jakiegoś czasu natomiast nie można było powiedzieć, że jego stan się pogorszył, a to mogło napawać optymizmem. Jego mimika szybko uległa jednak zmianie. Wydał się nagle bardziej zmartwiony i... zaniepokojony. 
A dla Antilii... świat stał się nagle mniej ważny niż zazwyczaj. Jej serce zamarło na dłuższy moment, żeby później ostro i gwałtownie przyspieszyć. Wadera zbliżyła się do wilka i przytuliła go najmocniej, jak tylko mogła.
— Nie strasz mnie tak nigdy więcej...! 

✧─── ・ 。゚★: *.✦ .* :★. ───✧

Kiedy emocje z lekka opadły Sokar wreszcie się ogarnął. Mimo wciąż trawiącej go choroby wyglądał jak nowo narodzony. Antilia wciąż latała wokół niego, przejmując się jego stanem, chociaż w większości przypadków wydawało się to niepotrzebne. Niebieskooki co prawda wolałby, aby Antilia od razu po pobudce nad wodą jeszcze lekko odpoczęła, ale nie był w stanie wpłynąć na jej postanowienie w żaden sposób. W końcu obiecała, że lekko przystopuje, kiedy już usiądą, aby wypić wspólnie herbatę. Fakt, że wilczyca spała tam, zamiast u siebie w posłaniu był dla niego z lekka niepokojący, ale jako że jemu też zdążało się zasypiać w nieprzeznaczonych do tego miejscach, nie był najodpowiedniejszą osobą, żeby o tym wspomnieć. Zapytał tylko, dla pewności, czy powinien się o to martwić, czemu zaprzeczyła, odpowiadając, że zwyczajnie lubi to jeziorko. Po chwili ciszy skinął głową, przyjmując tę wersję ostatecznie do wiadomości. Wierzył jej, nie miał najmniejszego powodu, aby zwątpić. Natomiast słowa, które wypowiedziała zaraz potem, nie zdziwiły, ale wprawiły go w nieokreślony humor, którego później trudno było mu się pozbyć. 
— ...A czy ja powinnam się o ciebie martwić? — Jej głos wskazywał na wewnętrzną burzę emocjonalną, na której czele stała jedna wielka niepewność. 
Nie chciał długo zostawiać jej bez odpowiedzi, chociaż był pewny, że wilczyca mimo zadanego pytania objęła już mimowolnie jakieś stanowisko w tej sprawie. Nie ważne, jaką odpowiedź dane by jej było usłyszeć. 
— Chciałbym powiedzieć, że nie masz czym się martwić. — Posłał Antilii miły i delikatny uśmiech. Wadera już wiedziała, do czego on zmierza i doceniła jego szczerość. — Ale nie lubię cię okłamywać, i tak widać, że nie trzymam się ostatnio najlepiej... Postaram się sprawić, żebyś miała jak najmniej powodów do obaw. — Westchnął cicho. — Tylko muszę coś sprawdzić. Najlepiej od razu. 
— Nie można poczekać z tym do rana? — Sokar w odpowiedzi tylko pokręcił głową. 
— Śniło mi się wiele dziwnych rzeczy — przyznał, patrząc na parę wydobywającą się zielonej, herbacianej tafli. — Pójdziesz ze mną do Jaskini Smoczej? 

✧─── ・ 。゚★: *.✦ .* :★. ───✧

Nikogo nie powinno ostatecznie zdziwić, że Sokar i Antilia po jego pobudce rozmawiali ze sobą, jakby nie widzieli się całymi wiekami. O głupotach, o niebie, o swoim samopoczuciu, ale też... sporą część czasu przeznaczyli na poruszanie ważniejszych tematów. Półbóg stopniowo dowiadywał się o wszystkim, co miało miejsce tego tygodnia i wcześniej, kiedy to był zbyt pochłonięty pracą, żeby skupiać na tym swoją uwagę. Teraz za to cała jego uwaga oddana była w łapy Antilii. Przez ostatnie miesiące chyba nie zdarzyło mu się być tak pogodnym, jak wtedy
— Oprócz tego... dostałam propozycję członkostwa w Radzie. — Uczucia wilczycy były wtedy dość trudne do określenia przez Sokara. Zgadywał, że była jeszcze lekko niepewna co do nowej funkcji, chociaż... widać było, że zdawała sobie sprawę z dużej odpowiedzialności, która na nią spadła. Nie wiedział, czy w ostatecznym rozrachunku wadera czuła się z tym dobrze, czy wręcz przeciwnie. Zaczekał chwilę, a ona kontynuowała. — Sama nie wiem, dlaczego Alpha tak mi zaufała... ale chcę dobrze się spisać.
Wiatr lekko szumiał, noc była dość ciepła, do pełni było coraz bliżej. Powietrze było orzeźwiająco świeże, a śniegu było coraz mniej. Wataha wyglądała coraz bardziej wiosennie. Jedynym elementem do naprawienia był tutaj humor jego towarzyszki podróży. 
— Nie wiesz? — Sokar wydał się zaskoczony. Szedł powoli u boku wadery, która skupiała na nim większość swojej uwagi. — To dość... zaskakujące. Również bym Ci zaufał. — Odparł śmiało, zatrzymując się na moment. 
— Jesteś tego taki pewny... A ja nie wiem, czy mogę sobie samej zaufać. Co dopiero, żeby to ktoś inny ufał mi. — Ona również się zatrzymała. 
— Jeśli Tobie nie można ufać, to już nikomu na tym świecie nie można — odparł zbywająco, schodząc ze ścieżki. — Jesteś najbardziej godną zaufania i wiary w nią osobą, jaką znam. I właśnie dlatego idealnie pasujesz na członka Rady. — Schylił się przy miniaturowej zaspie i zerwał z niej przebiśnieg, który był wcześniej ciężki do zauważenia. Antilia dość zdziwiona podeszła do niego, kiedy to zachęcająco poruszył głową. Po chwili biała roślinka znajdowała się przed nią. — Alpha nie wybrała Cię bez powodu. Może z początku będzie nieco trudniej, bo dopiero zaczynasz, ale moim zdaniem poradzisz sobie lepiej, niż ktokolwiek inny by mógł. Wierzę w Ciebie.

<Antilia? Na "tak" jeszcze czekamy. Najpierw dowiem się wszystkiego, żeby zdać test na idealnego chłopaka. PS. Przeczytaj o jaskini smoczej w zakładce tereny watahy>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz