10.12.2018

Od Aarona cd. Mateo

Panika pierwszej chwili minęła. Dalej próbowałem złapać oddech i wychodziło mi to o wiele lepiej niż na początku. Wilk, na którego spadły książki na szczęście nie był ranny. I o dziwo nie był zły. Chociaż jeszcze bardziej zdziwiła mnie zaoferowana propozycja.
- Nie oprowadzić cię może po terenach watahy?
Wprawdzie wiem jedynie gdzie leży rzeka, moja jaskinia i biblioteka. Nikt nie miał okazji pokazać mi reszty terytorium. A wilk wyglądał na miłego. Plus budził zaufanie.
- Właściwie... - zacząłem. - Chciałbym skorzystać z zaproszenia.
Mateo rozpromienił się.
- Już myślałem, że odmówisz - odpowiedział i powolnym krokiem skierował się w stronę wyjścia z biblioteki. - Jesteś gotowy już teraz?
- Ah, oczywiście! - Dogoniłem go i wspólnie opuściliśmy budynek. Mam nadzieję, że nikt nie obrazi się jak na chwilę zniknę. Stanąłem na ostrej, pokrytej szronem trawie. Z cichym chrupnięciem złamała się pod ciężarem mojej łapy. Drzewa były pokryte szadzią. Spacer przez las o tej porze roku wyglądał bajecznie. Lubiłem zimę, ponieważ moje futro na śniegu było słabo widoczne. Ułatwiało mi to polowania. Zachwycałem się otaczającymi nas krajobrazami, gdy moje zamyślenie przerwał głos towarzysza:
- Od kiedy jesteś z nami? - zapytał. - Dzisiaj spotkałem cię pierwszy raz.
- Niedawno natrafiłem na watahę - odparłem, próbując przypomnieć sobie, kiedy dokładnie natrafiłem na ślad wilków. - Nie miałem nikogo, więc postanowiłem dołączyć. W stadzie zawsze raźniej, prawda?
- Racja. - Pokiwał głową, jakby się przez chwilę nad czymś zastanawiał. - Chciałbyś opowiedzieć, co robiłeś wcześniej?
Kilka wspomnień napłynęło mi do głowy. Głównie te dotyczące mojego ojca i niezbyt przyjemnej podróży. No i Rubena. Dlaczego musi się on przypominać w każdym możliwym momencie?
- Nic wartego uwagi - odpowiedziałem wymijająco. - Bywałem tu i tam...
Wtedy usłyszałem szelest. Nastroszyłem futro i odskoczyłem na bok, odwracając się w stronę hałasu. Był to tylko ptak, który wylądował na suchej gałęzi. Ta pod ciężarem pękła i spadła w krzaki. Gratuluję, Aaron. Jesteś mistrzem robienia pierwszego wrażenia.
- To tylko przewrażliwienie - szybko wytłumaczyłem to basiorowi, nim zdążył zapytać co się dzieje.
- Rozumiem... - W ciszy kontynuowaliśmy naszą podróż.
Po kilku minutach moje oczy ujrzały ukrytą w plątaninie korzeni polanę. W tej chwili była lekko oblodzona, ale sprawiała wrażenie bezpiecznej i przytulnej.
- Tutaj szkolą się szczeniaki - wytłumaczył Mateo. - Temperatura musiała zmusić ich do pozostania w jaskiniach. Zwykle kręcą się wszędzie.
- Istotnie - przyznałem. - To naprawdę piękne miejsce. Dawno w takim nie byłem.
- Cała wataha położona jest w zachwycającym miejscu! - zauważył. - Postaram się pokazać ci ich jak najwięcej.
- Dziękuję. - Uśmiechnąłem się do wilka. Zwykle podróżowałem po pustkowiach lub zniszczonych lasach. Takie tereny wzbudzają we mnie zachwyt. I to o tej porze roku!
- Jak duże jest nasze terytorium? - zapytałem zaciekawiony.
- Wystarczająco, by wszyscy się pomieścili - zaśmiał się. - Tak naprawdę, mamy całkiem pokaźne granice. Jednego dnia chyba nie da się ich obejść.
Rozejrzałem się naokoło. Jakie szczęście, że trafiłem właśnie tutaj.
<Mateo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz