14.02.2022

Od Sokara* CD. Lait

Rytm, w jaki wpadł podczas segregowania oddanych książek, znacznie pomógł mu w ignorowaniu częstych, ukradkowych spojrzeń, jakie ciągle rzucała mu Latte. Nic z nimi nie robił, choć możliwe, że z raz lub dwa zdarzyło mu się odwrócić głowę, ażeby to upewnić się, czy czasem tylko sobie tego nie wmówił. Miał wrażenie, że wadera zerka na niego co chwilę i chociaż to nie musiało oznaczać niczego złego, czuł się przez to sprawdzany. Zaśnięcie w pracy nie było najlepszą strategią na zyskanie w oczach koleżanki po fachu. Teraz — przynajmniej tak to wyglądało z jego perspektywy — ewidentnie doglądała, czy Sokar wykonuje swoją pracę, czy też odsypia po kątach. Nie mógł powiedzieć, że go to stresowało, ale nie było to dla niego komfortowe uczucie. Tym bardziej starał się wykonać swoją pracę w miarę szybko i sprawnie tak, aby nie można było się do niczego przyczepić.
Wkrótce kupka zwróconych książek całkiem zniknęła, ale on, pogrążony już w wirze pracy zajął się kolejnym z obowiązków. Później kolejnym, a że nie zajęły mu one ostatecznie tak wiele czasu, jak myślał, spakował w końcu kilka ciekawych, sprawdzonych przez siebie wcześniej książek do sporej torby. Sprawdził w pośpiechu, która godzina i obliczył w głowie, ile czasu mu zostało. Powinien odwiedzić kolejną pracę, ale wcześniej wpadnie do sierocińca zanieść szczeniakom coś do czytania i odbierze poprzednie książki, które tam zanosił. Zupełnie tak, jak obiecał przy poprzedniej wizycie.
Rozejrzał się. Lait była w zasięgu jego wzroku, a kolejna kawa, lewitująca blisko jej głowy jeszcze bardziej podkreślała jej uzależnienie od kofeiny, które dawno temu musiało dziwnym sposobem stać się częścią jej osobowości. Spojrzała na niego pytająco.
— ...Polecę do sierocińca, obiecałem szczeniakom. — Wytłumaczył. — Wrócę jeszcze na moment coś odłożyć, jakbyś mnie szukała... Albo nie, nie mam chyba tak dużo czasu. — Zaniepokoił się, myśląc na głos. — Skończyłaś może z dokumentami i mogłabyś odnieść książki z sierocińca do biblioteki za mnie...? Będzie ich około czterech. Te ja zaniosę, jest ich sporo. — Wtrącił szybko, zakładając torbę. Widocznie głupio było mu prosić o przysługę, ale gdyby leciał teraz z biblioteki do sierocińca, znów do biblioteki, a potem jeszcze do swojej jaskini i do świątyni Boga Wojny na pewno by się spóźnił. Kiedyś nie było z tym problemu, jednak od jakiegoś czasu jego cieniste moce szwankowały i nie chciał ich używać, nawet mimo tego, że jeszcze niedawno spał, zamiast pracować, co mocno opóźniło jego grafik. Teraz, mimo zmęczenia, musiał załatać tę dziurę w swoim dziennym planie. — Znaczy, nie musisz, w razie czego poradzę sobie.
Biblioteka i tak miała być niebawem zamknięta, ale Lait mogła mieć przecież jakieś plany... Po namyśle jednak żałował, że zadał jej to pytanie. Ta negatywna emocja szybko pociągnęła za sobą kolejną. Niestety przyśnięcie w pracy nie było jedyną rzeczą, jakiej mógł żałować w życiu. Demony jego przeszłości w postaci krwawych, nieprzyjemnych wspomnień szybko przybyły, żeby wbić mu zardzewiały nóż w plecy. Po raz kolejny na myśl przyszło mu, ze śmierć rodzeństwa w Krwawym Zaćmieniu jest jego winą. Mógł wszystkich ostrzec, mógł coś zrobić a teraz jeszcze, zamiast odkupić swoje winy, obija się w pracy... Lenistwo nie było tym, czym mógł cokolwiek naprawić...!
— Haloo! Sokar, słyszałeś, co odpowiedziałam?
— Uh? Nie, przepraszam... Zamyśliłem się. — Odchrząknął, kryjąc swoje negatywne emocje pod niezręcznym uśmiechem. Wiedział już, że dzisiaj nie położy się spać. Planował zapracować sobie na odkupienie myśli od poczucia winy. — Co mówiłaś? 

<Lait? Nudne opowiadanie, ale inaczej zdechnę na czystce>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz