22.11.2016

Od Nyks "Koniec"

Tego było za dużo... Nie wytrzymam... Wszystko traci sens. Jedyne co chcę to uciekać... Uciekać od tej pie*rzonej watahy... W nocy wymknęłam się z jaskini. Pożegnałam Anakina słowami- Kiedyś tu wrócę... Pognałam jak najdalej mogłam.

Zmęczona ciągłym biegiem zwolniłam do kłusu. Powoli zmieniał się w chód. Bardzo wolny chód. Jedyne co słyszałam to mój oddech, bicie serca oraz kroki... Moje kroki, oraz inne. Cięższe. Proszę... Niech to będzie myśliwy. Nie chcę żyć... Albo jeszcze lepiej, niech to będzie śmierć. Ubrana w czarną płachtę, z wielkimi kościstymi skrzydłami. Odwróciłam się. Nic. Nagle poczułam ogromny ból w lewej, przedniej łapie. Zawyłam z bólu. Spojrzałam na łapę. Krew. Poczułam jakbym miała zaraz zwymiotować… Z mojej łapy wystawała kość. Było widać mięśnie, ścięgna oraz… Bordową krew, ściekającą z moje w co chwile powiększającej się stróżce cieczy.  Nie, nie chodziło mi o taką śmierć… Patrzyłam się zszokowana na swoją łapę, tym samym czując ogromny ból. Zaczęłam się trząść ze strachu. „Co teraz?”. Usłyszałam nagle tupot łap. Sylwetka bodajże wilka zbliżała się  moją stronę. To była zasadzka… Czarne punkty zaczęły pochłaniać moje pole widzenia. Straciłam przytomność.

 Obudziłam się w jaskini. Ból w łapie był mniejszy. Czułam że coś ją uciska. Spojrzałam na nią. Miałam bandaż. Komu przyszło do głowy by mnie leczyć? Usłyszałam czyjeś kroki.
-Jak z nią?- był to  głos samca.
-Dzień po dniu jest z nią coraz lepiej- powiedział inny nieznajomy głos.
-Ile już tu leże?- zapytałam cichym, ochrypłym głosem.
-Dwa tygodnie- odpowiedział męski głos. Było słychać zdziwienie.
-Dlaczego się mną zajęliście?- pytałam
-Nie wolno zostawiać braci na pastwę losu- rzekł
-Nie zasługuję na życie- odrzekłam- Nie jestem wilkiem, jestem tylko pasożytem…
-Każdy wilk zasługuje na istnienie- to chyba byli jakieś religijne wilki…-Jeżeli by nie zasługiwali to po cóż Aurora dawałaby nam…
-Znasz boga śmierci, Nestera?- przerwałam mu
-Tak
-Zabijałam dla niego…- Umilkli. Gdybym nie była odwrócona do nich plecami popłakałabym się…

   Następny dzień w tym szpitalu. Chyba minął już miesiąc… Około godzin szczytu usłyszałam odgłosy bitwy. Dochodziły z zewnątrz. Słyszałam gwar, piski, warczenia czy nawet płacz. Odwróciłam się w stronę wejścia do szpitala. Zobaczyłam wielką bitwę. Chociaż atakujący byli mniej liczni- wygrywali. Mieli po swojej stronie około dziesięć wilków i paru ludzi. Czułam strach przed końcem, ale wolałam już śmierć niż życie… Nagle do jaskini wbiegł szaro-czarny wilk z białymi odznaczeniami. Napadł na jednego z pielęgniarzy i chwilę po tym, puścił jego truchło. Po chwili poczułam dziwne uczucie. Zaczęło mnie mdlić. Nie mogłam oddychać. Zobaczyłam swoje bezgłowe ciało, a nad nim człowieka z bronią białą, którą najpewniej pozbawił mnie głowy. Wilk ,o którym wcześniej wspominałam patrzał się na mnie triumfalnym wzrokiem. Lecz to nie był koniec. Po chwili poczułam przyjemne uczucie, jak moja dusza odkleja się od ciała. Zobaczyłam dwa byty, to była Aurora oraz Nester.
-Witaj- powiedzieli razem- Jesteśmy by osądzić cię, oraz twoje życie- Zaczęli razem wymieniać moje złe uczynki, oraz dobre. Zła strona zwyciężyła.
-Zostajesz skazana na wieczne potępienie- powiedział Nester- Twoja dusza nie zazna spokoju i będzie błądzić po świecie przez wieczność- powiedział. Znikli. Więc jestem teraz „nieśmiertelna”? Jestem duchem? Mogę się zemścić na Anakinie, Lii i innych…

tak, Nyksia umarła. Proszę by jej majątek przeszedł na Yuko (ja ko, że jest moją postacią). Możecie pisać jak was nawiedza ;v. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz