19.07.2021

Lyn CD. Wihna

Siedzieliśmy przez dłuższą chwilę myśląc nad jakimiś życzeniem, ale niestety nie bardzo wiedzieliśmy co było by odpowiednie. Wieczorem stwierdziliśmy, że musimy omówić tę sprawę z Alfą. Po wspólnym posiłku pożegnaliśmy się i rozeszliśmy się w swoje strony.

*~*~*~*~*

Długo się nie spotykaliśmy w sprawie przedziwnego dżina z pozytywki. Tak długo że znowu wróciłem do swej normalnej formy. Przyszło lato a wraz z nim gorąco, którego niestety nie znoszę za dobrze. Gdy pogoda zaczęła mi doskwierać nawet w swojej zlodowaciałej jaskini, udałem się do dobrze znanej mi szamanki z nadzieją na zaklęcie jakiegoś chłodzącego talizmanu, czy totemu.
Stworzyłem sobie lodowy kapelusz i z nim na głowie szedłem w kierunku kamiennego wodospadu, za którym to wilczyca ma swoje mieszkanie. Miałem ze sobą również trochę cenniejszych kamieni oraz torbę suszonych ziół, gdyż taki sprzęt zaleciła mi zabrać młodsza szamanka Eve, którą to roztrzepaną minąłem po drodze.
Gdy w końcu dotarłem na miejsce mój kapelusz zdążył się roztopić. Przed wejściem do domu wilczycy zebrałem z siebie nadmiar wody i podlałem nią pobliski krzak.
-Wichna? Jesteś w domu? - zapytałem. Nie usłyszałem odpowiedzi, ale nie musiałem się wysilać bu usłyszeć huk i odgłos tłuczonego szkła dobiegający ze środka jej jaskini. Niewiele myśląc wszedłem do mieszkania wilczycy. Mrużyłem oczy by dostrzec cokolwiek w panującym w tym miejscu mroku. Już po krótkiej chwili jednak dostrzegłem niepokojący cień, który rozrzucał przedmioty znajdujące się na półkach.
-stój! - warknąłem w stronę tworu, na co ten spojrzał się na mnie swymi pustymi, czarnymi oczyma. Stworzenie zaśmiało się i podpełzło do mnie, na co w odpowiedzi wytworzyłem wkołoł siebie 5 lodowych sztyletów, które to podtrzymywałem telekinezą. Istota zatrzymała się około metr przede mną.
-nie zbliżaj się- mruknąłem przyjmując pozycję gotową zarówno do skoku jak i gwałtownego zwrotu w kierunku wyjścia. Przyjrzałem się stworzeniu które, jak się okazało nie było do końca materialne. Było stworzone jakby z czarnej mgły, albo cienia, mogło jednak przemieszczać przedmioty i miało czarne, puste oczy, które to płakały jakąś czarną mazią. Cienista istota ewidentnie wpatrywała się we mnie, tak jak ja w nią. Mając ów stworzenie na oku, zacząłem ostrożnie się wycofywać.
Nie przeszedłem ani pół metra, gdy stworzenie nagle zaatakowało. Moje sztylety nie zrobiły mu krzywdy, przelatując jedynie przez dziwny twór, za to czarna mgła wbiła się w moje ciało, czym sprawiała mi potworny ból. Nie byłem w stanie nic zrobić. Desperackie próby zrzucenia, czy zadrapania przeciwnika nic mnie dały. Byłem zmuszony się poddać. Cienista pokraka zadbała nawet o to bym nie krzyczał, wpychając mi swoje mgliste łapska do pyska i tym samym utrudniając mi oddychanie. Nawet nie zauważyłem kiedy w jakiś sposób odcięła mnie od rzeczywistości. Nim to jednak nadeszło w kątem oka dostrzegłem białą smugę. Wydawała mi się ona dziwnie znajoma znajoma.

*~*~*~*~*

Do jaskini pogrążonej w mroku mgły cienistego demona wbiegła Wichna, która to wracając z centrum zauważyła, że z wnętrza jej domu wydobywa się czarna mgła. Zdenerwowana wilczyca ledwo co widziała wyciągniętą przed siebie własną łapę. Nic więc dziwnego, że była ogromnym szoku gdy dostrzegła wijące się ciało nieprzytomnego Lyna, w które to próbował wbić się tajemniczy demon. Nikt nie wiedział dlaczego. Nawet sam demon, tego nie wiedział. Najwidoczniej po prostu uznał Lyna za odpowiednie naczynie  na jego demoniczne, wszędzie rozlewające się już moce. Wadera z początku nie bardzo wiedziała co zrobić, jednak po dosłownie 5 sekundach doskoczyła do biednego basiora i wzięła się do swojej roboty. 

*~*~*~*~*

Gdy tylko otworzyłem oczy, ukazał mi się dobrze znany, okropny widok. Zasypane piaskiem ruiny, w których to doszło do pamiętnej strzelaniny.  Byłem ów czas zwykłym szeregowym. Doskonale pamiętam ten dzień, choć tego nie chcę. Próbowałem zamknąć oczy, by oszczędzić sobie widoku, rozsadzanych wnętrzności, mych towarzyszy, ale nie mogłem tego zrobić. Byłem zmuszony patrzeć na to wszystko po raz kolejny. ~To tylko głupi koszmar~ myślałem. Miałem co do tego 100% pewność. Nie wiedziałem jednak, jak się z tego koszmaru wybudzić. Cała scena powtórzyła się wbrew mojej woli jeszcze z pięć razy, po czym poczułem przeszywający ból w klatce piersiowej i głowie. Wszystko pokryła ciemność, a ja znów byłem cierpiącym katusze wilkiem. Opuściły mnie niemal wszystkie siły, nie czułem już niczego oprócz czyjejś obecności i co jakiś czas przeszywającego moje ciało bólu. W czarnej pustce, jakieś dwie długości ogona przede mną stała niemal idealna kopia mnie. Miała jednak ciemniejsze oczy, z których niczym łzy wypływała czarna mgła. Ów mgła rozpływała się gdy tylko miała spadać na ziemię.
-Od dzisiaj będziesz się mnie słuchał - powiedział stanowczym, chłodnym głosem
-Kim niby jesteś, że mam się Ciebie słuchać? - warnkąłem w jego stronę, jeżąc przy tym sierść. Postać się zaśmiała po czym przeszyła mnie wręcz palącym, a zarazem pustym wzrokiem. Wilk podszedł bliżej mnie. Niemal stykaliśmy się nosami, gdy zaczęliśmy się mierzyć wzrokiem. Nagle coś ukuło mnie w serce. Skuliłem się, a demoniczna wersja mnie się zaśmiała. Momentalnie ścięło mnie z nóg. Nim jednak zamknąłem oczy zobaczyłam jak pysk ów wilka pokrywa nagły niepokój. Następnie odpłynąłem po raz kolejny. 

*~*~*~*~*

Poderwałem się gwałtownie do siadu i zaciągnąłem się powietrzem. Poczułem dodatkowy ciężar na karku. Był to czerwony kamień, zapewne rubin, który powoli przybierał barwę fioletową.
-Lyn, jak dobrze, że się obudziłeś! - zawołała z ulgą Wichna, która siedział tuż obok mnie.
-Dziękuję za pomoc - zwróciłem się w jej stronie ze szczerym, choć słabym uśmiechem. Byłem wykończony, sam nie jestem pewny czym. Wstałem ostrożnie z zamiarem udania się do Antilii po zioła na wzmocnienie. Nie chciałem więcej pokazywać swojej słabości przy Wichnie. Wilczyca nie protestowała, jednak szła kilka kroków za mną. Nim się obejrzałem, znowu byłem przykuty do ziemi, tym razem się dusząc. W siadzie podpartym odkaszlnąłem czarną, gęstą maź, niestety brudząc przy tym podłogę wadery. Ledwo złapałem oddech i znowu musiałem pozbyć się dziwnej substancji z moich dróg oddechowych. Wichna doskoczyła szybko do mnie i gładząc mnie po plecach, mówiła coś do mnie, jednak ja znowu traciłem kontakt z rzeczywistością. Znów miałem mroczki przed oczami i niestety nic nie wyniosłem z jej słów. Dźwięki zlały się w jedną, zaszyfrowaną całość i towarzyszyly rosnącemu bólowi głowy i gorączce. Przeszły mnie zimne dreszcze i czułem, że lada moment znowu mnie zetnie. Spojrzałem słabo na waderę, której twarz widziałem jak zza mgły. Słaby wyszeptałem:
-Po...mocy...- po czym opadłem wykończony na łapy wilczycy. Znowu nastała ciemność. Ostatnie co czułem, to powoli wypływająca z mojego pyska i płuc gęsta substancja oraz obecność wadery, która to gładziła mnie wzdłuż karku, do momentu, aż całkiem straciłem kontakt ze światem zewnętrznym i przestałem czuć niemal wszystko. Tylko ból pozostał. 


Wichna? 

<Dziwny demon pozostawił w Linie cząstkę swojej mocy, która nie chce być przyjęta przez jego ciało. Ów moc jest na tyle potężna, że basiorowi może grozić śmierć. Jesteś w stanie mu jakoś pomóc? czy tego chcesz? Poślesz po pomoc? pamiętaj, że teraz liczy się czas. Ciało Lyna wytrzyma 24h w historii. Potem wilk umrze poprzez uduszenie. Po więcej szczegółów proszę na pw. Pozdrawiam>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz