Wszystko nagle zgasło. Światło, od którego oddalałem się i ja i moja
towarzyszka przygód, oraz moja nadzieja na przeżycie. Nie no, naprawdę
boję się o swoje życie, ten upadek trwa w nieskończoność... Nagle mocny
łomot, jakby ziemia próbowała połknąć samą siebie. Ból przeszył moje
ciało. A jednak przeżyłem! Otworzyłem oczy, ale nie mogłem ruszyć swoim
ciałem. Czuję się, jakbym był w półśnie... Jedyne co mogłem zobaczyć to
waderę leżącą obok, chyba oddycha. Czas mijał, a mi powoli wracało
czucie. Powiem tyle, że wolałbym zemdleć niż przeżywać to cierpienie.
Przez
te - może dwie
godziny - czułem się tak jakby każdy mój mięsień płoną, każdy nerw był łamany
,
czyli ogólnie bardzo, BARDZO ŹLE. Jednak nie byłbym sobą, gdybym nie
cieszył się z tego, że złamałem sobie tylko jedną nogę (no i pewnie
żebra. I jestem pewien, że miałem więcej zębów...)! Przy takim upadku to
cud! ... ZBYT podejrzane, że tak to przetrwaliśmy... Mauvais zaczęła
się budzić, a przynajmniej coś szeptała, jakby miała jakiś koszmar.
Nie mogłem wstać, mogłem wyłącznie obserwować. Usłyszałem cichy dźwięk, jakby ktoś z kimś rozmawiał.
Urgh,
nagle zaczęła odzywać się moja głowa. Wzrok i słuch nagle krytycznie
się pogorszyły, jednak teraz miałem pewność, że kogoś słyszę. To
zdecydowanie czyjś głos!
-
Vais...
- ledwo wydusiłem to z siebie. Może wilczyca się ocknie, słysząc swoje
imię. Sam próbowałem dźwignąć się na nogi, ale najwyraźniej na
,,próbach'' poprzestałem.
[ Mauvais!Zgadnij kto wrócił
tylko po to, by znowu zniknąć B) ]
i wybacz, że tak długo mnie nie było .-. postaram się częściej odpisywać... Może 2019 będzie dla mnie lepszym rokiem 🎉
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz