29.02.2020

Od Variana



Znudzony chodziłem po pokoju. Zazwyczaj wilkom (i innym stworzeniom) i to jeszcze w taką pogodę przytrafia się wiele wypadków. To się ktoś poślizgnie na śniegu, to na kogoś spadnie sopel, ktoś się pogryzie, odmrożenia, wpadnięcie do zamarzniętego jeziora... A o chorobach nie wspomnę. Ale nie. Było cicho i spokojnie. Kruki tylko co jakiś czas przylatywały i opowiadały o tym że u nich było spokojnie, nic się nie działo bla bla bla. W końcu gdy robiłem już ósme okrążenie po jaskini nadepnąłem na coś.
Kurw.... - spojrzałem w dół i ujrzałem klocka lego – Którego to?!
Dookoła mnie pojawiło się pełno szczurów. Każdy patrzył w wszystkie strony byle nie na mnie. Nikt się oczywiście nie przyzna, że to jego.
Del?
Spojrzałem na szczurzycę. Pokiwała tylko głową. Nie ona. Dalej Ki? Sar? #354?
Zdeptany w zeszłym tygodniu przez dzika
A... Fakt. Zapomniałem. To na czym skończyłem?
#765... W końcu po iluś próbach trafiłem. Był to numer 49. Położyłem się na ziemi, żeby lepiej go widzieć.
Czy to twój klocek? - zapytałem
Tak – wyszeptał tak cicho, że ledwo udało mi się wyłapać że coś mówił
Westchnąłem jedynie i upomniałem go, że ma po sobie sprzątać. Gdyby każdy zostawiał coś na ziemi to zamiast przyjemnego pokoju w jaskini miałbym wysypisko śmieci. Wróciłem do chodzenia po pokoju, aż w końcu w pewnym momencie przyleciał do mnie Noed z informacją o rannym kocie. No dobra. Mogłem się czymś nareszcie zająć. Udałem się więc za moim towarzyszem, który poprowadził mnie w głąb lasu, gdzie stado innych kruków latało wokół nieprzytomnego kota. Gdy tylko się zbliżyłem ptaki odleciały. Przyjrzałem się rannemu zwierzęciu bliżej. Nie był on ani wygłodzony ani nie wyglądał jak ktoś kto przebył bardzo daleką drogę, jednak krwawiła mu łapa. Po przyjrzeniu się rany stwierdziłem, że nie była głęboka. Prawdopodobnie kociak zahaczył się o jakąś gałąź. Oczywiście należało zabezpieczyć ranę bo mogłaby się wdać infekcja. Szybko przeniosłem więc kota do siebie i odpowiednio się nim zająłem. W międzyczasie szczury przygotowały wygodne miejsce w którym zwierze mogło by odpocząć. Zostawiłem też przygotowaną miskę z jedzeniem i wodą. Musiałem dowiedzieć się czyj to kot, żeby poinformować właściciela o tym że przez kilka dni zostanie na obserwacji. Stwierdziłem że najprawdopodobniej kot był z hodowli i tam na początek trzeba byłoby się udać. Jak nie to będę musiał kombinować dalej.
Chodź Noed, zapytamy hodowców czy nie zgubili sierściucha.
Towarzysz podleciał do mnie i usiadł mi na grzbiecie po czym ruszyłem na zachód, gdzie mieszkał jeden z hodowców. Na szczęście po dotarciu okazało się że wadera imieniem Shira była u siebie w jaskini i po nieprzyjemnym powitaniu przez jej towarzyszkę (Noed i jej tygrys chyba się nie polubili) powiedziała mi że nic nie wie o żadnym kocie i mam zapytać Tenshi, która prawdopodobnie będzie w jaskini hodowlanej. Tak więc udaliśmy się tam. Od razu po wejściu do jaskini zauważyłem (prawdopodobnie) szukaną przeze mnie waderę.
Nie zgubiłaś może kota? - zapytałem

<Tenshi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz