Jak zwykle- Nudziło mi się.Pragnęłam mieć chwilę spokoju.Gdy wychodziłam poza tereny watahy, upewniłam się czy nikt za mną nie idzie.-Wybiorę się w najbardziej strome góry.-Pomyślałam.-Lubię wyzwania.Pobiegłam w stronę gór.Lecz cały czas, oglądałam się za siebie i sprawdzałam czy nikt mnie nie śledzi.-Jak ja dawno nie byłam w górach..-Pomyślałam.A góry, przypominały mi dzieciństwo..
Położyłam się w cieniu, pod drzewem i obserwowałam różnokolorowe ptaki.
-Nareszcie sama...-Wyszeptałam. (...) Sama nie wiem kiedy, zasnęłam.Obudziła się koło południa.Podniosłam się, przeciągnęłam i poszłam nad srebrzysty strumyk.Zobaczyłam w nim swoje odbicie. Napiłam się i poszłam pokonać ten szczyt.Wcale nie był aż taki wysoki. Za chwilę byłam już na górze.Gdy popatrzyłam w dół, zakręciło mi się w głowie.Aczkolwiek tamta strona góry, była pionowa.Zobaczyłam w dole wąwozu sporą rzekę.Również zauważyłam, że jest wąski, BARDZO wąski mostek, połączony z tą górą a tamtą.W pewny momencie chciałam zawrócić, ale uznałam że nie jestem tchórzem. -Idę.- Powiedziałam sobie w duszy. (...) Weszłam na mostek. W głębi duszy słyszałam głos ,,Nie idź tam, daj sobie spokój"-Ale ja mówiłam NIE.Łapa mi objechała.Ale na szczęście nie spadłam..Znowu chciałam zawrócić, ale nie dałam się!Poszłam dalej.
-ŁAA!-Łapa objechała mi ponownie, lecz tym razem zaczęłam spadać.
Ale poczułam, że coś mnie chwyciło za łapę.Byłam zszokowana.Popatrzyłam za siebie.-Domen!?-Zobaczyłam basiora.-Co ty tu robisz!?-Dodałam.
-Byłem zaciekawiony, gdzie tak z rana idziesz.-Tłumaczył-Szedłem za tobą od ką wyszłaś poza watahę.-Ale poco za mną szedłeś?!-Przerwałam mu-Chciałam chodź jeden dzień spędzić w spokoju!-Dodałam oburzona.
Basior mówił dalej.-Przepraszam.Ale byłem ciekawy gdzie o tek wczesnej porze idziesz, na dodatek poza watahę!A co jak by ci się coś stało!?Gdyby nie ja, to byś mogła spaść.
-Ty już się o mnie nie martw.Od czego mam skrzydła.Zepsułeś mi dzień.-Odwróciłam się.
-Już nie narzekaj.-Odpowiedział.
Poszłam pod duże krzewy, położyłam się. (...)
-Moja łapa.-Powiedziałam twardo.
-Złamałaś ją?-Spytał.
-Nie.
-To co?
-Nie ważne...-Nie chciałam mu tego mówić bo to było za grupie...
-Chcę wiedzieć.-Powiedział poważnie.
-...Ugryzłeś mnie.-Położyłam głowę i polizałam łapę.
Popatrzyłam na minę Domena, i zobaczyłam że powstrzymuje się ze śmiechu, ale czuje się głupio.
-S-Sorry.-Ale mówił dalej.-To..Jeśli tak chcesz (...) Możemy iść dalej.
Widziałam na jego twarzy skrępowanie.
W mojej duszy czułam radość.
-Tak.Idziemy.-Odpowiedziałam.Podniosłam się i dodałam.-Idziemy w góry.Przejdziemy przez ten mostek.
Po minie basiora było widać że jest tego przeciwny,ale nie chciał mi się sprzeciwić.-I dobrze.-Pomyślałam.
-Tym razem polecę.-Oznajmiłam.-A jednak się boisz tędy iść.-Zakpił.
Popatrzyłam na nim wzrokiem w którym było widać złość.-Już nic nie mówię.-Widząc, że zaraz się rozzłoszczę poszedł na mostek.A ja rozwinęłam skrzydła i poleciałam.Jak pewnie się domyślacie, byłam tam pierwsza.
(To op będzie rozłożone na części)
<Domen, podoba się wyprawa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz