Wracaliśmy razem do jaskini po nieudanym polowaniu. Choć nawet nie można tak tego nazwać – po prostu chodziliśmy bez celu szukając jakiejkolwiek zwierzyny. Naprawdę nie rozumiem, czemu podczas tej zimy jest tak słabo z łowami. Zwykle w zimę było można znaleźć jakieś małe ptaki, a jeżeli się poszczęściło nawet jakiegoś zająca. Teraz jednak nasze tereny pogrążone są w specyficznej ciszy, zdającej się być jedynie zapowiedzią czegoś okropnego. Ogołocone drzewa oraz zmarznięta, żółta trawa dodawały swoje cztery grosze do i tak panującej w około aurze niepokoju.
Cisza przed burzą, powiadają. Słyszałem kiedyś od jednego z współpracowników o tym, że instynkt zwierząt na które polujemy jest o wiele czulszy niż nasz. Co za tym idzie, zwierzyna lepiej i szybciej wyczuwa zbliżające się niebezpieczeństwa. Jeżeli teraz pouciekała, to może zbliża się na nasze tereny coś, co może być katastrofalne w swoich skutkach. Na pewno nie będzie to ani obca wataha, ani nic w tym stylu. Spodziewam się chociażby jakiejś plagi czy klęski żywiołowej.
– O czym myślisz? – Przemyślenia przerwała mi Tibia, patrząca się teraz na mnie z lekką nutą ciekawości w oczach.
– Po prostu – odpowiedziałem bez namysłu. – Niepokoi mnie, że zwierzyna nam pouciekała – dodałem uznając, że moja odpowiedź była nie do końca na miejscu.
– Myślisz że nie wróci na wiosnę? – zapytała po chwili, tonem pozbawionych pozytywnych emocji.
Nie byłem pewny czy waderze załamał się głos, czy tylko mi się to zdawało. Jeżeli tak, czy to w takim razie oznacza, że tak długo kryjąca się w jaskini wadera zaczęła przejmować się watahą? Choć nie powinienem tak spekulować – może się okazać, że niepokój Tibii jest spowodowany egoizmem, niźli zmartwieniem o naszą watahę.
– Gdyby tak się stało, bylibyśmy w okropnej sytuacji – odpowiedziałem po przemyśleniu. – Nie mówiąc już o głodzie, zwierzęta na pewno miałyby jakiś większy powód na opuszczenie terenów niż jakaś tam zima.
– Uważasz że zbliża się na nasze ziemię klęska?
– Może nie od razu klęska, ale możliwe że coś się tutaj stanie.
I cisza. Przerwaliśmy nasz sztywny dialog. Waderze na pewno znudziło się już zadawanie pytań. Ja również nie chciałem kontynuować tej bezsensownej gadki. Nie wniosła nic do tematu, nie uspokoiła naszych nerwów ani nic z tych rzeczy.
– Ren! – Usłyszałem znajomy głos po lewej.
Odwróciłem łeb w stronę mojego brata i zatrzymałem się. Tibia zrobiła to samo.
– Czego? – zapytałem opuszczając powieki, spodziewając się że to ten stary pryk wysłał do mnie Tobiasa.
– Alfa kazała wszystkich powiadomić, że jutro po południu jest zbiórka – oznajmił. – Macie się spakować i zostawić swoje jaskinie tak, jak je zastaliście.
Wcześniejsza niechęć ustąpiła zdziwieniu. Podniosłem brwi, nie będąc pewnym w to, co właśnie przed chwilą usłyszałem. Wydawało mi się, jakby to wszystko było jedynie nieśmiesznym żartem.
– Wyprowadzamy się? – wzięła głos Tibia.
– Chyba – odpowiedział brat. – Nie wiem dokładnie o co chodzi, Lia nie mówiła żadnych szczegółów.
– A powiedziała czemu opuszczamy tereny?
Pokręcił głową.
– Wyjaśni wszystko na zbiórce. – Tobias spojrzał się na mnie nieodgadnionym wzrokiem. – Obecność jest obowiązkowa.
Zmarszczyłem brwi, a moje wargi zadrgały, unosząc się lekko do góry.
– Masz jakiś problem? – warknąłem.
– Żadnego, tylko…
– Myślisz, że nie pojawię się na zbiórce? – przerwałem mu.
– Spokojnie no. – Po jego minie mogłem poznać, że nie spodobał mu się mój ton. – Po prostu sobie przypomniałem, że nie pojawiłeś się od wczoraj w jaskini.
– To ci jeszcze stary nie powiedział? – Agresja wyleciała ze mnie tak szybko, jak we mnie wleciała.
– O czym?
– Kage wyrzucił mnie w z domu.
Tym razem to on uniósł brwi.
– Co zrobiłeś?
– Spałem do południa, a kiedy mnie obudził to powiedziałem, że sam mogę sobie zapolować – wytłumaczyłem.
– Trochę słaby powód by kogoś wyrzucić z jaskini – skomentowała Tibia.
Przez rozmowę z bratem w ogóle zapomniałem, że jestem tu z tą waderą.
– Pewnie czekał na tą okazję już od dawna – rzuciłem, pół żartem pół serio.
– Co się mu dziwisz, jak jesteś dla niego jak pasożyt – dogryzł Toby.
Posłałem mu mordercze spojrzenie, powstrzymując się przed odpowiedzią.
– Ty nie lepszy, znalazłbyś sobie w końcu swoją jaskinię. – Jednak musiałem odpowiedzieć.
– Mówisz tak, choć sam jeszcze wczoraj nie zamierzałeś się ruszyć z naszego rodzinnego kąta. – Uśmiechał się dokuczliwie. – I bądźmy szczerzy, pewnie spędziłeś dzisiejszą noc w tym mrozie na dworze.
– Otóż nie. – Tobias chyba zaczynał przesadzać.
– Jak nie? – Uniósł jedną brew.
– Spałem u Tibii.
– Kogo? – Lewy łuk brwiowy zrównał się wysokością z prawym.
– U niej. – Wskazałem łbem na waderę stojącą przy mnie.
Chwilę patrzył na nią zdziwiony, żeby po chwili powiedzieć:
– Współczuję ci. Czym cię zaszantażował żeby u ciebie spać?
– Też sobie współczuję – odrzekła Tibia, ignorując jego pytanie.
Spojrzałem się na nią wzrokiem będącym mieszanką zarówno zdziwienia jak i zawiedzenia.
– Ty zdrajco. – Zacząłem mordować ją spojrzeniem.
– Tym bardziej współczuję waszemu ojcu – dopowiedziała, tylko dolewając oliwy do ognia.
– Staruszek często narzekał na Rena, że jaki to on leniwy – mówił drugi zdrajca. – Jest jak taki wrzód na dupie, tylko śpi i marnuje zapasy. Pracować nawet nie pracuje! Niby jest łowcą, a na polowania nie chodzi! Pewnie to przez niego zwierzyna uciekła z naszych terenów. No wyobraź sobie, że będąc zającem widzisz takiego wypierdka, który szuka zwierzyny. Ja bym zwiewał na sam jego widok, bojąc się, że zostanę zarażony byciem NEETem – narzekał, tylko specjalnie mnie drażniąc.
– Nie masz czasem powiadomić też innych wilków o zbiórce? – zapytałem chcąc się powstrzymać przez uderzeniem go.
– Renuś się zdenerwował? - prześmiewał się, ignorując moje pytanie.
– Pytałem coś.
– No już, już. – Chyba się uspokoił. – Nie poganiaj mnie, chciałem po prostu porozmawiać sobie z braciszkiem, którego przecież teraz nie widzę na co dzień – wytłumaczył się udając niewiniątko.
– Nie ma mnie dopiero jeden dzień – odpowiedziałem, opuszczając trochę powieki.
– Naprawdę tylko jeden dzień? Zdawało mi się że minął chociażby jeden miesiąc! – szydził.
<Tibia? Nie umiem w dialog w trójkę, wybacz ;;;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz