30.12.2018

Od Mazikeen do Michia

Truchtałam sobie przez las w poszukiwaniu jakiejś rozrywki - czyli zwierzyny do upolowania w lesie. Nudziło mi się strasznie. Niedawno zostałam przyjęta do nowej watahy z czego się bardzo cieszę, bo już nie muszę sie sama tułać po lesie, jednak jeszcze nie dostałam moich nowych obowiązków. Wiem, że na paweno zostanę strażnikiem nocnym, jednak nie wiem jaki teren będe patrolować. Moja toważyszka pewnie śpi. Biegnąc usłyszałam jak ktoś nadbiega z innej strony. Automatycznie postanowiłam się ukryć dzięki mojej mocy. Przede mną przebiegł szczeniak, a za nim biegł jakiś basior. Wyczułam od nich zapach mojej watahy więc się ujawniłam. Fajnie by było poznać kogoś nowego, kto by mnie chociaż trochę oprowadził. W końcu basior dogonił szczeniaka i przewrócił go na grzbiet, łaskotając. Kto by pomyślał, wydaje się być groźny z wyglądu, ale chyba taki nie jest. Wyszłam na przeciwko niemu machając ogonem z zaciekawieniem.  Kiedy tylko mnie zauważył, zasłonił swoim ciałem szczeniaka i się mnie zapytał:
- Ktoś ty?
- Jestem nowa, nazywam się Mazikeen, a ty?
- Michio
- Co robisz? - Jezu, do czego doszło, żebym JA do kogoś ze swojej woli zagadała. Chyba na serio nie miałam co robić.
- Nic, co cię to? - Naskoczył na mnie. A jednak miał charakterek i mi nie ufa. To chyba dobrze
- Po prostu się zapytałam - Machnełam mu swoim długim ogonem przed nosem, odwróciłam się i potruchtałam przed siebie.

<Michio?>

2 komentarze: