Patrzyłam przerażona na skaczącą Erato w stronę Aarona, który osłonił się łapą. Zanim ta wiedźma doleciała do niego z zębami, wypuściłam swoje pnącza, które bardzo głęboko wbiły się w jej ciało i szczelnie ją owinęły. Z wysiłkiem przyciągnęłam ją do siebie i zbliżyłam na wysokość swoich oczu. Z nienawiścią w oczach, zaczęłam coraz bardziej zaciskać ciernie.
- Ty naprawdę myślisz że uda ci się mnie pokonać? Tą która ciebie tego wszystkiego nauczyła?! - wrzasnęła z kpiną, lecz coraz trudniej wymawiała słowa. Z każdą chwilą bardziej zaczynało brakować jej powietrza. Gdy już myślałam, że Erato zaraz padnie, poczułam przeszywający ból. Ryknęłam głośno z boleści i puściłam Erato. Padłam zdyszana na ziemię i spojrzałam na zbliżającą się do mnie wilczycę. Powoli wzięła mój pysk w swoje obrzydliwe łapy i uśmiechnęła się drwiąco.
- Złotko, nigdy mnie nie pokonasz. Ani tym bardziej nie ściągniesz klątwy. Jesteś skazana na mnie. Już na zawsze.-szepnęła mi do ucha i pchnęła mnie do tyłu. Machnęła łapą i po chwili Aaron i ja padliśmy sparaliżowani przez jej magię.
- Zabierzcie ich do lochów. - zwróciła się do elfów i wyszła z sali. Chciałam pobiec za nią i rozkwasić jej pysk, ale nie potrafiłam nawet mrugnąć. Nadal czułam piekący ból na moich łapach. Urania podeszła i machnęła ręką. Elfka przeniosła się z nami na zewnątrz. Staliśmy przed zamkiem, lecz nadal nie potrafiłam się ruszyć. Urania usiadła przy nas i zaczęła w jakimś dziwnym języku mruczeć zaklęcia. Kiedyś przez pewien czas uczyłam się elfickiego, więc mniej więcej rozumiem podstawy tego języka, lecz byłam pewna, że to nie był elficki. Bardziej brzmiał mi jak bardzo stary, zapomniany język. Po dłuższej chwili w końcu udało mi się poruszyć powiekami. Gdy powoli stanęłam na łapach, Aaron również zaczął dochodzić do siebie.
- Szybko, nie mamy czasu. Erato długo nie zajmie domyślenie się, że was nie ma w lochach. - Urania nas ponagliła i wyszła przez bramę. Zanim udało nam się ją przekroczyć, elfka wydała przeraźliwy krzyk. To duchy ją zaatakowały. Na własne oczy widziałam jak rozsierdzone dusze wyrwały jej ducha z ciała i roztargały między sobą. Urania padła martwa na piach i powoli obróciła się w pył, który rozwiał delikatny wiatr. Stałam z Aaronem wpatrzona na miejsce po Urani. Miałam łzy w oczach.
- Widzicie co się dzieje kiedy opuście mój zamek bez mojej zgody? - zapytała Erato. Obydwoje gwałtownie odwróciliśmy się. Stała za nami i patrzyła rozbawiona na nasze miny.
- Puść nas wolno. Nic ci nie zrobiliśmy. - wkurzona warknęłam na Erato.
- Nie takim tonem złociutka. Teraz kiedy głupia Urania się poświęciła i zdechła, to nie mam od kogo czerpać swoich sił witalnych. Musicie zostać i mnie karmić. A teraz, idziecie tam gdzie wasze miejsce. W lochach. - uśmiechnęła się i machnęła łapą. Spowił nas ciemny dym i po chwili znaleźliśmy się w celi.
- I co my teraz zrobimy? - zapytałam Aarona zrozpaczona ze łzami w oczach.
<Aaron? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz