Było ciemno, zbyt ciemno. Nawet jak na mnie, mimo iż lubię taką ciemność. Przed oczami miałam zamazany obraz czegoś... Ciemnego. Czułam ból w prawie każdej części ciała. Powieki mi niewyobrażalnie ciążyły, powoli zasypiałam, mamrocząc coś do siebie. Za wszelką cenę nie chciałam zasnąć, miałam wrażenie, że coś złego by się stało, gdybym teraz to zrobiła. A może to tylko ja? Takie skrzywienie zawodowe. Chcąc, niechcąc Wyrocznia często przewiduje czarną przyszłość.
Nie mogłam się ruszyć. Nadal.
- Vais... - usłyszałam cichy głos Videtura. Zbeształam się w myślach. Powinnam była się spróbować rozglądać czy w ogóle żyje... No cóż, przynajmniej teraz wiem. Bolało mnie gardło, ale mimo to odezwałam się.
- Mhm, jestem... - wydusiłam z siebie, po czym poczułam się na tyle dobrze, że przewróciłam się na drugi bok, tak aby patrzeć na samca - Domyślam się, że jesteś w tej samej sytuacji co ja... Spróbujmy wstać, kto wie, co się kryje w tych ciemnościach... - nie mogłam zobaczyć żadnej zmiany na twarzy mojego towarzysza. Nadal przed oczami miałam mgłę i widziałam mniej niż zazwyczaj. Usłyszałam ciche mruknięciem odpowiedzi, które jakby było zapowiedzią tego, co miało za chwilę nadejść. Już otworzyłam usta aby powiedzieć coś innego, ale zagłuszył mnie huk. Wielki hałas, coś jakby cała armia momentalnie zaczęła wrzeszczeć. Obróciłam głowę w stronę, skąd się wydobywał dźwięk.
- Znowu ona? - zapytałam retorycznie kiedy zobaczyłam znowu tę samą mantykorę z tym samym szklanym ogonem i z tymi samymi pięknymi, złocistymi ślepiami. Jedyne co się zmieniło to sceneria - wcześniej oślepiające światło dnia, a teraz w ciemnym pomieszczeniu, które oświetlone zostało pomarańczowym światłem ognia.
- Videtur, chyba NAPRAWDĘ musisz wstać. Wątpię, by chciała porozmawiać.
<Vide? Takie trochę wymęczone, ale jest!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz