13.02.2020

Od Tobiasa c.d Abir

Patrol zacząłem wraz z początkiem dnia, choć tak naprawdę nie miałem w ogóle chęci pojawiać się w pracy. Od momentu wybudzenia czułem się, jakbym umierał z tęsknoty za kimś dla mnie ważnym, choć bladego pojęcia nie miałem, za kim mogłem aż tak tęsknić. Całe moje ciało obejmowało specyficzne uczucie, rozchodzące się zupełnie jak nieprzyjemne ciarki. Z tyłu głowy słyszałem nieme nawoływania, każące mi porzucić wszystko, co dotychczas robiłem, żeby poszukać tą nieznajomą mi postać.
Nie potrafiłem skupić się na patrolowaniu terenów. Cały czas chodziłem rozkojarzony, nie dostrzegając nawet najbardziej widocznych rzeczy. Nie liczyłem już ile razy potknąłem się o nierówne podłoże, nie wspominając już o tym, że już któryś raz przewróciłem się o własne nogi. Byłem zmęczony, choć nawet nie było południa. Miałem ochotę spać dalej, mimo tego jak bardzo nie trawię późnego wstawania. Niestety, przede mną był jeszcze cały dzień roboty – z powodu, że na starych terenach została pozostała dwójka strażników dziennych, na moje barki spadł obowiązek patrolowania terenów dzień w dzień, bez żadnej chwili którą mógłbym poświęcić na odpoczynek.
Ach, jak bardzo tęsknie za dawnym podziałem pracy. Co trzy dni musiałem wstawać wraz z wschodem słońca, żeby pracować do wczesnego popołudnia. Następnego dnia mogłem już sobie pospać, bo moja zmiana była dopiero po południu. Wracałem późno do jaskini, jednak to nie sprawiało żadnego problemu – miałem w końcu jeden cały dzień całkowicie wolny. Ile bym teraz dał za jedno wolne popołudnie w tygodniu.
Węzeł z moich jelit zacieśnił się boleśnie. Motyle wybudziły się z swojego niespokojnego snu, żeby szukając wyjścia błądzić po zakamarkach mojego żołądka, drażniąc jego ścianki swoimi szorstkimi skrzydełkami. Czułem przyśpieszony puls w swoich wargach, które teraz zalały się falą przyjemnego ciepła. Nawoływania przybrały na sile, zaczynając rozkazywać mi, co powinienem teraz zrobić. Nie zdałem sobie nawet sprawy, kiedy zboczyłem z trasy, którą powinien iść patrolujący. Moje łapy same mnie prowadziły miękkim, lekkim chodem. Nie były już tak zagubione jak przed chwilą.
Z każdym krokiem czułem, jak moje dolegliwości się pogłębiają. Powoli przestawałem trzeźwo myśleć, pozwalając by mieszanina ciekawości oraz narastającej radości objęła nade mną kontrolę. Coraz bardziej się cieszyłem, nie trudząc się nawet na chwilę zastanowienia. Bo po co zaprzątać sobie głowę tak nic nie znaczącymi pytaniami, jak kim tak właściwie jest osoba, której właśnie idę na spotkanie.
Na horyzoncie zobaczyłem czarną, smukłą postać. Stała w bezruchu, bacznie mnie obserwując. Najwyraźniej też była objęta tym niecodziennym uczuciem, nie pozwalającym na chwilę odpoczynku, żeby zastanowić się co tak właściwie jest grane. Skracałem dystans powoli, w swoim zwykłym tempie, napawając się przyjemnym uczuciem palącego niedoczekania. Mimo, że tak bardzo pragnąłem znaleźć się w tym momencie przy tym wilku, nie spieszyłem się za bardzo, przeciągając w czasie moment naszego spotkania. Nie wiem, czy tylko mi się zdawało, czy naprawdę zaczął drobić w miejscu, okazując swoje zniecierpliwienie.
Po paru chwilach stanęliśmy przed sobą. W kompletnej ciszy. Nie wiedziałem co powiedzieć, tak samo jak basior który znajdował się naprzeciwko mnie. Lustrowałem go wzrokiem, zwracając uwagę na najmniejsze szczegóły. Tak bardzo chciałbym go teraz dotknąć. Przekonać się jaka w dotyku jest jego sierść. Chciałem poczuć jego zapach, napawać się nim, nawet, jeżeli okaże się śmierdzieć najgorszą stęchlizną.
– Witaj, Tobiasie – przywitał się czarnofutry.
Nie spodziewałem się, że mógłby znać moje imię. Wstyd mi przyznać, jednak tak naprawdę nie miałem zielonego pojęcia, jak on mógłby się nazywać. Zapytać się go teraz?
– Mogę się założyć, że patrolujesz granice miejsca, w którym się zatrzymaliśmy, mam rację? W końcu już widno... Mógłbym Ci potowarzyszyć. Znaczy... jeśli zechcesz. Nie musisz się zgadzać, ja... Obiecuję, nie będę Ci przeszkadzać – dokończył, zanim zdążyłem coś powiedzieć.
Spojrzał na mnie wyczekująco spłoszonym wzrokiem. Nim zdążyłem porządnie zastanowić się nad odpowiedzią, basior wykonał kolejny ruch. Otarł się głową o moją szyję, zostając tak na dłuższą chwilę. Serce biło jak szalone. On był tak blisko, że nie byłem w stanie trzeźwo myśleć. Robiłem to, co instynkt mi podpowiadał.
Polizałem go czule za uchem, żałując, że nie sięgam jego głowy. Miał taki cudowny zapach, o wiele przyjemniejszy niż woń mojej własnej matki. Położyłem po sobie uszy, wtulając policzek w miękką sierść. Nie przeszkadzało mi nawet coś na wzór obroży, umieszczone na jego szyi, od którego biła przyjemna, niższa niż jego ciało, temperatura. Mógłbym zostać tak aż do końca moich dni.
<Abir? Przepraszam, że tak mało dodałam do akcji ale uguwrighwruig>

8 komentarzy:

  1. Uguwrighwruig? Co to za powód ty humanisto od siedmiu boleści! Pisać siem nałucz!!11!1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yidkydjgzjkyxkhckgxurj

      Usuń
    2. Zgłosze cie na policje o gwałcenie polskiego języka!!!

      Usuń
    3. Zaraz to ja mogę zgwałcić twojego kota

      Usuń
    4. Mam cztery to sobie wybierz

      Usuń
    5. To może tego dużego który ma długie włosy

      Usuń
    6. Boniego? Tego puchacza grubatego?

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń