28.12.2018

Od Lii ,,Nowy wonsz" #1

Skakałam niczym wiewiórka po drzewach poprzez wielkie zaspy śniegu, zostawiając po sobie dziury w śniegu co pół metra. Czemu po prostu nie poleciałam? Może przez mój idiotyzm albo przez to, że na dole nie było takiego zimnego wiatru. Obok mnie przesuwał się złożony w kostkę koc w koszyku. Idę po jajo. KUWA JAJO. Jaja węży są miękkie, co utrudniało mi sprawę. Dość mocno utrudniało to jakikolwiek transport i ciepło. Więc co miałam zrobić? No-siedzieć u osoby która takowe jajo posiada. W cieple.
- Przybieżeli! - zawołałam w głąb groty hodowlanej gdzie przebywała Tenshi. No.... święta już minęły. Jak je spędziłam? Po mojemu, czyli w jaskini z Crystal żrąc pierniki z niebywałą ilością lukru, popijając herbatą, i przegryzając pierogami z kapustą i grzybami.
- Wejdź - usłyszałam z wnętrza, więc weszłam po oblodzonych kamieniach, trzymając już koszyk w pysku, i wiatrem pozbywając się grudek zaległego w sierści śniegu. Po chwili poczułam wyraźną zmianę temperatury, a kamienie stały się mokre. Gdy zeszłam na zam dół, moim oczom ukazała się cała grota i masa dziwnych zwierząt. Pomimo otworu na zewnątrz, w środku panowała dodatnia temperatura. Oprócz Tenshi w jaskini był Kali i... wąż
- Em.... hej? - uśmiechnęłam się niepewnie, i z lekką krzywizną na pysku, nie za bardzo wiedząc jak się zachować. Może zamieniam się w NEET-a?
- Dobry - przywitał się basior. Po chwili skinął mało widzialnie głową też wąż, który najprawdopodobniej był jego towarzyszem. Jego nikłe skinienie spowodowane było pewnie nadepnięciem na ogon, łapą właściciela.
- Jako iż mamy jednego węża w watasze, to jednego przyprowadziłam. Kali jest na lekarskim i nie chcę zginąć jeśli będę go przetrzymywać za długo, a teraz za mną - powiedziała wadera na jednym wydechu i polazła w stronę jakiejś komory. Czułam na sobie wzrok kilkudziesięciu oczu. Do samicy od razu przyczepiły się zwierzęta, w tym już jakiś smoczy wyrostek, pewnie wyhodowany gdy Mateo nie zrezygnował z pracy. Weszliśmy do wielkiego, i chyba najcieplejszego pomieszczenia. Było w nim wilgotno, co było równie nie przyjemne co wchodzenie do mulistej i ciepłej kałuży.
Podeszłam za Tenshi do jajka leżącego na mchu. I... tutaj czas się zatrzymał. 3 godziny nudów i próby nie uśnięcia w tym cieple. A potem kolejne minuty kiedy wąż zaczynał się wylęgać. Położyłam głowę na mchu i patrzyłam na to znudzonym wzrokiem. W końcu coś z tego się wylęgło. Małe to to było i miało tęczowy połysk.
- Samiec - powiedziała wadera patrząc na młodego węża. Ignorowała fakt, że jej głowa robiła podpórkę dla głowy smoka, który też się patrzył na młodego gada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz