19.07.2021

Od Vili do Rena

Czasem życie samotnika przyprawiało mnie o dreszcze...Ciągłe bitwy z myślami i próby znalezienia sobie czegoś do roboty, gdy jest się całkowicie samemu nie są takie proste. Od dawna nie rozmawiałam z nikim innym jak z głosem w mojej głowie i rodzeństwem... Często pytają mnie co u rodziców, a ja nie mam serca dać do zrozumienia biednym duszyczkom moich zmarłych braci i sióstr, że niedługo miną cztery lata odkąd nie widziałam się z naszymi rodzicami... Cieszę się z mocy przekazanych mi przez ojca, ale czasem to w jaki sposób muszę decydować jak ich użyć jest wyczerpujące i ciężkie … Nie jestem w stanie powiedzieć im prawdy dopóki ich nie znajdę, a jednak chciałabym już móc przestać oszukiwać duszki małych szczeniąt, bo wiem, jak ciężko będzie mi to wytłumaczyć po znalezieniu rodziców... Wiem, że ich znajdę. Muszę.
Dzień zapowiadał się obiecująco. Upał był okropny już przed południem i przez gorąc w ogóle nie chciało mi się jeść... Jednak zmusiłam się do pójścia nad oczko wodne i zjedzenia chociaż kilku owoców czy roślin z tamtych stron. W końcu kilkudniowa głodówka na rzecz słońca i wyczerpujących temperatur nie doda mi sił do walki czy obrony w razie niebezpieczeństwa. Nad oczko wybrałam raczej prostą drogę - zwykłą leśną ścieżką prowadzącą przez niezagęszczone i nie zachwaszczone miejsca w lesie. Nie miałam ochoty dziś na przeciskanie się przez krzewy i roślinność leśną, bo ledwo co moje łapy wytrzymywały na rozgrzanym piachu czy ściółce … Było około 35 stopni, gotowałam się od środka. Droga ścieżką była też najszybsza, po niecałych piętnastu minutach byłam na miejscu, ale... nie byłam tam sama. Wychylając się zza połamanego przez wichurę dzień wcześniej drzewa zauważyłam postać innego osobnika. Także postanowił wybrać się nad oczko w ten upał i powylegiwać się w cieniu nad chłodną i orzeźwiającą wodą. Dość duży, ciemny i zgrabny wilk czyścił swój pysk łapkami mocząc je co chwilę w oczku wodnym. Widać było, że nasłuchuje. Nic dziwnego, sama nasłuchiwałabym będąc samemu w lesie nad oczkiem, bo znając życie nie tylko ja znam to miejsce. Nie mogąc jednak wytrzymać z pragnienia postanowiłam się wyłonić i zapytać chociażby o to, czy nie będę przeszkadzać. Ryzykowałam. Na ogol wilki widząc obcego osobnika nastawiają się bojowo, bo nigdy nie wiadomo jakie kto ma zamiary. Kiedy wyszłam zza drzewa basior poderwał się do siadu i spojrzał na mnie badawczo:
- O proszę, ktoś tutaj przyszedł do mojego bajorka. - powiedział nagle. Miałam wrażenie, że z wywodem.
- Twojego? Bywam tu naprawdę często i widzę Cię tu pierwszy raz od dłuższego czasu. Poza tym nie widzę nigdzie podpisu. - odpyskowałam.
- Jeszcze tego nie zrobiłem, ale zrobię w najbliższym czasie. Po co tu jesteś? - zapytał już nieco spokojniej, ale wciąż czujnie.
-Jest 35 stopni w cieniu... Szukam wody, chociażby do napicia się, bo moje łapy zaraz odpadną, a zbliża się 12:00. Największy gorąc. - odparłam i podeszłam do wody z zamiarem napicia się. Basior nie spuszczał ze mnie wzroku, widziałam jak wysuwa pazury, więc postanowiłam mieć tryb obronny na wodzy w razie gdyby zaatakował, ale uznałam, że pokaże też klasę is pytałam go z gracją:
- Czy jaśnie szanowny kawaler pozwoli mi przysiąść się i skosztować orzeźwiającej wody z tego bajorka, czy będzie stroszył na mnie pazury? Nie mam złych zamiarów. Jestem nowa na terenie, przypałętałam się tutaj i dostałam ''wejściówkę''.
- Oh... - zaskoczony parsknął - Jesteś tutaj nowa? Jak Ci na imię? - zapytał z tym samym badawczym wzrokiem co na początku.
- Wydaje mi się, że z czystej kultury to samiec powinien przedstawić się samicy. - zachichotałam i skończywszy pić wodę usiadłam kawałek dalej w bezpiecznej odległości ukazując swoją piękną, podpalaną bielą i turkusem kitę.
- Możliwe. Jestem Ren. Urodziłem się tu i mam raczej prawo zapytać Cię o chociażby imię. W końcu to Ty przypałętałaś się do mojej Watahy.
- Twojej? - zapytałam sarkastycznie. Wyglądał na dość młodego wilka, nie sądziłam, że Wataha może być jego.
- Mojej, bo się tu urodziłem. Jestem jej członkiem od szczeniaka... Więc? Nie będę atakował swoich... - basior wstał i podszedł do mnie, zataczając koło wokół mnie próbował poczuć mój zapach i poznać moją osobę bliżej.
- Vila. - odpowiedziałam obracając się w jego kierunku szybko. Staliśmy teraz kilka kroków od siebie, miałam wrażenie, że Ren nie ufa mi i będzie atakował. Czułam, że atmosfera robi się bardziej napięta i przygotowując się na obronę czujnie, nastroszyłam się. Powoli przywoływałam głos w mojej głowie, by ewentualnie wpłynąć na jego umysł, ale wilk nagle...

Ren? ;>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz