6.12.2018

Od Mateo cd. Aarona

Powoli zaczynało robić się chłodno.
- Świiiis… - Przeciągnął się Bobslej, ale nie podniósł się ze swojego posłanka. Przyjrzałem mu się. Wyglądał całkiem zabawnie, ale późne wstawanie było do niego niepodobne, co kazało mi zastanowić się, czy aby nie jest chory. Było to dla niektórych całkiem nieprzyjemne doświadczenie. Podobno.
- Dobrze się czujesz? – zapytałem, trącając go nosem. Wymarmotał coś i przewrócił się na drugi bok. Możliwe, że to powinno być niepokojące.
- Bobsleju… - zacząłem, jednak po chwili coś mi się przypomniało. Roześmiałem się z powodu własnego roztargnienia. – Ach, skoro tak, miłych snów.
Przecież świstaki zasypiają na zimę, jak mogłem zapomnieć? Pokręciłem głową, po czym wyszedłem z jaskini, przemykając chyłkiem tuż przy kamiennych ścianach.

***
Czyjaś łapa strzepnęła z mojego łba ostatnią książkę, której litery przesłaniały mi widok na świat. Od razu lepiej, chociaż po przeczytaniu kilku rozmazanych wyrazów zdążyłem zaciekawić się fabułą.
- Przepraszam, przepraszam… - powtarzał już niemal bezgłośnie basior, jak gdyby odganiał złe duchy, patrząc na mnie z przerażeniem.
- Za co przepraszasz? – Wstałem, otrzepując się. W powietrze uniosły się tumany kurzu, które wcześniej spoczywały na pomarszczonych okładkach. Figlarnie wirowały w promieniach słońca. – Nigdy nie widziałem tylu spadających na mnie książek! To zupełnie nowe doświadczenie. Muszę powiedzieć, że smagane pędem powietrza kartki zachowują się naprawdę interesująco. A ten furkot!...
Zauważyłem, że wyraz pyska wilka zmienił się diametralnie. Zapomniał nawet o przepraszaniu!
- Czy coś nie tak?
- Nic, tylko… Te książki… to pana nie bolało? – zapytał ze zmieszaniem.
- Ból? To tylko kolejny sposób, w który rzeczywistość urozmaica nasze istnienie - zaśmiałem się. - Przynajmniej zazwyczaj. Przy okazji, żaden ze mnie pan. Mateo. – Pochyliłem lekko głowę.
- Aaron – również się przedstawił (swoją drogą, ma ładne imię), po czym najwyraźniej poczuł się w obowiązku mi pomóc. – Czego szukałeś, jeśli mogę zapytać?
- Dziękuję za troskę, ale niczego w szczególności. Na dziś wrażeń bibliotecznych mi wystarczy – powiedziałem. Już miałem powoli skierować się w stronę wyjścia, kiedy przypomniałem sobie, że właściwie nigdzie wcześniej nie widziałem tego basiora – futro o takich specyficznych barwach z pewnością bym zapamiętał. Raczej nie mieszkał tu długo. Rzuciłem więc:
- Nie oprowadzić cię może po terenach watahy?
Nie miałem aktualnie niczego do zrobienia, a przecież dzień był taki śliczny! Wszystkie pagórki, kotlinki, jeziorka i dąbrowy muszą wyglądać jeszcze piękniej niż zazwyczaj pokryte cieniutką warstewką szronu. Ileż ciekawych rzeczy można zobaczyć, ile nieprzewidywalnych zdarzeń napotkać!
Aaron zawahał się.

<Aaron?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz