30.04.2018

Od Mateo do Vergila

Jej, wreszcie mam forma w zakładce! :D
Ten cały Leo miał rację - wilk wyglądający jak zmokła kura stanowi widok wręcz przezabawny. Vergilowi nie było jednak do śmiechu.
- No i z czego wyjesz? - rzucił ze złością, otrzepując się z wody.
- Wyluzuj - odparłem, wstając z ziemi - przynajmniej się trochę ochłodziłeś, a w tym gorącu futro zaraz ci wyschnie.
Niestety, mój kolega wyglądał, jakby prędzej miał mi to futro wepchnąć do gardła. Zanim zdążyłem jeszcze coś powiedzieć, prychnął jednak tylko i niespodziewanie sobie poszedł. Tak po prostu.
- Hej! Dokąd idziesz? - zawołałem za nim, zerkając na szczeniaki, które powoli zaczynały się męczyć szukaniem jaj. Basior rzucił mi ciężkie, a zarazem pobłażliwe spojrzenie.
- A od kiedy niby dalej muszę się z tobą trzymać i niańczyć te bachory? Idę, gdzie chcę.
Przez chwilę chciałem jeszcze za nim zawołać, że tak właściwie to nie do końca, bo to nie jego teren, ale stwierdziłem, że wszystko mi jedno. Jeśli tak bardzo nie chce zostawać, to niech idzie i zatruwa inne społeczeństwo. Lasów jest dużo.
- Ren! Kalli! Nico!...Ech, i wszyscy inni! Chodźcie! - krzyknąłem. Szczeniaki niemrawo podeszły i ruszyliśmy w drogę do domu. Wlokły się jak muchy w smole, bo ich krótkie łapki najwyraźniej nie wytrzymały przeciążeń przy szukaniu pisanek. Szczególnie jęczał Ren, bo nie do końca legalnie nażarł się jajek i bolał go brzuch. Wreszcie jednak doszliśmy, a że robiło się już późno, mama położyła rodzeństwo spać. Ja natomiast udałem się na spacer.
Wędrowałem sobie jakąś ścieżyną tuż obok pewnego stromego zbocza, kiedy przed oczami mignął mi czarny kształt. Jakkolwiek szybko by tego nie zrobił, zdążył już skojarzyć mi się z pewną osobą, Vergilem.
Kiedy odszedłem na parę kroków od skalnej ściany (potykając się przy tym o kamień), zobaczyłem, że w pewnym momencie przestaje ona być skalna, a staje się dziurawa. I to właśnie w tym punkcie, który samym swoim wyglądem zdawał się mówić "Daj mi spokój, bo jak nie, to odgryzę łapki", zniknął basior. A więc nie opuścił terenu watahy. Mhm.
Ciekawe, co się stanie, jak tu trochę posiedzę...?
<Vergil?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz