2.02.2020

Od Mazikeen do Midnight'a

- Widziałeś
- Co widziałem?
- Widziałeś ducha
- To był duch?
- Jeden z dwóch
- Dwóch?
- To przed czym stoimy to drzewo Velherian. Drzewo które zawarło setki dusz dawnych wilków rodu Velherianów. 
- Jaki ród?
- Zaczynając od początku too - wzięłam głębszy oddech planując przytoczyć mu opowieść, którą poznałam od Rimmona - Setki tysiące lat temu przed wielką ciemnością zanim nastał nowy świat żyło trzynaście szanowanych rodów wilków. Wilki te były niezwykłe - każdy z nich był dwa razy większy niż te normalne, każdy z nich miał dwa razy więcej mocy, dwa razy więcej siły i dwa razy więcej magii. Dawniej Z racji że trzynaście wilczych rodów szybko się rozrastało i rozmnażało nastawało wiele kłótni i bójek pomiędzy nimi, aż w końcu pewnego dnia wszystkie klany były na tyle wielkie, że powstało trzynaście państw. Po nigdy nieustających wojnach na świecie zostały jedynie cztery najsilniejsze - Ród Velherian, Klan Nerveeres, Rodzina Syraxiv oraz Linia Yvorett. Dwa z nich zawarły przymierze skutecznie wybijając klan Syraxiv, jednak po jakimś czasie i tak nieufny i kruchy sojusz padł powodując ponowne zwrócenie się przeciw sobie Nerveeres i Velherian. skorzystała z tego Rodzina Yvoret zagarniajc w międzyczasie opustoszałe tereny w pobliżu obydwóch klanów, za które przyszło im srogo zapłacić. Velherian nie chciało oddać kawałka bezpańskiej ziemi, które miało w planach zagospodarować - ta sama ziemia po naradzie najlepszych taktyków z racji bycia wyjałowioną została skutecznie najechana a żyjące tam wilki nie dały rady sprostać obronie nowych terenów.  Powiększenie terytorium stało się piętą Achillesową. Przez nie wdarto się i wybito drugi z czterech pozostałych przy życiu rodów. Pamiątką po Yvorett pozostał aktualnie zgubiony medalion, niektórzy twierdzą że zmyślony.

 
                                     Znalezione obrazy dla zapytania: medalion"

Nieszczęściem dla Velherian stało się że podczas prowadzonego najazdu okazało się że pośród niby zaufanych dowódców maja szpiega. Nie zdążyli nawet wrócić do ziem ojczystych kiedy nadciągnął Klan Nerveeres. Utalentowani wojownicy poprzez zmęczenie nie dali rady się obronić. Jeszcze bardziej utalentowani magowie wiedzieli że spotka ich klęska. Poczęli więc na tyłach tworzyć cienistą inkantację łącząc ze sobą swoje umysły i wszystkie sfery mroku jakie znali. W ten sposób powstało drzewo rodu Velherian, drzewo w którym przez ciemność zawarte zostały dusze wszystkich walczących tam żołnierzy, drzewo które zostało napędzone niezwykłą energią magiczną, energią o jakiej posiadaniu każda inna istota nawet nie śniła. To co teraz czujemy stojąc w jego pobliżu to nic w porównaniu z tym, co jeszcze kryje, co kryje w swym wnętrzu. Wilki mające mrok w swojej duszy są w stanie dojrzeć duchy drzewa. Uważać trzeba, albowiem nie jest prawdą że istnieją tylko dobre byty pozamaterialne. Są i te złe i te dobre, wesołe, a nawet opętane czy chore psychicznie. Uważać trzeba, bo niektóre z nich są na tyle silne że potrafią omamić czy też opętać wilka. Strzeżcie się przed złymi, albowiem one nie raz doprowadzają do samobójstw rozkoszując się tym i zyskując większą siłę. Radujcie się kiedy spotkacie te dobre, albowiem one przyszłość czasem zdradzić potrafią i są bytami tak łagodnymi, że i życie ocalić mogą - mój cichy i mroczny głos, a pod koniec lekko zachrypnięty ucichł. Midnight zadrżał przy końcu opowieści, po chwili ciszy samemu się odzywając
- A co y Klanem atakującym Velherian?
- Nervereers? - Basior automatycznie skinął głową - W późniejszym czasie władze nad nimi zyskał przywódca, który poprzez swoje złe sprawowanie rządów doprowadził do wyginięcia prawie całego klanu. Podobno gdzieś na świecie istnieje dwójka potomków tego Rodu, która ukrywa się w lasach nie chcąc dołączać do żadnej watahy - wiedzą że spowoduje to następne wojny i niezgody na świecie i nie chcą przeżywać jeszcze raz tego samego.

Odchrząknęłam, aby pozbyć się chrypki.

- A teraz czas wracać, oddaliłeś się od stada nikomu o tym nie mówiąc. Gdyby nie to że mam na Ciebie oko jak już zauważyłeś mogli by uznać Ciebie za dezertera, po czym zabić dla bezpieczeństwa. W momencie w którym stado wędruje nie waż się oddalać na tak wielkie odległości. - ponownie zabrałam głos - czuję ich zapach, polecimy, będzie szybciej.

Wzbiliśmy się prawie równocześnie w powietrze. Basior widocznie zamyślony leciał w moim pobliżu, a ja kierowałam się w stronę naszego stada. No cóż, jego szczęście że Alpha kazała mi pilnować tego szczyla.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz