13.02.2022

Od Lait* do Sokara

Lait weszła do większego pomieszczenia, w głębi duszy dziękując, że już tu jest. Mimo iż uwielbiała spacery, orzeźwiające przechadzki były częścią jej dnia, to niezbyt cieszyła się, gdy podczas nie do końca ładnej pogody musiała przejść od jaskini do miejsca pracy. Rekompensatą było ciepło biblioteki uderzające po pierwszych krokach od wejścia. Wadera ruszyła w głąb pomieszczenia zastanawiając się, co dziś powinna zrobić? Mogła uporządkować książki, po-ogarniać dokumenty... (tak, widziała tą zbierającą się od jakiejś chwili stertę! (Kartki patrzyły na nią takim karcącym wzrokiem...) oj i na pewno jeszcze parę rzeczy do zrobienia znalazłoby się. Jej wilczy mózg zaprzątała też myśl - gdzie znajdował się obecnie Sokar. On również pracował w tym miejscu, a więc gdzie się szlaja?
I to nie tak, że chciała zwalić na niego pracę z kartkami, żeby móc zająć się z lekka przyjemniejszym zajęciem jakim była chociażby segregacja. Spokojnym krokiem przemierzała bibliotekę w nadziei odnalezienia starszego od niej basiora. Cóż, nie musiała długo czekać. Przez swoje zamyślenie potknęła się o leżące, między alejkami szafek na książki, ciało. Zręcznie udało się je przeskoczyć, kiedy tylko się zorientowała o tej małej potyczce. Przez chwilę zdezorientowana spojrzała na kogoś, kto mało co nie przyprawił ją o potłuczony nos.

Jak się okazało, odnalazła swoją zgubę.

Sokar leżał skulony, trochę bez życia. Wyglądał jakby zetknięcie z młodszą nie zrobiło na nim żadnego wrażenia (chociaż gdyby Lait nie była zajęta nie wywracaniem się, zobaczyłaby ten chwilowy grymas). Nachyliła się trochę nad nim, sprawdzając czy chociażby oddycha. Nie chciałaby mieć trupa w bibliotece, ale jednak jej umysł przepełniony ciemnymi opowieściami chciałby aby została bohaterką kryminału. Po chwili kontrolowania stwierdziła, że jego klatka się podnosi i opada... ale to jeszcze nic nie znaczy!
- Dusza twa odleciała już czy jeszcze egzystujesz? - spytała lekko koloryzując swoją wypowiedź. Przy okazji szturchnęła łapką cielsko.
Sokar energicznie się podniósł, trochę jakby przestraszony. Niebieskooka odsunęła się, żeby dać mu przestrzeń osobistą, którą wcześniej przypadkiem naruszyła.
- To tylko ja, Lait - powiedziała przyglądając się. - Nie miły sen, huh?
Basior spojrzał na nią wzrokiem, który wyjaśniał wszystko. Teoretycznie mogłaby użyć na nim swojej mocy, a żeby go uspokoić. Z drugiej strony... nie wyglądał aż tak jakby jej potrzebował. Lait obudziła go chyba w odpowiednim momencie?
- Dzień dobry, Lait - przywitał się męski przedstawiciel gatunku. - Wybacz za tę reakcję... Nie planowałem tutaj spać.
- Jasne, nic się nie stało - rzuciła spokojnie. - Zdarza się każdemu zasnąć w pracy, mimo że się nie powinno.
Przez chwilę stali w lekko niezręcznej ciszy, uciekając od siebie wzrokiem.
- Kawy? - przerwała ją młoda bibliotekarka. - Po co pytam, tak czy siak bym ci ją zrobiła - mówiąc to od razu podreptała do miejsca w bibliotece gdzie składowali takie rzeczy.
- Która to twoja dzisiaj? - spytał idąc za nią, próbując nie myśleć o tym co mu się śniło.
Prawda była taka, że nie było to nic nowego, nic co by się mu już nie śniło. Tym razem jednak, obudzony w odpowiednim momencie, nie czuł się tak źle jak mógłby. Stawiał sobie jednak wyrzuty sumienia - miał pracować, a nie drzemać wśród książek. No i co jeśli znalazłby go inny wilk z watahy, a nie jego współpracowniczka? Pokręcił łbem lekko.
- Hm... - wilczyca, o dość jasnej sierści, przysiadła, a lewitujące w powietrzu opakowanie na kawę zatrzymało się. - Niech policzę...
- Kawa źle działa na twoją pamięć? - spytał niechętnie patrząc na kubek. Zabierze mu cenny czas, który mógłby przeznaczyć na pracę...
- Druga po dziesiątym rozdziale... To czwarta - spojrzała na niego. - I odpowiadając... zazwyczaj nie. Dzisiaj po prostu wcześnie się obudziłam i długo czytałam. W mojej głowie teraz są intrygi z książki, a nie ilość wypitych kaw - wróciła do robienia wspomnianego napoju.
Niedługo usiedli sobie przy głównym biurku. Lait telekinezą położyła kubki na nim i przeciągnęła się lekko. Od razu chlupnęła sobie łyka kawy, robiąc zadowoloną minę. Spojrzała na współpracownika.
- Czym chcesz się dziś zająć? - spytała grzecznie.
- Mogę dokumentami - odpowiedział ziewając.
- Jesteś pewny?
- Tak, dlaczego?
- Wyglądasz jak siedem nieszczęść, w sumie jak zwykle, ale tym razem spałeś w bibliotece... przyda ci się coś bardziej zajmującego.
Nie kłamała o jego wyglądzie. Nie była pewna jak wyglądał będąc wypoczęty, ale teraz była w 100% pewna, że jest bliższy oddania duszy, jak wspomniała wcześniej, niż egzystowania. Martwiło ją to, ale poprzednie rozmowy nie kończyły się pozytywnym skutkiem, więc i ta by się nie powiodła. Mogła tylko jakoś zadbać, aby basior przeżył kolejny dzień jakoś.
- Nie no, dam radę... Muszę pracować, nie mogę sobie pozwolić na sen - mruknął wpatrując się w swoją kawę.
- Nikt ci nie karze...
- Ale chcę.
Napił się napoju przymykając oczy. Praca, praca, praca... to jedyne dookoła czego jego myśli starały się krążyć. Sen był jego słabością i sprawiał wyrzuty sumienia, gdy tylko położył się zamiast pracować. Starał się go ograniczać jak najbardziej, żeby mieć jak najwięcej czasu na... pracę. Poczuł kolejne szturchnięcie. Podniósł powieki, które były nadwyraz ciężkie w tym momencie.
- Hm? - mruknął spoglądając na Lait.
- Nie zasypiaj, skoro zależy ci na pracy - odburknęła niezadowolona. Starała się nie okazywać jak zmartwiona była w głębi duszy. - Jak wypijesz to idź ogarniać oddane książki. - powiedziała mając na myśli sprawdzanie czy coś jest w środku, odkładanie i tak dalej.
- Powiedziałem, że mogę zająć się dokumentami. Nie lubisz ich wypełniać, czemu mnie wyganiasz?
- Książki są ciężkie, a to ty jesteś tutaj basiorem - schowała pysk w kubku z kawą, pijąc.
Wiedziała jak bardzo bez sensu to brzmiało. W końcu miała moc telekinezy i bez problemu poradziłaby sobie z ciężarem. Mimo tego chciała jakoś zająć fizycznie wilka - zauważała jak bardzo uważał pracę za ważną. Praca przy papierkach tylko doprowadziłaby do kolejnego nieprzewidywalnego snu. Zerknęła na Sokara. Wydawał się zaakceptować swój los.
Rzeczywiście kiedy skończył pić, poszedł trochę w głąb biblioteki ażeby zająć się segregacją. Co jakiś czas było go słychać jak czymś szura, czy też był widoczny jak musiał odnaleźć coś z przodu biblioteki. Lait wtedy odrywała się od wypełniania dokumentów aby spojrzeć na basiora, jak się trzyma. Gdy tylko ten przerzucał na nią swój wzrok, ona szybko spuszczała łeb żeby wyglądać na zaczytaną w tekście. Westchnęła cicho po tym jak kolejny raz odszedł do dalszej części budynku, a ona zrobiła sobie chwilę przerwy na kolejną kawę. Co mogłaby zmienić...



<Sokar? Po co ja się wpakowywałam w to.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz