3.04.2019

Od Aarona cd. Gemini

Nigdy nie przypuszczałbym, że znajdę się w takiej sytuacji. Bóg wie skąd pojawiła się dziwna wadera i mówi, że jest przyjaciółką Gemini! Poprawka. Była przyjaciółką. A sam wyskok z propozycją mnie zaskoczył. Posługiwanie się magią? Co ona przez to rozumie? To na pewno nie jest tak pięknie, jak mówi. Nie mam zamiaru być przeklęty do końca życia. I co ona ma z tą wrażliwością? Wcale taki nie jestem! Zresztą, na co jej ona? Przypomniałem sobie podróż z Rubenem. Siedzieliśmy na wzgórzu, a ja właśnie dziękowałem sarnie za mięso, które nam ofiarowała. Mój przyjaciel wtedy uznał, że uwielbia mnie takim, jakim jestem. To bardziej utrwaliło mnie w przekonaniu o odrzuceniu decyzji. Najbardziej bulwersującą jednak sprawą jest to, że doczepiła się do moich iluzji. Nie powiem, czasem nocami marzę o tym, by potrafić "coś więcej". Umiejętności się jednak nie wybiera. Cała moją wataha z pokolenia na pokolenie posługiwała się iluzjami. Nauczyliśmy się tego do perfekcji. Byliśmy niedocenioną potęgą. Erato nie ma więc prawa obrażać tego, co potrafię. Właściwie nie o to teraz tu chodzi. Muszę wymyślić, jak wyjść z tego cało wraz z Gemini.
- To jak? - ponaglała wadera. Irytujące. Teraz może jestem "wrażliwy", ale niegdyś byłem bardziej podobny do ojca. To był okropny okres czasu. Dobrze, że moja mama i Ruben mnie z tego wyciągnęli.
- Zasada równej wymiany? - zacząłem. - Dobrze. Skoro zależy ci na mojej wrażliwości, to ją weź.
Erato uśmiechnęła się złośliwie. Już miała się odezwać, by wykonać wymiany, jednak ja wyprzedziłem ją, dodając:
- Ale odstaw mnie i Gemini do domu. Uwierz, że nie marzę o niczym tak bardzo, jak położyć się spać we własnym legowisku.
- Przemyśl dobrze moją propozycję - prychnęła. - Nie zależy ci na posiadaniu potężnej magi? Mógłbyś zrobić wtedy wszystko!
- I co z tego, skoro straciłbym przyjaciółkę? - odparłem. Najeżyłem swoje białe futro. Mam dosyć. Im dłużej tutaj jestem, wszystko zaczyna mnie irytować. Erato z niesmakiem pokręciła głową.
- A więc nie wiesz to tracisz, głupcze - warknęła i wyprostowała się. - Skoro tak, patrz tylko, jaką mocą mogłabym cię obdarzyć! Urania, Linos, wykończcie go!
Elfka chwyciła o zwisający u jej pasa sztylet. Chłopak początkowo zaskoczony po chwili sam wyciągnął miecz. W tamtym momencie przyszło mi coś do głowy. A mianowicie mina pary, gdy wilczyca wypowiadała słowa "te dwa pachołki przestają mi starczać". Tak zwraca się do zaufanych sług? Elfy zaczęły biec w moim kierunku.
- Teraz "Urania, Linos", a wcześniej byli dla ciebie nikim? - wytknąłem, zwracając się do Erato. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, może uda mi się wyciągnąć z tego cało Gemini. - A wy, dlaczego jej pomagacie? Przecież ona wami pomiata!
Linos zatrzymał się i spojrzał na siostrę. W przeciwieństwie do elfki nie rozumiał naszego języka. Ta z kolei przyglądała mi się zaskoczona.
- Ale, my... - zaczęła, ale nie znalazła żadnych słów na swoją obronę. Nigdy pewnie nie myślała o tym w ten sposób. W swoim krótkim życiu wystarczająco poznałem psychikę istot myślących. Właściwie jest to klucz do posługiwania się iluzją. Moje zagranie jest nieczyste, wiem. Mogę wykorzystać umiejętności elfów. W końcu posiadają magiczną moc i potrafią stworzyć portale. Są ostatnią deską ratunku.
- Nie wiem kim dla was jest - ciągnąłem dalej te farsę, zachowując jak największą powagę. - Ale dajecie się wykorzystywać! Czy kiedykolwiek usłyszeliście za to głupie "dziękuję"? Czy tak zachowują się przyjaciele?
Erato otworzyła pysk, by coś powiedzieć, jednak Urania wyprzedziła ją.
- Ona dała nam moc, my chcieliśmy się odwdzięczyć... - tłumaczyła się. Rzuciłem szybkie spojrzenie w stronę Gemini. Na szczęście wszystko było z nią w porządku. Dobrze, czas kontynuować.
- To powód, by krzywdzić innych wbrew swej woli? Jesteście wolni! Nikt nie ma prawa wam rozkazywać! Weźcie los w swoje ręce. Nigdy nie pragnęliście dołączyć do rodziny? Czy waszą jedyną ambicją jest bycie pionkami?
Urania wbiła wzrok w ziemię i ścisnęła mocnej trzymany w ręce nóż.
- Nie - odparła głośno. - Nie chcę tego!
Stojąca nieopodal wilczyca warknęła.
- Koniec tego! Uranio, Linos, daję wam ostatnią szansę! Zabijcie go, a daruję wam życia!
- Nie tym razem, Erato. - Elfka sprzeciwiła się i szepnęła coś do brata, który nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co się dzieje. Tymczasem wadera wezwała swojego kruka. Ptaszysko zaczęło lecieć w moim kierunku, wysuwając swoje długie szpony. A tego kurczaka to już szczególnie mam dosyć. To wszystko zaczęło się właśnie przez niego. Kiedy podleciał wystarczająco blisko, złapałem go za skrzydło i rzuciłem w stronę drzewa. Poleciało kilka ciemnych piór, a ptak z hukiem rozbił się o pień. Opadł na ziemię i z trudem przewrócił się ponownie na nogi. Koślawym krokiem schował się w krzakach.
- Myliłam się co do ciebie - prychnęła Erato. - Myślałam, że wybierzesz łatwiejszą drogę. Ktoś taki jak ty pragnie mocy. Wrażliwy, bojący się świata, posiadający nieprzydatną umiejętność... Zastanów się dobrze, czy aby na pewno nie chcesz do mnie dołączyć. Rzadko spotyka się tak przebiegłe wilki.
Uśmiechnąłem się do niej wyzywająco. Ja dopiero zaczynam, a ona złapała się w moje sidła.
- Pozwól, że zademonstruję ci, jak działa prawdziwa iluzja - odparłem i rzuciłem czar. Innego typu, niż używałem wcześniej. Znalazłem się naprzeciwko wilczycy, otoczony ciemnością.
- Myślisz, że to coś da? - zaśmiała się. Jej zdziwienie, które malowało się na pysku, gdy zdała sobie sprawę, że swoją magią nie potrafi się stąd wydostać było nie do opisania! Doskonała iluzja. Widzimy ją wyłącznie my. Postrzegamy ją jako powolnie mijający czas, gdy w rzeczywistości trwa kilka sekund. Potrafię wyciągnąć z przeciwnika jego najgorsze koszmary i uczynić je prawdą. Tak naprawdę miałem nadzieję, że już nigdy nie będę musiał tego robić. Moja "ciemna strona" chce się uwolnić. O nie, nie, nie. Nie mogę na to pozwolić. Muszę zakończyć to szybko. Wokoło Erato pojawiły się włócznie. Skierowałem je w jej kierunku, by po chwili pozwolić im wbić się w ciało wadery. Ta zaczęła głośno łapać oddech, czując wyimaginowany ból. Czasem rany psychiczne bolą bardziej, niż te rzeczywiste. Powtórzyłem serię kilka razy - za każdym atakowałem z inną szybkością lub ilością broni, by nie umożliwić jej przewidzenia szarży. Kiedy ta ledwo stała na łapach, odwołałem zaklęcie.
Po powrocie do świata realnego, Erato opadła na ziemię. Wszyscy wyglądali na zaskoczonych. Racja, z ich perspektywy było to trochę bardziej skomplikowane. Wadera otarła pysk łapą i wstała.
- Źle cię oceniłam - żachnęła, wbijając we mnie mordercze spojrzenie.
- Jestem bibliotekarzem, najlepiej wiem, że nie ocenia się książki po okładce - odparłem ze spokojem.
- Twoje marne sztuczki nie są jednak w stanie mnie powstrzymać! - krzyknęła głośno i skoczyła w moim kierunku.

<Gemini?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz