Znalazłem ciekawe tereny. Chodzi tu wiele wilków, oraz
wader. Upatrzyłem sobie jedną. Wygląda jak zwykły wilk, ale z tego, co
widziałem potrafi zmieniać się w wiatr. Ma czarną sierść, oraz białe podbrzusze.
Wilk zwracały się do niej „Beta”. Jest na wysokim stanowisku… Bodajże ma na
imię Luna. Szedłem w stronę jej siedliska. Mieszkała w jaskini, w której łatwo
mogłem się zaczepić pazurami o ścianę. Gdy byłem blisko usłyszałem, że ktoś
jest w środku. Zacząłem się skradać. Przyległem do ściany i szedłem w stronę wejścia
do jaskini. Wychyliłem lekko łeb, leżała zawinięta w kłębek w samym rogu
jaskini. Jej oczy były otwarte, rozpoznałem to po odbłyskujących tęczówkach. Na
szczęście mnie nie zauważyła. Wejść od frontu nie mogę, na pewno mnie zobaczy.
Spróbuje inaczej… Zabrałem kamyczek w pysk. Wdrapałem się na ścianę i wspiełem
się nad wejście do jaskini. Bolały mnie
pazury. Nie lubię siedzieć na ścianie głową do dołu… Przyległem do ściany. Puściłem
kamyk, który uderzył o skały wydając przy tym cichy huk, ale wystarczający by
kogoś zaniepokoić. Po chwili zobaczyłem czarny pysk wystający z wejścia do
jaskini.
-Ke ke ke- zaśmiałem się i zeskoczyłem z ściany. Wadera pisknęła. I cofnęła się w głąb jaskini. Wylądowałem na łapach, z psychopatycznym uśmiechem na ustach.
-Witam- przywitałem się- Chcesz zagrać w małą grę?
-A co to ma znaczyć?- zapytała się. Było słychać w jej głosie gniew, ale zarówno mocny strach.
-Jesteś wysoko ustawiona w Hierarchii tej watahy- zignorowałem wcześniejsze pytanie- Ciekawe co by inni mówili gdybyś…- przerwałem- Na przykład niespodziewanie zniknęła- Wadera zawarczała
-Nie wiem do czego jest ci to potrzebne, ale nie dam się tak łatwo- syknęła. Rzuciła się na mnie. Poturlaliśmy się parę metrów dalej. Przymiażdżyła mnie do ziemi i kłapała zębami próbując mnie ugryźć. Kopnąłem ją w słabiznę, tak że odleciała parę metrów w tył. Wstałem i zacząłem biec w stronę najbliższej ściany. Nie chciałem jej krzywdzić, ale by uniknąć kłopotów wywołałem u niej „mały” ból głowy. Wskoczyłem na skały i wspięłem się dosyć wysoko. Spojrzała się na mnie.
-Ke ke ke- zaśmiałem się, dając jej ostatnie spojrzenie i wspięłem się dalej.
Wracając. Oprócz niej zaciekawiły mnie jeszcze dwie wadery, które najpewniej w bliskim czasie porwę. Nawet mam plan jak porwać jedną z nich. Nazywa się Megami. Aktualnie mam wolny czas, a wszystko się składa, że mogę ją porwać. Poszedłem w stronę w którym najpewniej jest wadera.
Jak zwykle, była tam. Może teraz tak mniej drastycznie?
-Witam- przywitałem się- Jesteś stąd co nie?- zapytałem się jej. Odwróciła się.
-Em… Hej- powiedziała- Tak, należę do tej watahy
-Jestem tu nowy- skłamałem- może tak byś mnie oprowadziła po terenach?- zapytałem
-No... Może znalazłbyś kogoś innego- przeklinałem w duszy tą waderę.
-Dobra- powiedziałem zmieniając ton głosu- Jeżeli nie chciałaś milej…- Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Rzuciłem się na nią, przewracając ją. Łapą przytrzymałem jej pysk by nie wywoływała niepotrzebnego hałasu. Wywołałem u niej mocny ból, tak mocny ,że po chwili straciła przytomność. Teraz tylko jakoś ją zaciągnąć do kryjówki…
Obudziła się. Więc, mogę już iść po inne cele… Mam nadzieje, że nikomu nie przyjdzie do głowy badać nieznane jaskinie… Na następną ofiarę wybrałem Lunę. Jest zagrożeniem, mogła wszystko wygadać. Na zewnątrz było ciemno. Gdy dotarłem do jej jaskini zobaczyłem ją śpiącą. Tak łatwo się nie da? Ciekawy jestem jak będzie walczyć przez sen… Zakradłem się do środka. Trzymałem się blisko ściany, by w każdym razie uciec na nią. Możecie mnie uznać za „tchórza” ,ale gdybyście spędzili prawie pół swojego życia z bandą morderców, z około setką ofiar na karku to wiedzielibyście że to jest czysta technika. Gdy byłem wręcz jeden metr od niej usłyszałem jak ktoś wchodzi.
-Luna?- Był to głos wadery. Odwróciłem się, dlaczego w tym dniu nic nie idzie po mojej myśli?! Jestem wściekły. Widziałem, że owa wadera, która coś ma do Luny mnie widziała. Patrzyłem jej w oczy.
-Luna?!- krzyknęła, a ja w tym czasie zdążyłem wejść na pobliską ścianę. Zobaczyłem że Luna otworzyła oczy.
-Co?- powiedziała cicho. Po chwili mogłem ujrzeć że szaro-zielona wadera podbiegła do luny.
-Kto to był?- zapytała
-Ale o co ci chodzi?- Powiedziała nieprzytomna tego co się stało Luna.
-Chciałam z tobą porozmawiać, przychodzę a jakiś wilk stoi obok ciebie!- powiedziała- Myślałam ,że cię zabił
-A jak wyglądał?
-Nie zdążyłam zobaczyć, ale wiem że był szary- odpowiedziała. Zaczęły rozmawiać w najlepsze, zostawiając mnie wiszącego na stalaktycie. Dowiedziałem się, że owa przeklęta wadera nazywała się Desi i miała brata. Współczuje jej że musi mieć rodzeństwo… Musiałem się jakoś zemścić na Desi, za to że przeszkodziła mi w porwaniu… Może chciałaby dołączyć do Megami? Ona pewnie czuje się samotna i pragnie kogoś do towarzystwa. Gdy się pożegnały zacząłem śledzić waderę. Na szczęście szła przez bardzo gęsty las.
-Ke ke ke- zaśmiałem się, zwracając jej uwagę- Ciekawa jesteś, wiesz?- Odwróciła się.
-Czy to nie ty…
-Milcz, gdy do mnie mówisz- przerwałem jej- musisz odpłacić się za to, że popsułaś mi plan porwania Luny- zaszarżowałem na nią. Wykorzystałem pewien chwyt, by pozbawić jej przytomności. Za chwile dołączy do swojej nowej Przyjaciółki…
Jeden cel porwany, jedna wadera nieplanowana, jeden cel na wolności oraz zagrożenie hasające po terenach owej watahy. Teraz nie mogę tego zepsuć… Nikt nie będzie mógł mi przeszkodzić. A tak w ogóle, jaka rozsądna wadera łazi po nocach po lesie? Chociaż, jest to mi na rękę.
-Nie boisz się chodzić sama w nocy po nieznanych „uliczkach”?- zapytałem się jej- Nie uważasz że jest wtedy niebezpiecznie?
-Od jak dawna mnie śledzisz?- chyba rozpoznała mój głos…
-Od samego przybycia na te tereny- odpowiedziałem- Lubiłem patrzeć jak śpisz, lubiłem słuchać jak rozmawiasz z twoimi przyjaciółmi- mówiłem- Może chciałabyś do nich dołączyć? Ke ke ke- pod koniec wypowiedzi się zaśmiałem.
-Na serio uważasz, że dam się łatwo porwać?- zapytała
-Nie, ale i tak prędzej czy później się poddasz- rzekłem. Zaszarżowałem na nią, lecz ona zastosowała unik. Skoczyłem i odbiłem się od drzewa, w które najpewniej bym wyrżnął. Zanim moje łapy wylądowały na ziemie, Luna naskoczyła na mnie. Zaczęła próbować mnie ugryźć. Odepchnąłem ją tylnymi łapami, ale ona zgrabnie wylądowała parę metrów dalej. Wywołałem u niej ból, tak by nie mogła się ruszyć. Podbiegłem do niej i walnąłem ją mocno łapą w łeb. Zachwiała się. Od utraty przytomności dzielił ją tylko jedna chwila.
-Ke ke ke- zaśmiałem się głośno- myślałaś, że mogłabyś wygrać?- popatrzyłem się w jej półprzytomne oczy- To jest moja gra…- zemdlała. Tak samo jak z innymi, postąpiłem z nią.
Ostatni cel… Wadera zajmująca się szczeniakami, po jej porwaniu krok do Chaosu będzie jak krok myszy. Katrin… Z nią nie będę się musiał męczyć jak z Luną. Może oszczędzić wam tych nudnych opisów? W końcu to porwanie nie było jakieś interesujące…
<Luna? Desi? Megami? Katrin? Fajnie jest mieć na szyi obrożę co nie? :v>
-Ke ke ke- zaśmiałem się i zeskoczyłem z ściany. Wadera pisknęła. I cofnęła się w głąb jaskini. Wylądowałem na łapach, z psychopatycznym uśmiechem na ustach.
-Witam- przywitałem się- Chcesz zagrać w małą grę?
-A co to ma znaczyć?- zapytała się. Było słychać w jej głosie gniew, ale zarówno mocny strach.
-Jesteś wysoko ustawiona w Hierarchii tej watahy- zignorowałem wcześniejsze pytanie- Ciekawe co by inni mówili gdybyś…- przerwałem- Na przykład niespodziewanie zniknęła- Wadera zawarczała
-Nie wiem do czego jest ci to potrzebne, ale nie dam się tak łatwo- syknęła. Rzuciła się na mnie. Poturlaliśmy się parę metrów dalej. Przymiażdżyła mnie do ziemi i kłapała zębami próbując mnie ugryźć. Kopnąłem ją w słabiznę, tak że odleciała parę metrów w tył. Wstałem i zacząłem biec w stronę najbliższej ściany. Nie chciałem jej krzywdzić, ale by uniknąć kłopotów wywołałem u niej „mały” ból głowy. Wskoczyłem na skały i wspięłem się dosyć wysoko. Spojrzała się na mnie.
-Ke ke ke- zaśmiałem się, dając jej ostatnie spojrzenie i wspięłem się dalej.
Wracając. Oprócz niej zaciekawiły mnie jeszcze dwie wadery, które najpewniej w bliskim czasie porwę. Nawet mam plan jak porwać jedną z nich. Nazywa się Megami. Aktualnie mam wolny czas, a wszystko się składa, że mogę ją porwać. Poszedłem w stronę w którym najpewniej jest wadera.
Jak zwykle, była tam. Może teraz tak mniej drastycznie?
-Witam- przywitałem się- Jesteś stąd co nie?- zapytałem się jej. Odwróciła się.
-Em… Hej- powiedziała- Tak, należę do tej watahy
-Jestem tu nowy- skłamałem- może tak byś mnie oprowadziła po terenach?- zapytałem
-No... Może znalazłbyś kogoś innego- przeklinałem w duszy tą waderę.
-Dobra- powiedziałem zmieniając ton głosu- Jeżeli nie chciałaś milej…- Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Rzuciłem się na nią, przewracając ją. Łapą przytrzymałem jej pysk by nie wywoływała niepotrzebnego hałasu. Wywołałem u niej mocny ból, tak mocny ,że po chwili straciła przytomność. Teraz tylko jakoś ją zaciągnąć do kryjówki…
Obudziła się. Więc, mogę już iść po inne cele… Mam nadzieje, że nikomu nie przyjdzie do głowy badać nieznane jaskinie… Na następną ofiarę wybrałem Lunę. Jest zagrożeniem, mogła wszystko wygadać. Na zewnątrz było ciemno. Gdy dotarłem do jej jaskini zobaczyłem ją śpiącą. Tak łatwo się nie da? Ciekawy jestem jak będzie walczyć przez sen… Zakradłem się do środka. Trzymałem się blisko ściany, by w każdym razie uciec na nią. Możecie mnie uznać za „tchórza” ,ale gdybyście spędzili prawie pół swojego życia z bandą morderców, z około setką ofiar na karku to wiedzielibyście że to jest czysta technika. Gdy byłem wręcz jeden metr od niej usłyszałem jak ktoś wchodzi.
-Luna?- Był to głos wadery. Odwróciłem się, dlaczego w tym dniu nic nie idzie po mojej myśli?! Jestem wściekły. Widziałem, że owa wadera, która coś ma do Luny mnie widziała. Patrzyłem jej w oczy.
-Luna?!- krzyknęła, a ja w tym czasie zdążyłem wejść na pobliską ścianę. Zobaczyłem że Luna otworzyła oczy.
-Co?- powiedziała cicho. Po chwili mogłem ujrzeć że szaro-zielona wadera podbiegła do luny.
-Kto to był?- zapytała
-Ale o co ci chodzi?- Powiedziała nieprzytomna tego co się stało Luna.
-Chciałam z tobą porozmawiać, przychodzę a jakiś wilk stoi obok ciebie!- powiedziała- Myślałam ,że cię zabił
-A jak wyglądał?
-Nie zdążyłam zobaczyć, ale wiem że był szary- odpowiedziała. Zaczęły rozmawiać w najlepsze, zostawiając mnie wiszącego na stalaktycie. Dowiedziałem się, że owa przeklęta wadera nazywała się Desi i miała brata. Współczuje jej że musi mieć rodzeństwo… Musiałem się jakoś zemścić na Desi, za to że przeszkodziła mi w porwaniu… Może chciałaby dołączyć do Megami? Ona pewnie czuje się samotna i pragnie kogoś do towarzystwa. Gdy się pożegnały zacząłem śledzić waderę. Na szczęście szła przez bardzo gęsty las.
-Ke ke ke- zaśmiałem się, zwracając jej uwagę- Ciekawa jesteś, wiesz?- Odwróciła się.
-Czy to nie ty…
-Milcz, gdy do mnie mówisz- przerwałem jej- musisz odpłacić się za to, że popsułaś mi plan porwania Luny- zaszarżowałem na nią. Wykorzystałem pewien chwyt, by pozbawić jej przytomności. Za chwile dołączy do swojej nowej Przyjaciółki…
Jeden cel porwany, jedna wadera nieplanowana, jeden cel na wolności oraz zagrożenie hasające po terenach owej watahy. Teraz nie mogę tego zepsuć… Nikt nie będzie mógł mi przeszkodzić. A tak w ogóle, jaka rozsądna wadera łazi po nocach po lesie? Chociaż, jest to mi na rękę.
-Nie boisz się chodzić sama w nocy po nieznanych „uliczkach”?- zapytałem się jej- Nie uważasz że jest wtedy niebezpiecznie?
-Od jak dawna mnie śledzisz?- chyba rozpoznała mój głos…
-Od samego przybycia na te tereny- odpowiedziałem- Lubiłem patrzeć jak śpisz, lubiłem słuchać jak rozmawiasz z twoimi przyjaciółmi- mówiłem- Może chciałabyś do nich dołączyć? Ke ke ke- pod koniec wypowiedzi się zaśmiałem.
-Na serio uważasz, że dam się łatwo porwać?- zapytała
-Nie, ale i tak prędzej czy później się poddasz- rzekłem. Zaszarżowałem na nią, lecz ona zastosowała unik. Skoczyłem i odbiłem się od drzewa, w które najpewniej bym wyrżnął. Zanim moje łapy wylądowały na ziemie, Luna naskoczyła na mnie. Zaczęła próbować mnie ugryźć. Odepchnąłem ją tylnymi łapami, ale ona zgrabnie wylądowała parę metrów dalej. Wywołałem u niej ból, tak by nie mogła się ruszyć. Podbiegłem do niej i walnąłem ją mocno łapą w łeb. Zachwiała się. Od utraty przytomności dzielił ją tylko jedna chwila.
-Ke ke ke- zaśmiałem się głośno- myślałaś, że mogłabyś wygrać?- popatrzyłem się w jej półprzytomne oczy- To jest moja gra…- zemdlała. Tak samo jak z innymi, postąpiłem z nią.
Ostatni cel… Wadera zajmująca się szczeniakami, po jej porwaniu krok do Chaosu będzie jak krok myszy. Katrin… Z nią nie będę się musiał męczyć jak z Luną. Może oszczędzić wam tych nudnych opisów? W końcu to porwanie nie było jakieś interesujące…
<Luna? Desi? Megami? Katrin? Fajnie jest mieć na szyi obrożę co nie? :v>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz