3.02.2020

Od Lii - papa moi drodzy

Czułam się... nieswojo. Przechodziłam po pałacu, w końcowej części ogrodu. Fontanna wydawała przyjemny odgłos plusku wody, podczas gdy zapach zielonych liści i roślin rosnących w tym pomieszczeniu, zdawał się wymazywać świadomość o tym, iż jest zima, a ja utknęłam na nowych terenach, które mnie od siebie odpychają. Pomimo iż były zamieszczone w górach, które były jedną z bardziej lubianych lokacji, nie potrafiłam się zadomowić. Bezsenność, stres, poczucie iż życie ssie bardziej niż zazwyczaj. Crystal ma swoje życie, Shion gdzieś wybył, wataha się zadamawia a... tutaj popatrzyłam na swoje opuszki w przednich łapach siadając. Westchnęłam, przejeżdżając sobie prawą łapą po pysku w górę, tym samym uwalniając przód pyska od zwisających, prostych włosów.


- Crystal - odezwałam się, gdy następnego dnia widziałam samicę, właśnie wychodzącą z pałacu. Wielka jaszczura zatrzymała się, by na mnie popatrzeć krzywo. Wiedziała po co ją wołałam - zrobisz to co ja, czy wybierzesz inną drogę? - Crys pomyślała przez chwilę, patrząc w niebo
- Możliwe iż pozwolę by pochłonął mnie las, bym mogła zreinkarnować się w nowym ciele, pozbawionym wspomnień.... albo znajdę jakieś stado, co będzie trudne. Pewnie jak się nie uda, to wtedy zacznę rozważać opcję oddania swojej energii życiowej. - Kiwnęłam głową ze zrozumieniem, po czym odeszłam nieco, kierując się w dalszą część pałacu. Zapamiętałam już każdy zakątek tych terenów. Wyszłam wschodnią częścią wejścia pałacowego, kierując się ku Lignum. W pewnym sensie wyświadczyłam bogom przysługę, więc, chyba raczej powinnam odebrać swoją nagrodę. Nie znikli. Całą drogę przeleciałam, nie chcąc brudzić sobie łap w błocie i śniegu. Z góry, wszystkie wzniesienia jak i cała kraina wydawała się wielką podkową, odgradzającą tereny od reszty świata, z wejściem od jednej strony. Uśmiechnęłam się pod nosem, przyśpieszając swój lot, by chwilę później mieć problemy z zahamowaniem, gdy chciałam wylądować na pokrytą śniegiem ścieżką z płaskich kamieni. Chwilę później weszłam po schodkach w górę, by zatrzymać się na płycie przy rosnącym tam, o tej porze bezlistnym drzewie. Wzięłam wdech, by wyszeptać kilka słów przyzwania. Nie miałam ofiary, jednak nie obchodziło mnie to. Bogowie aktualnie mieli rozregulowany plan istnienia.
- O co chodzi? Mam nadzieję że to coś ważnego - usłyszałam głęboki, jednak melodyjny głos. Odwróciłam głowę, by spojrzeć na źródło dźwięku. Na jednej z gałęzi siedziała Aurora, patrząc na mnie z góry.
- Pewnie już wiecie co mnie trapi, o ile patrzyliście na moje poczynania podczas ostatnich dni - odparłam spokojnie. Samica przyjrzała mi się uważnie, po czym skinęła głową - czy jest możliwość zamienienie mnie w ducha terytorialnego, oprowadzającego i chroniącego różne tereny? - Samica spojrzała na mnie zaskoczona, i przez jakiś czas nie odpowiadała na moje pytanie. Zdawało się, iż jednym dźwiękiem był wiatr, wydający charakterystyczny gwizd, oraz poruszające się konary drzewa.
- Jest taka możliwość - odezwała się w końcu, zdając sobie sprawę, iż chcę się oddzielić od reszty grupy jak i poprzedniego życia - musiałabyś tylko zrobić coś ze swoim ciałem, twoja manę na coś przeznaczyć i wypić eliksir.
- Jaki eliksir
- Drogi
- I tak już wyświadczyłam wam przysługę - burknęłam, rzucając samicy wyzywające spojrzenie. Ta bez słowa po chwili ciszy i wojny prowadzonej ze mną na spojrzenia, zeskoczyła na ziemię, po czym stworzyła portal w kamieniu.
- Choć - powiedziała zimnym, nie wzruszonym tonem, po czym weszła w portal.


Eliksir był beznadziejny w smaku, nie powiem. Chociaż potem ten smak już całkowicie stracił. Już nawet woda miała go więcej. W dodatku nie był płynny. Znaczy był, ale bardziej to przypominało picie płynnej mgły. Teraz siedziałam sobie na złotym okręgu w sali przyjęć, czując jak moja mana ucieka. Miałam mało czasu. Gdy tylko słońce schowa się za horyzontem, moje ciało zniknie, a dusza gdzieś uleci. Spojrzałam na Crystal, siedzącą obok. Było od niej czuć niepokój i coś jeszcze, czego nie potrafiłam rozszyfrować. Przede mną na dole siedziały pozostałe po wędrówce wilki, patrzące po sobie zdezorientowane. Westchnęłam z dezaprobatą.
- Pewnie zastanawiacie się, czemu was tu wszystkich zgromadziłam - zaczęłam przemowę, memicznym tonem - widzicie.... jakby to powiedzieć. Hmmm.... tak jakby więcej mnie w tej postaci nie zobaczycie - uśmiechnęłam się kwaśno, pokazując wszystkie ząbki. Wilki wyglądały jakby nie do końca rozumiały, co w sumie mnie nie dziwiło.
- Powiedzmy, iż odchodzę oficjalnie z watahy, jednocześnie nadal z nią będąc. Tym samym, zrzekam się swoich obowiązków, przy okazji na koniec robiąc pewne reformy - tutaj było już większe poruszenie, chociaż raczej nie z tego powodu iż odchodzę.
- To kto zastąpi twoje miejsce? - odezwał się najgłośniejszy głos z tłumu.
- O właśnie, dobre pytanie! Powinien moje obowiązki przejąć betha, JEDNAK. - tu spojrzałam z tym takim wrednym, pobłażliwym uśmieszkiem na Kage - najstarszy z nich najchętniej by wszystkich wyruchał na kasę, jakby tylko mógł. Mogłabym również oddać stanowisko młodym bethom, aleeeee... - zamknęłam oczy przekrzywiając głowę. Moja energia już prawie całkowicie uciekła, a promienie słońca schylały się ku końcowi. Potrząsnęłam głową, by kontynuować. Nie ma co owijać w bawełnę - Tsumi zastąpi moje miejsce. Zna te tereny i kulturę - rozległy się pomruki niedowierzania i złych opinii. Sama młoda samica, spojrzała z przerażeniem na swoich opiekunów i przywarła do łapy Arietesa - Velganos, Mazikeen i Zahira będą pełnić funkcje rady. Będą sprawować opiekę nad Tsumi, oraz nauczą ją życia w watasze. Są ponad Bethami, i prawie nie różnią się od alph. Poza tym podzielą się obowiązkami. Nie musicie dziękować za utrudnianie wam życia. Jak ktoś chce dywaniki ze skór szczeniąt które zdobyłam podczas jednej z mojej podróży to proszę kierować się do Crystal. Miłej nocy - uśmiechnęłam się, po czym wstałam, próbując nie upaść. Energia zaczęła uchodzić jak z dziurawego balonu z wodą. Wszystkie zgromadzone wilki siedziały w milczeniu, patrząc na moją postać. Powolnym krokiem zeszłam na dół, po czym potruchtałam do pomieszczenia w którym spałam. Po chwili siedziałam na zimnym kamieniu, patrząc otaczające mnie pomieszczenie. To nie była moja jaskinia z grzybami i ciepłym mchem. Za stara jestem na takie wędrówki. Nie chodzi mi raczej o starość fizyczną. Popatrzyłam w górę z uśmiechem na wpadające do środka promienie światła, po czym moje ciało zniknęło, a dusza zaczęła płynąć na stare tereny.

2 komentarze:

  1. Czyli to jest już martwe, czy nadal ktoś to prowadzi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prowadzi, napisała że przywódcą jest Tsumi, a pomagać jej będzie rada

      Usuń