23.02.2020

Od Vespre c.d Tsumi

Biała kulka od początku dnia robiła zamieszanie w naszym sierocińcu. Już przyzwyczaiłem się do tego, że za każdym razem kiedy Tsumi jest u nas, w środku panuje zamęt. Nie lubiłem tego wszechobecnego chaosu, dlatego zawsze starałem się trzymać na uboczu gdy starsza waderka się pojawiała. Niestety, dzisiejszego dnia stanie w cieniu mi się nie udało. Wtedy, kiedy byłem zajęty gryzieniem ogonu mojej mamy, biało futra zdecydowała za mnie, że będę testerem jej zatrutego jedzenia. Nie dała mi nawet momentu, żebym mógł wyrazić swoją niechęć! Po prostu podbiegła do mnie i oznajmiła swój wybór.
Znając życie i tak, teraz gdy już wszystko zostało postanowione, nie mam żadnego wyboru. Nawet jeśli teraz spróbuję wykręcić się z jej dziwnego planu, ona i tak znajdzie jakiś powód by i tak wcisnąć mi do ust to coś, czego mam być testerem. Dziewczyny zajęły się przyrządzaniem tych dziwnych bułek. Miałem jeszcze trochę wolnego czasu, zanim zmuszą mnie do spróbowania. Nie wykorzystałem go jednak na ucieczkę – przyglądałem się mrówką, których akurat w tym kącie było od groma. Dziwne stworzenia. Złożone z kulek, mieszczące się w szparach i żywiące się nie wiadomo czym. Bo jak takie małe coś ma upolować sobie jakąś zwierzynę? A może w ścianie mają swoją matkę, od której piją mleko, tak jak ja jeszcze przed paroma tygodniami, według opowieści mojej mamy.
Wyobrażając sobie wielką mamę mrówkę nie zauważyłem, że minęło już sporo czasu. Zorientowałem się dopiero wtedy, kiedy irytujący wypierdek zaczął mnie wołać. Nie zdążyłem się jednak odwrócić nim ta zdążyła do mnie doskoczyć i boleśnie ciągnąc za ucho, poprowadzić do czekających pączków. Nawet powtarzanie w kółko „ał ał ał” i „puść mnie!” nie dało żadnych skutków. Dopiero gdy doszliśmy do celu, przestała mnie szarpać w ucho.
– Jedz. – Podsunęła pod mój nos brązowiutkie oraz okrąglutkie bułeczki, polane z wierzchu zaschniętym na wpół białym czymś.
– Nie jest trujące? – zapytałem obwąchując jedzenie.
– Przekonamy się. – Uśmiechnęła się wrednie.
Skrzywiłem się i niepewnie ugryzłem kawałek wypieku. Wbrew tego, czego się spodziewałem, pączki były naprawdę smaczne. Zjadłem całego, czując że chcę jeszcze więcej.
– I jak? – zapytała Tsumi.
– Przepyszne – pochwaliłem, oblizując wargi z resztek dżemu.
Wszystko było tam tak strasznie słodkie. Chciałem jeść więcej, ciągnęło mnie do pączków jak sierść po naelektryzowaniu do ściany.
– Jest więceeej? – zapytałem nie mogąc się opanować.
– Dostaniesz jak inni też spróbują – powiedziała i poszła częstować moją mamę oraz inne wilki z sierocińca.
Niezadowolony czekałem na swoją kolej. Nie wiem, czy byłem tak niecierpliwy, ale moje kończyny same z siebie zaczęły drobić w miejscu. Nie, chwila. One drżały. Tak, jakby było mi zimno. Ale przecież czułem, że jest mi ciepło. Aż za gorąco. Gotowałem się od środka, czując coraz większą chęć spałaszowania tacy z pączkami. Oblizywałem ścierpnięte wargi, rozglądając się niespokojnym spojrzeniem po całym pomieszczeniu. Kiedy w końcu ta Tsumi przyjdzie? Pączków chyba powinno starczyć na drugą rundę. Może powinienem jej poszukać? Wstałem i niepewnym, chwiejnym krokiem ruszyłem tam, gdzie znikła waderka.
– Vespre? – usłyszałem głos mojej matki.
Spojrzałem w jej stronę, jednak to co zobaczyłem, przyśpieszyło bicie mojego serca. Co to jest, to co stoi tuż za plecami mojej mamy?! Przewróciłem się podczas próby odsunięcia się jak najdalej od tego czegoś.
<Tsumi? >D>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz