Z całych sił próbowałem się podnieść. Wzrok mantykory znacznie podniósł
moją wolę do walki. Jedyne co przyszło mi do głowy, to zrobić użytek ze
swojej mocy. Próbowałem zatruć umysł mantykory myślą o tym, że nie chce
nas zabić, że musi uciekać, CZYMKOLWIEK by zostawiła nas w spokoju! Po
chwili zwierze zaczynało się dziwnie zachowywać, łapą zakrywało sobie
twarz, jakby odganiało z niej komary... Mieliśmy ją na chwilę z głowy,
mój "czar" zadziałał, podszedłem do Vais.
- Uciekajmy - powiedziałem,
wadera pokiwała głową. Odwróciliśmy się i poczłapaliśmy się w dal
pomieszczenia, które wydawało się rosnąć z każdym naszym krokiem. Znowu
wracała mi wizja, teraz dokładnie widziałem poobijane ciało Mauvais oraz
swoje... W oddali słychać było ryki tamtej bestii. Cała ta ucieczka
kosztowała mnie resztki moich sił. Nie dam rady... Potknąłem się o
własną łapę i upadłem. Tak bardzo chciałem zasnąć...
Wilczyca również przestała iść dalej.
- Musimy... - zacząłem mówić - Musimy stąd uciec... - nagle znowu słyszałem czyjś głos... Nie należał ani do Vais, ani do mantykory... Jestem zbyt zmęczony... Zamknąłem oczy.
[ Vais? Również wymęczone, ale również jest! ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz