27.07.2021

Od Shiry CD Tobiasa

 Powstrzymała chichot, obserwując uważnie, jak Tobias próbuje znaleźć wygodną pozycję. Kamienie nie były wygodne. I nic temu nie zaprzeczy.
Jego następne słowa sprawiły, że w głowie waderki zagościły kolorowe wspomnienia. No, nie do końca kolorowe. Nie spodziewała się takiego pytania. Musiała się zastanowić, jak to w ogóle się stało, że tak wredna, uparta tygrysica postanowiła wtedy uratować byle wilczka? Przeniosła wzrok lekko w górę, popadając w głębokie zamyślenie. Będzie musiała ją kiedyś o to zapytać.
– Wiesz… Na początku Rayla była dużo bardziej opiekuńcza i – tu zaśmiała się lekko – znośna. Teraz zrobiła się opryskliwa i drażliwa przy kimkolwiek innym niż przy mnie. Chyba dużo lepiej jej się żyło, kiedy wędrowałyśmy tylko we dwie, niż teraz, gdy zaraz obok ma całą watahę pełną najróżniejszych wilków. Ona to definitywny samotnik. Ale mimo wszystko nadal łączy nas bardzo silna więź, okna chyba wciąż gdzieś głęboko czuje, że musi mnie chronić. Gdyby nie ona, to zeżarłyby mnie umarlaki, wiesz? Zaatakowały tak nagle, nie pamiętam ile ich było, ale były strasznie silne, próbowałam się bronić ze wszystkich sił, ale byłam wycieńczona i już chciałam się poddać, ale nagle zjawiła się Rayla, porozwalała wszystkich, tak jakby byli miękkimi zabawkami i zabrała mnie gdzieś z dala od tamtego miejsca – zupełnie beztrosko zachichotała na koniec, jakby tamte wydarzenia teraz już w ogóle nic nie znaczyły.
Znowu odpłynęła we wspomnienia. Tylko na chwilę, zaraz wracając na ziemię i zerkając na Tobiasa, najwyraźniej analizującego jej słowa.
– Znowu za dużo mówię, wybacz.
Basior zastrzygł czujnie uszami.
– Nie nie, nic nie szkodzi.
Skrzydlata uśmiechnęła się lekko, z ulgą. Nie lubiła, jak inni czuli się źle przez jej przytłaczający charakter. Stuknęła pazurami przedniej łapy o kamienną posadzkę, ciesząc się spokojem.
Jednak spokój nie mógł trwać długo. Oczywiście, to było do przewidzenia, że zaraz zjawi się Rayla, znudzona brakiem kogokolwiek do denerwowania. No i się zjawiła. Wkroczyła przed ich oblicza dumnym, mocnym krokiem.
– Cześć, Shira i ty tchórzliwy panikarzu – mruknęła i uśmiechnęła się paskudnie, oblizując kły.
Waderka wypuściła ze złością powietrze z płuc. Bezczelna!
– Zachowuj się! Ile ty masz lat?
– Mnóstwo, jakbyś zapomniała.
– To może spróbuj zachowywać się adekwatnie do swojego wieku? – pisnęła – chodź stąd Tobias, Rayla zostaje – wyraźnie podkreśliła ostatnie słowo.
I wstała, zadarła łebek do góry, kierując się do wyjścia z jaskini. Nie spojrzała nawet, czy jej współlokator w ogóle za nią podążył. Jednak wątpiła, że chciałby zostać sam na sam z tą tygrysicą. W ciągu paru sekund usłyszała kroki za sobą.
Światło dnia przyjemnie zatańczyło na ich pyskach. Ah, świeże powietrze. Takie piękne i ciche, bez niemiłych słów dookoła. Tylko dźwięki pobliskiej zwierzyny, ptaków, szum drzew i zielonych traw, delikatnie kołyszących się na słabym wietrze. Idealna harmonia.
– Chyba nie byłam za ostra, co? – zachichotała – co teraz robimy?

<Tobias?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz