Był ranek. około 6. Niebo było różowe jak koktajl truskawkowy a tam gdzie wschodziło słońce był strasznie ten róż jaskrawy. Pomyślałam o Demonie. Jak ja go chciałam zobaczyć. Nie czekałam, wstałam i pobiegłam na staw wulkaniczny. Wulkan już dawno wygasł ale woda była zasilana ciepłem wewnętrznym. Miała około 30 stopni. Wskoczyłam do niej i po chwili się wynurzyłam. Była gorąca ale nie tak, by wytrzymać nie można było. Popłynęłam w stronę wychylenia skalnego który był parę cm pod wodą czyli gdy się na nim położyłam zalewał mi grzbiet. Gdy leżałam tam przez chwilę usłyszałam aż za znajomy głos.
- Dobrze się leży? - odwróciłam głowę. Na wzniesieniu stał Demon
- Nie za bardzo, zważywszy na to, że po za wodą jest zimno.
- To fakt. Dzisiejszy poranek jest zimny. - uśmiechnęłam się, wyskoczyłam z wody i się otrzepałam.
- Ej
- Przepraszam. Miałam mokrą sierść.
- To było widać.
- Gdzie chcesz iść?
- Chciałem popływać ale...
- ?
- Dobra. Już nic.
- Ja mam pomysł gdzie iść.
- Czyli?
- Do bram japońskich. Jest tam spokojnie
- Mamy to w terenach?
- Nie dawno zostały odkryte. - to mówiąc popatrzyłam w dół wulkanu i na ścieżkę wiodącą w dół. Zaczęłam iść w tamtą stronę ale w pewnej chwili straciłam grunt pod nogami. Byłam w powietrzu. Popatrzyłam w górę.
- Jesteś szurnięty. - zaśmiałam się bo Demon chwycił mnie i leciał ku ziemi.
- To jedna cząstka mojego charakteru. - powiedział i po chwili byłam znów na ziemi, ale nie na znanych terenach ale przy bramach japońskich.
- Wiedziałeś jak tu dolecieć? - spytałam
- Nie. - przyznał Demon rozglądając się. Jak to nie wiedział? Przecież tu przyleciał! Zaczęłam się niepokoić. Najpierw ten dziwny sen z którego nie chciał się obudzić, a teraz to. Popatrzyłam na niego lustrując go wzrokiem.
- Demon?
- Co?
- Martwię się o ciebie. - Basior popatrzył na mnie zdziwiony.
- Czemu?
- Zachowujesz się dziwnie... - spostrzegłam, że Demon patrzył gdzieś poza mną. Jakby mnie nie widział.
- Demon... - mruknęłam i obejrzałam się za siebie. Gdy zobaczyłam to co tam było odskoczyłam tak, że stałam bokiem do Demona. Obok bram wiła się czarna mgła.
< Demon? Odpiszesz? Nie spiesz się >
27.11.2016
25.11.2016
Od Katrin do Wszystkich porwanych
Czy..... ja miałam na sobie obrożę?!! ZNIEWAGA! SKANDAL! WILK I OBROŻA?! TO DLA PSÓW! Rozejrzałam się. Byłam w jaskini. Z.... Desi, Luną i Megami
- Emm.... gdzie ja do cholery jestem? - spytałam bo mnie coś chyba trafiło. Nie byłam ze szczeniakami więc przeklinanie szło mi jak z płatka.
- Przeklinasz? - Spytała Luna. Też miała to ohydztwo na szyi.
- Owszem. - mruknęłam siadając. - Gdzie jesteśmy?
- W jaskini.
- To widzę. - powiedziałam i w tej chwili do jaskini wszedł jakiś pies.... a nie. Sorry. Kundel....chyba....Po chwili dostrzegła w nim ślady dzikości. Ok. To wilk. Westchnęłam ciężko. Basior popatrzył na mnie.
- Podoba się nowe mieszkanko? - spytał
- Mam być szczera? Nie. Ściany są wilgotne a większość kamieni jest za ostra. Wgłębienie zbyt strome dlatego jest ciemno. Wszędzie jest kurz i pajęczyny do tego pająki. A co do Ciebie.... wyglądasz trochę jak mokry pies. Widać, że nie często się myjesz. Zauważyłam też kolczyk na twoim języku i stwierdzam, że za bardzo upodabniasz się do ludzi.... - i tu nie dokończyłam bo basior przerwał mi gwałtownie. Przestraszyłam się ale.... nauczyłam się czegoś. A mianowicie, żeby nie pokazywać co się czuje...
- Nic nie mów mi o ludziach!
- A to niby czemu? - spytałam bo chyba trafiłam w jego czuły punkt. Basior szarpnął w jakiś sposób łańcuchy i się boleśnie przewróciłam. Wadery wyglądały na przestraszone. Wilk podszedł do mnie i postawił łapę do mojej szyi tak, że się dusiłam. Widać było, że to wilk śmierci
- Słuchaj słonko... Jesteś na mojej łasce, moich terenach, w moim.... żywiole. WIĘC MASZ SIĘ MNIE SŁUCHAĆ.
- Wiesz co? Wkurwiasz mnie. - Mruknęłam z trudem bo łapa na mojej szyi się mocniej zaciskała. Byłam zdziwiona, że użyłam takiego słowa... Basior puścił mnie w oszołomieniu bo użyłam swojej magii miłosnej. Jak to miło czasem mieć żywioł miłości. Popatrzyłam na niego z serdecznością a on zaczął się wycofywać.
- Przestań! - Warknął. Dobra. Męczenie kogoś to jedna z cech której nie mogę wytrzymać. Skoro jest wilkiem śmierci, to cóż. Nie da się nic zrobić. Charakter.
- Następnym razem.... nie daruję. - warknął basior i nagle przed oczami miałam mrok. Poczułam ból ale on szybko zniknął razem z basiorem.
- Następnym razem? W tedy mnie już nie będzie. - powiedziałam co wiedziałam. A to, że mnie nie będzie było szczerą prawdą. Miałam swoje sposoby. Jestem jakby z bumy. Umiem się wyplątać a w razie czego skontaktuję się z moją patronką.
- Katrin....
- Co?
- Chyba nie będę uważać, że miłość to słaby żywioł. - powiedziała Megami
- To nie zależy od mocy tylko od żywiołu. Miłość jest w pewnym sensie słaba ale nie dla wilków śmierci. Oj nie... te dwa żywioły to jak ogień przeciwko wodzie.
- Emm.... gdzie ja do cholery jestem? - spytałam bo mnie coś chyba trafiło. Nie byłam ze szczeniakami więc przeklinanie szło mi jak z płatka.
- Przeklinasz? - Spytała Luna. Też miała to ohydztwo na szyi.
- Owszem. - mruknęłam siadając. - Gdzie jesteśmy?
- W jaskini.
- To widzę. - powiedziałam i w tej chwili do jaskini wszedł jakiś pies.... a nie. Sorry. Kundel....chyba....Po chwili dostrzegła w nim ślady dzikości. Ok. To wilk. Westchnęłam ciężko. Basior popatrzył na mnie.
- Podoba się nowe mieszkanko? - spytał
- Mam być szczera? Nie. Ściany są wilgotne a większość kamieni jest za ostra. Wgłębienie zbyt strome dlatego jest ciemno. Wszędzie jest kurz i pajęczyny do tego pająki. A co do Ciebie.... wyglądasz trochę jak mokry pies. Widać, że nie często się myjesz. Zauważyłam też kolczyk na twoim języku i stwierdzam, że za bardzo upodabniasz się do ludzi.... - i tu nie dokończyłam bo basior przerwał mi gwałtownie. Przestraszyłam się ale.... nauczyłam się czegoś. A mianowicie, żeby nie pokazywać co się czuje...
- Nic nie mów mi o ludziach!
- A to niby czemu? - spytałam bo chyba trafiłam w jego czuły punkt. Basior szarpnął w jakiś sposób łańcuchy i się boleśnie przewróciłam. Wadery wyglądały na przestraszone. Wilk podszedł do mnie i postawił łapę do mojej szyi tak, że się dusiłam. Widać było, że to wilk śmierci
- Słuchaj słonko... Jesteś na mojej łasce, moich terenach, w moim.... żywiole. WIĘC MASZ SIĘ MNIE SŁUCHAĆ.
- Wiesz co? Wkurwiasz mnie. - Mruknęłam z trudem bo łapa na mojej szyi się mocniej zaciskała. Byłam zdziwiona, że użyłam takiego słowa... Basior puścił mnie w oszołomieniu bo użyłam swojej magii miłosnej. Jak to miło czasem mieć żywioł miłości. Popatrzyłam na niego z serdecznością a on zaczął się wycofywać.
- Przestań! - Warknął. Dobra. Męczenie kogoś to jedna z cech której nie mogę wytrzymać. Skoro jest wilkiem śmierci, to cóż. Nie da się nic zrobić. Charakter.
- Następnym razem.... nie daruję. - warknął basior i nagle przed oczami miałam mrok. Poczułam ból ale on szybko zniknął razem z basiorem.
- Następnym razem? W tedy mnie już nie będzie. - powiedziałam co wiedziałam. A to, że mnie nie będzie było szczerą prawdą. Miałam swoje sposoby. Jestem jakby z bumy. Umiem się wyplątać a w razie czego skontaktuję się z moją patronką.
- Katrin....
- Co?
- Chyba nie będę uważać, że miłość to słaby żywioł. - powiedziała Megami
- To nie zależy od mocy tylko od żywiołu. Miłość jest w pewnym sensie słaba ale nie dla wilków śmierci. Oj nie... te dwa żywioły to jak ogień przeciwko wodzie.
< Megami? Luna? Desi? Odpisze ktoś? >
24.11.2016
Od Megami cd Domen (cz.1)
Jak zwykle- Nudziło mi się.Pragnęłam mieć chwilę spokoju.Gdy wychodziłam poza tereny watahy, upewniłam się czy nikt za mną nie idzie.-Wybiorę się w najbardziej strome góry.-Pomyślałam.-Lubię wyzwania.Pobiegłam w stronę gór.Lecz cały czas, oglądałam się za siebie i sprawdzałam czy nikt mnie nie śledzi.-Jak ja dawno nie byłam w górach..-Pomyślałam.A góry, przypominały mi dzieciństwo..
Położyłam się w cieniu, pod drzewem i obserwowałam różnokolorowe ptaki.
-Nareszcie sama...-Wyszeptałam. (...) Sama nie wiem kiedy, zasnęłam.Obudziła się koło południa.Podniosłam się, przeciągnęłam i poszłam nad srebrzysty strumyk.Zobaczyłam w nim swoje odbicie. Napiłam się i poszłam pokonać ten szczyt.Wcale nie był aż taki wysoki. Za chwilę byłam już na górze.Gdy popatrzyłam w dół, zakręciło mi się w głowie.Aczkolwiek tamta strona góry, była pionowa.Zobaczyłam w dole wąwozu sporą rzekę.Również zauważyłam, że jest wąski, BARDZO wąski mostek, połączony z tą górą a tamtą.W pewny momencie chciałam zawrócić, ale uznałam że nie jestem tchórzem. -Idę.- Powiedziałam sobie w duszy. (...) Weszłam na mostek. W głębi duszy słyszałam głos ,,Nie idź tam, daj sobie spokój"-Ale ja mówiłam NIE.Łapa mi objechała.Ale na szczęście nie spadłam..Znowu chciałam zawrócić, ale nie dałam się!Poszłam dalej.
-ŁAA!-Łapa objechała mi ponownie, lecz tym razem zaczęłam spadać.
Ale poczułam, że coś mnie chwyciło za łapę.Byłam zszokowana.Popatrzyłam za siebie.-Domen!?-Zobaczyłam basiora.-Co ty tu robisz!?-Dodałam.
-Byłem zaciekawiony, gdzie tak z rana idziesz.-Tłumaczył-Szedłem za tobą od ką wyszłaś poza watahę.-Ale poco za mną szedłeś?!-Przerwałam mu-Chciałam chodź jeden dzień spędzić w spokoju!-Dodałam oburzona.
Basior mówił dalej.-Przepraszam.Ale byłem ciekawy gdzie o tek wczesnej porze idziesz, na dodatek poza watahę!A co jak by ci się coś stało!?Gdyby nie ja, to byś mogła spaść.
-Ty już się o mnie nie martw.Od czego mam skrzydła.Zepsułeś mi dzień.-Odwróciłam się.
-Już nie narzekaj.-Odpowiedział.
Poszłam pod duże krzewy, położyłam się. (...)
-Moja łapa.-Powiedziałam twardo.
-Złamałaś ją?-Spytał.
-Nie.
-To co?
-Nie ważne...-Nie chciałam mu tego mówić bo to było za grupie...
-Chcę wiedzieć.-Powiedział poważnie.
-...Ugryzłeś mnie.-Położyłam głowę i polizałam łapę.
Popatrzyłam na minę Domena, i zobaczyłam że powstrzymuje się ze śmiechu, ale czuje się głupio.
-S-Sorry.-Ale mówił dalej.-To..Jeśli tak chcesz (...) Możemy iść dalej.
Widziałam na jego twarzy skrępowanie.
W mojej duszy czułam radość.
-Tak.Idziemy.-Odpowiedziałam.Podniosłam się i dodałam.-Idziemy w góry.Przejdziemy przez ten mostek.
Po minie basiora było widać że jest tego przeciwny,ale nie chciał mi się sprzeciwić.-I dobrze.-Pomyślałam.
-Tym razem polecę.-Oznajmiłam.-A jednak się boisz tędy iść.-Zakpił.
Popatrzyłam na nim wzrokiem w którym było widać złość.-Już nic nie mówię.-Widząc, że zaraz się rozzłoszczę poszedł na mostek.A ja rozwinęłam skrzydła i poleciałam.Jak pewnie się domyślacie, byłam tam pierwsza.
(To op będzie rozłożone na części)
<Domen, podoba się wyprawa?>
Położyłam się w cieniu, pod drzewem i obserwowałam różnokolorowe ptaki.
-Nareszcie sama...-Wyszeptałam. (...) Sama nie wiem kiedy, zasnęłam.Obudziła się koło południa.Podniosłam się, przeciągnęłam i poszłam nad srebrzysty strumyk.Zobaczyłam w nim swoje odbicie. Napiłam się i poszłam pokonać ten szczyt.Wcale nie był aż taki wysoki. Za chwilę byłam już na górze.Gdy popatrzyłam w dół, zakręciło mi się w głowie.Aczkolwiek tamta strona góry, była pionowa.Zobaczyłam w dole wąwozu sporą rzekę.Również zauważyłam, że jest wąski, BARDZO wąski mostek, połączony z tą górą a tamtą.W pewny momencie chciałam zawrócić, ale uznałam że nie jestem tchórzem. -Idę.- Powiedziałam sobie w duszy. (...) Weszłam na mostek. W głębi duszy słyszałam głos ,,Nie idź tam, daj sobie spokój"-Ale ja mówiłam NIE.Łapa mi objechała.Ale na szczęście nie spadłam..Znowu chciałam zawrócić, ale nie dałam się!Poszłam dalej.
-ŁAA!-Łapa objechała mi ponownie, lecz tym razem zaczęłam spadać.
Ale poczułam, że coś mnie chwyciło za łapę.Byłam zszokowana.Popatrzyłam za siebie.-Domen!?-Zobaczyłam basiora.-Co ty tu robisz!?-Dodałam.
-Byłem zaciekawiony, gdzie tak z rana idziesz.-Tłumaczył-Szedłem za tobą od ką wyszłaś poza watahę.-Ale poco za mną szedłeś?!-Przerwałam mu-Chciałam chodź jeden dzień spędzić w spokoju!-Dodałam oburzona.
Basior mówił dalej.-Przepraszam.Ale byłem ciekawy gdzie o tek wczesnej porze idziesz, na dodatek poza watahę!A co jak by ci się coś stało!?Gdyby nie ja, to byś mogła spaść.
-Ty już się o mnie nie martw.Od czego mam skrzydła.Zepsułeś mi dzień.-Odwróciłam się.
-Już nie narzekaj.-Odpowiedział.
Poszłam pod duże krzewy, położyłam się. (...)
-Moja łapa.-Powiedziałam twardo.
-Złamałaś ją?-Spytał.
-Nie.
-To co?
-Nie ważne...-Nie chciałam mu tego mówić bo to było za grupie...
-Chcę wiedzieć.-Powiedział poważnie.
-...Ugryzłeś mnie.-Położyłam głowę i polizałam łapę.
Popatrzyłam na minę Domena, i zobaczyłam że powstrzymuje się ze śmiechu, ale czuje się głupio.
-S-Sorry.-Ale mówił dalej.-To..Jeśli tak chcesz (...) Możemy iść dalej.
Widziałam na jego twarzy skrępowanie.
W mojej duszy czułam radość.
-Tak.Idziemy.-Odpowiedziałam.Podniosłam się i dodałam.-Idziemy w góry.Przejdziemy przez ten mostek.
Po minie basiora było widać że jest tego przeciwny,ale nie chciał mi się sprzeciwić.-I dobrze.-Pomyślałam.
-Tym razem polecę.-Oznajmiłam.-A jednak się boisz tędy iść.-Zakpił.
Popatrzyłam na nim wzrokiem w którym było widać złość.-Już nic nie mówię.-Widząc, że zaraz się rozzłoszczę poszedł na mostek.A ja rozwinęłam skrzydła i poleciałam.Jak pewnie się domyślacie, byłam tam pierwsza.
(To op będzie rozłożone na części)
<Domen, podoba się wyprawa?>
Od Kagekao c.d Megami/Astra
-Czego
od was chcę?- spojrzałem się w oczy wadery- Dowiecie się w późniejszym czasie…-
wadera zrobiła krok w tył.
-Odsuń się- warknęła. Zatrzymałem się, przekręciłem łeb.
-Zabronisz?- Uśmiechnąłem się szyderczo. Zbliżyłem się jeszcze bliżej wadery, a ona wcisnęła się w ścianę. Nagle poczułem straszny gorąc w prawej przedniej łapie. Taki sam jak w chwili, gdy straciłem Matkę. Wściekłem się. Warknąłem tym samym uderzając waderę w policzek.
-Będziesz cierpieć- syknąłem i zacząłem ugaszać łapę. Inne wadery patrzały się na mnie trochę zszokowane.
Przez przypadek usłyszałem dziwną rozmowę.
-Widziałeś gdzieś moją siostrę?- zaciekawiło mnie to- Nazywa się Megami
-Nie, nie widziałem jej- odpowiedział inny wilk- Trochę dziwne, ostatnio zaginęła też moja siostra, Desi…- Rodzina porwanych? A może siostrzyczka Megami chciałaby spotkać się z nią? Chętnie ją przyjmę. Poczekałem aż skończą rozmawiać, a gdy odeszli zacząłem śledzić siostrę wadery. Trochę obrzydzała mnie jej różowa sierść, ale cóż poradzić? Postanowiłem do niej zagadać, nie chcę przechodzić od nowa tego pozyskiwania informacji… Jest bardzo męczące.
-Witaj- przywitałem się i zrównałem chód.
- Hej- odpowiedziała
-Nie szukasz przypadkiem Megami?- zapytałem
-Wiesz gdzie ona jest?- z trudem powstrzymałem się od śmiechu.
-Tak, może zaprowadzić cię do niej?
-Jasne!- odpowiedziała z entuzjazmem
-A mógłbym się zapytać jak się nazywasz?- powiedziałem zawracając w stronę mojej jaskini.
-Jestem Astra, a ty?- lubię tą „łatwo wierność” wader.
-Mów mi Kagekao- rzekłem. Poprowadziłem ją pod same wejście do jaskini. W czasie podróży mówiła mi o sobie.
-A tak w ogóle skąd wiesz jak ona wygląda?- spytała się.
-Znam ją- powiedziałem. Usłyszałem, że porwane wadery rozmawiają.
-Czy to ona?- zapytała, widziałem w jej oczach nadzieje- z kim ona rozmawia?- zanim odpowiedziałem ona popędziła w głąb jaskini. Przeklnąłem pod nosem i pobiegłem za nią.
-Megami!- usłyszałem jej krzyk, a po chwili zobaczyłem jak siostry patrzą na siebie zaskoczone.
-Uciekaj!- krzyknęła Meg, widząc mnie biegnącego w stronę Astry. Nie zdążyła zareagować, a ja już „leciałem” w jej stronę. Przewróciłem ją i zacząłem gryźć po losowych miejscach. Słyszałem jak Megami coś krzyczy, ale nie rozumiałem co. Po chwili Astra straciła przytomność. Przestałem. Patrzałem na poranione ciało wadery, dysząc. Spojrzałem się w stronę wader. Magami szarpała się i płakała. Uśmiechnąłem się i poszedłem po obrożę oraz łańcuch.
<Megami? Astra? Ke ke ke>
-Odsuń się- warknęła. Zatrzymałem się, przekręciłem łeb.
-Zabronisz?- Uśmiechnąłem się szyderczo. Zbliżyłem się jeszcze bliżej wadery, a ona wcisnęła się w ścianę. Nagle poczułem straszny gorąc w prawej przedniej łapie. Taki sam jak w chwili, gdy straciłem Matkę. Wściekłem się. Warknąłem tym samym uderzając waderę w policzek.
-Będziesz cierpieć- syknąłem i zacząłem ugaszać łapę. Inne wadery patrzały się na mnie trochę zszokowane.
Przez przypadek usłyszałem dziwną rozmowę.
-Widziałeś gdzieś moją siostrę?- zaciekawiło mnie to- Nazywa się Megami
-Nie, nie widziałem jej- odpowiedział inny wilk- Trochę dziwne, ostatnio zaginęła też moja siostra, Desi…- Rodzina porwanych? A może siostrzyczka Megami chciałaby spotkać się z nią? Chętnie ją przyjmę. Poczekałem aż skończą rozmawiać, a gdy odeszli zacząłem śledzić siostrę wadery. Trochę obrzydzała mnie jej różowa sierść, ale cóż poradzić? Postanowiłem do niej zagadać, nie chcę przechodzić od nowa tego pozyskiwania informacji… Jest bardzo męczące.
-Witaj- przywitałem się i zrównałem chód.
- Hej- odpowiedziała
-Nie szukasz przypadkiem Megami?- zapytałem
-Wiesz gdzie ona jest?- z trudem powstrzymałem się od śmiechu.
-Tak, może zaprowadzić cię do niej?
-Jasne!- odpowiedziała z entuzjazmem
-A mógłbym się zapytać jak się nazywasz?- powiedziałem zawracając w stronę mojej jaskini.
-Jestem Astra, a ty?- lubię tą „łatwo wierność” wader.
-Mów mi Kagekao- rzekłem. Poprowadziłem ją pod same wejście do jaskini. W czasie podróży mówiła mi o sobie.
-A tak w ogóle skąd wiesz jak ona wygląda?- spytała się.
-Znam ją- powiedziałem. Usłyszałem, że porwane wadery rozmawiają.
-Czy to ona?- zapytała, widziałem w jej oczach nadzieje- z kim ona rozmawia?- zanim odpowiedziałem ona popędziła w głąb jaskini. Przeklnąłem pod nosem i pobiegłem za nią.
-Megami!- usłyszałem jej krzyk, a po chwili zobaczyłem jak siostry patrzą na siebie zaskoczone.
-Uciekaj!- krzyknęła Meg, widząc mnie biegnącego w stronę Astry. Nie zdążyła zareagować, a ja już „leciałem” w jej stronę. Przewróciłem ją i zacząłem gryźć po losowych miejscach. Słyszałem jak Megami coś krzyczy, ale nie rozumiałem co. Po chwili Astra straciła przytomność. Przestałem. Patrzałem na poranione ciało wadery, dysząc. Spojrzałem się w stronę wader. Magami szarpała się i płakała. Uśmiechnąłem się i poszedłem po obrożę oraz łańcuch.
<Megami? Astra? Ke ke ke>
Od Astry ,,Początki"
Po moim dołączeniu do watahy, postanowiłam się z kimś zaprzyjaźnić, ponieważ nie znałam nikogo oprócz Megami, no..I troszeńkę Lię, no bo w końcu to alfa.Wszyscy patrzyli na mnie, jak na obcego...
(...) A może oni nie wiedzieli, że mają nowego członka watahy?... Nie ważne..-I poszłam dalej.Przeszłam całą watahę i nic. Nikt nic nie powiedział, wszyscy dalej się na mnie gapili.A ja nienawidzę kiedy mnie ktoś tak ktoś mnie tak traktuje!
W końcu nie wytrzymałam...-Hej!Czemu nikt się do mnie nie odzywa !?
Po tych słowach, pewna wadera się gwałtownie zerwała.
-Kim ty jesteś!Przyglądam się tobie już cały dzień.-Odezwała się.
-A jednak nikt, o prócz Megami i Lii, nikt nie wiedział, że dołączyłam do tej watahy..-Pomyślałam.
-Więc??-Ciągła dalej.A ja odpowiedziałam oburzona.-Czy naprawdę nikt nie wie, że jestem nowym członkiem?!
Zobaczyłam, że ona poczuła się głupio...
-Jestem Luna.-Powiedziała po chwili.
-A ja Astra.Jestem siostrą Megami.-Odpowiedziałam.
(...) A może oni nie wiedzieli, że mają nowego członka watahy?... Nie ważne..-I poszłam dalej.Przeszłam całą watahę i nic. Nikt nic nie powiedział, wszyscy dalej się na mnie gapili.A ja nienawidzę kiedy mnie ktoś tak ktoś mnie tak traktuje!
W końcu nie wytrzymałam...-Hej!Czemu nikt się do mnie nie odzywa !?
Po tych słowach, pewna wadera się gwałtownie zerwała.
-Kim ty jesteś!Przyglądam się tobie już cały dzień.-Odezwała się.
-A jednak nikt, o prócz Megami i Lii, nikt nie wiedział, że dołączyłam do tej watahy..-Pomyślałam.
-Więc??-Ciągła dalej.A ja odpowiedziałam oburzona.-Czy naprawdę nikt nie wie, że jestem nowym członkiem?!
Zobaczyłam, że ona poczuła się głupio...
-Jestem Luna.-Powiedziała po chwili.
-A ja Astra.Jestem siostrą Megami.-Odpowiedziałam.
23.11.2016
Od Luny CD Kagekao
Obudziłam się w jakiejś ciemnej jaskini. Miałam mętlik w głowie. Co się właściwie stało?
Wstałam. Poczułam, że mam coś na szyi. To była obroża, do której przyczepiony był łańcuch, przykuty do ściany.
- Ke ke ke
Do jaskini wszedł szaro czarny basior. Ten sam, przez którego straciłam przytomność.... Zorientowałam się, że jest tu ktoś jeszcze... a raczej kilka ktosiów. Włączyłam moc widzenia w ciemności, której nauczyła mnie Hekate. To były Desi, Megami i Katrin. Wszystkie, tak samo, jak ja miały obroże..... Zaraz, czy on nas porwał? Głupie pytanie, to oczywiste, że nas porwał!
- Widzę, że już się wszystkie obudziłyście.... - uśmiechnął się, niczym jakiś psychopata - Wybaczcie, ale muszę wyjść. Nie próbujcie uciekać.
Szarpnęłam łańcuchem... zbyt gruby, by go zerwać. Hmm, ta obroża i łańcuch strasznie krępują ruchy, ale czy krępują moce?
Spróbowałam wywołać ogień. Udało się. Kilka metrów przede mną rozpaliło się małe ognisko, które rozpaliło wnętrze jaskini.
- Luna! - zawołała Desi.
- Co się dzieje?
- Co my tu robimy?
- Boję się!
Wadery zaczęły panikować.
- Uspokójcie się! - krzyknęłam.
Cała ta sytuacja zaczęła mnie mocno denerwować.
- Ten basior nas porwał - wyjaśniłam
- Co my teraz zrobimy? - spytała jedna z wader
- Możemy użyć mocy przeciwko temu basiorowi, ale nie wiem, czy będzie to najlepszym pomysłem. Jego moce mogą okazać się silniejsze.
- To co mamy robić?!
- Pewnie niedługo zaczną nas szukać. Pozostaje czekać.
******
Ta nie moc mnie denerwowała. Mogłabym użyć mocy, ale to byłoby zbyt ryzykowne.
Nagle wrócił ten basior....
- Ke ke ke - zaśmiał się.
Wilk podszedł do mnie.
Najeżyłam sierść.
- Kim ty w ogóle jesteś?! - warknęłam ukazując kły - Czego od nas chcesz?!
<Kagekao?>
Od Kagekao c.d Luna/Megami/Desi/Katrin
Znalazłem ciekawe tereny. Chodzi tu wiele wilków, oraz
wader. Upatrzyłem sobie jedną. Wygląda jak zwykły wilk, ale z tego, co
widziałem potrafi zmieniać się w wiatr. Ma czarną sierść, oraz białe podbrzusze.
Wilk zwracały się do niej „Beta”. Jest na wysokim stanowisku… Bodajże ma na
imię Luna. Szedłem w stronę jej siedliska. Mieszkała w jaskini, w której łatwo
mogłem się zaczepić pazurami o ścianę. Gdy byłem blisko usłyszałem, że ktoś
jest w środku. Zacząłem się skradać. Przyległem do ściany i szedłem w stronę wejścia
do jaskini. Wychyliłem lekko łeb, leżała zawinięta w kłębek w samym rogu
jaskini. Jej oczy były otwarte, rozpoznałem to po odbłyskujących tęczówkach. Na
szczęście mnie nie zauważyła. Wejść od frontu nie mogę, na pewno mnie zobaczy.
Spróbuje inaczej… Zabrałem kamyczek w pysk. Wdrapałem się na ścianę i wspiełem
się nad wejście do jaskini. Bolały mnie
pazury. Nie lubię siedzieć na ścianie głową do dołu… Przyległem do ściany. Puściłem
kamyk, który uderzył o skały wydając przy tym cichy huk, ale wystarczający by
kogoś zaniepokoić. Po chwili zobaczyłem czarny pysk wystający z wejścia do
jaskini.
-Ke ke ke- zaśmiałem się i zeskoczyłem z ściany. Wadera pisknęła. I cofnęła się w głąb jaskini. Wylądowałem na łapach, z psychopatycznym uśmiechem na ustach.
-Witam- przywitałem się- Chcesz zagrać w małą grę?
-A co to ma znaczyć?- zapytała się. Było słychać w jej głosie gniew, ale zarówno mocny strach.
-Jesteś wysoko ustawiona w Hierarchii tej watahy- zignorowałem wcześniejsze pytanie- Ciekawe co by inni mówili gdybyś…- przerwałem- Na przykład niespodziewanie zniknęła- Wadera zawarczała
-Nie wiem do czego jest ci to potrzebne, ale nie dam się tak łatwo- syknęła. Rzuciła się na mnie. Poturlaliśmy się parę metrów dalej. Przymiażdżyła mnie do ziemi i kłapała zębami próbując mnie ugryźć. Kopnąłem ją w słabiznę, tak że odleciała parę metrów w tył. Wstałem i zacząłem biec w stronę najbliższej ściany. Nie chciałem jej krzywdzić, ale by uniknąć kłopotów wywołałem u niej „mały” ból głowy. Wskoczyłem na skały i wspięłem się dosyć wysoko. Spojrzała się na mnie.
-Ke ke ke- zaśmiałem się, dając jej ostatnie spojrzenie i wspięłem się dalej.
Wracając. Oprócz niej zaciekawiły mnie jeszcze dwie wadery, które najpewniej w bliskim czasie porwę. Nawet mam plan jak porwać jedną z nich. Nazywa się Megami. Aktualnie mam wolny czas, a wszystko się składa, że mogę ją porwać. Poszedłem w stronę w którym najpewniej jest wadera.
Jak zwykle, była tam. Może teraz tak mniej drastycznie?
-Witam- przywitałem się- Jesteś stąd co nie?- zapytałem się jej. Odwróciła się.
-Em… Hej- powiedziała- Tak, należę do tej watahy
-Jestem tu nowy- skłamałem- może tak byś mnie oprowadziła po terenach?- zapytałem
-No... Może znalazłbyś kogoś innego- przeklinałem w duszy tą waderę.
-Dobra- powiedziałem zmieniając ton głosu- Jeżeli nie chciałaś milej…- Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Rzuciłem się na nią, przewracając ją. Łapą przytrzymałem jej pysk by nie wywoływała niepotrzebnego hałasu. Wywołałem u niej mocny ból, tak mocny ,że po chwili straciła przytomność. Teraz tylko jakoś ją zaciągnąć do kryjówki…
Obudziła się. Więc, mogę już iść po inne cele… Mam nadzieje, że nikomu nie przyjdzie do głowy badać nieznane jaskinie… Na następną ofiarę wybrałem Lunę. Jest zagrożeniem, mogła wszystko wygadać. Na zewnątrz było ciemno. Gdy dotarłem do jej jaskini zobaczyłem ją śpiącą. Tak łatwo się nie da? Ciekawy jestem jak będzie walczyć przez sen… Zakradłem się do środka. Trzymałem się blisko ściany, by w każdym razie uciec na nią. Możecie mnie uznać za „tchórza” ,ale gdybyście spędzili prawie pół swojego życia z bandą morderców, z około setką ofiar na karku to wiedzielibyście że to jest czysta technika. Gdy byłem wręcz jeden metr od niej usłyszałem jak ktoś wchodzi.
-Luna?- Był to głos wadery. Odwróciłem się, dlaczego w tym dniu nic nie idzie po mojej myśli?! Jestem wściekły. Widziałem, że owa wadera, która coś ma do Luny mnie widziała. Patrzyłem jej w oczy.
-Luna?!- krzyknęła, a ja w tym czasie zdążyłem wejść na pobliską ścianę. Zobaczyłem że Luna otworzyła oczy.
-Co?- powiedziała cicho. Po chwili mogłem ujrzeć że szaro-zielona wadera podbiegła do luny.
-Kto to był?- zapytała
-Ale o co ci chodzi?- Powiedziała nieprzytomna tego co się stało Luna.
-Chciałam z tobą porozmawiać, przychodzę a jakiś wilk stoi obok ciebie!- powiedziała- Myślałam ,że cię zabił
-A jak wyglądał?
-Nie zdążyłam zobaczyć, ale wiem że był szary- odpowiedziała. Zaczęły rozmawiać w najlepsze, zostawiając mnie wiszącego na stalaktycie. Dowiedziałem się, że owa przeklęta wadera nazywała się Desi i miała brata. Współczuje jej że musi mieć rodzeństwo… Musiałem się jakoś zemścić na Desi, za to że przeszkodziła mi w porwaniu… Może chciałaby dołączyć do Megami? Ona pewnie czuje się samotna i pragnie kogoś do towarzystwa. Gdy się pożegnały zacząłem śledzić waderę. Na szczęście szła przez bardzo gęsty las.
-Ke ke ke- zaśmiałem się, zwracając jej uwagę- Ciekawa jesteś, wiesz?- Odwróciła się.
-Czy to nie ty…
-Milcz, gdy do mnie mówisz- przerwałem jej- musisz odpłacić się za to, że popsułaś mi plan porwania Luny- zaszarżowałem na nią. Wykorzystałem pewien chwyt, by pozbawić jej przytomności. Za chwile dołączy do swojej nowej Przyjaciółki…
Jeden cel porwany, jedna wadera nieplanowana, jeden cel na wolności oraz zagrożenie hasające po terenach owej watahy. Teraz nie mogę tego zepsuć… Nikt nie będzie mógł mi przeszkodzić. A tak w ogóle, jaka rozsądna wadera łazi po nocach po lesie? Chociaż, jest to mi na rękę.
-Nie boisz się chodzić sama w nocy po nieznanych „uliczkach”?- zapytałem się jej- Nie uważasz że jest wtedy niebezpiecznie?
-Od jak dawna mnie śledzisz?- chyba rozpoznała mój głos…
-Od samego przybycia na te tereny- odpowiedziałem- Lubiłem patrzeć jak śpisz, lubiłem słuchać jak rozmawiasz z twoimi przyjaciółmi- mówiłem- Może chciałabyś do nich dołączyć? Ke ke ke- pod koniec wypowiedzi się zaśmiałem.
-Na serio uważasz, że dam się łatwo porwać?- zapytała
-Nie, ale i tak prędzej czy później się poddasz- rzekłem. Zaszarżowałem na nią, lecz ona zastosowała unik. Skoczyłem i odbiłem się od drzewa, w które najpewniej bym wyrżnął. Zanim moje łapy wylądowały na ziemie, Luna naskoczyła na mnie. Zaczęła próbować mnie ugryźć. Odepchnąłem ją tylnymi łapami, ale ona zgrabnie wylądowała parę metrów dalej. Wywołałem u niej ból, tak by nie mogła się ruszyć. Podbiegłem do niej i walnąłem ją mocno łapą w łeb. Zachwiała się. Od utraty przytomności dzielił ją tylko jedna chwila.
-Ke ke ke- zaśmiałem się głośno- myślałaś, że mogłabyś wygrać?- popatrzyłem się w jej półprzytomne oczy- To jest moja gra…- zemdlała. Tak samo jak z innymi, postąpiłem z nią.
Ostatni cel… Wadera zajmująca się szczeniakami, po jej porwaniu krok do Chaosu będzie jak krok myszy. Katrin… Z nią nie będę się musiał męczyć jak z Luną. Może oszczędzić wam tych nudnych opisów? W końcu to porwanie nie było jakieś interesujące…
<Luna? Desi? Megami? Katrin? Fajnie jest mieć na szyi obrożę co nie? :v>
-Ke ke ke- zaśmiałem się i zeskoczyłem z ściany. Wadera pisknęła. I cofnęła się w głąb jaskini. Wylądowałem na łapach, z psychopatycznym uśmiechem na ustach.
-Witam- przywitałem się- Chcesz zagrać w małą grę?
-A co to ma znaczyć?- zapytała się. Było słychać w jej głosie gniew, ale zarówno mocny strach.
-Jesteś wysoko ustawiona w Hierarchii tej watahy- zignorowałem wcześniejsze pytanie- Ciekawe co by inni mówili gdybyś…- przerwałem- Na przykład niespodziewanie zniknęła- Wadera zawarczała
-Nie wiem do czego jest ci to potrzebne, ale nie dam się tak łatwo- syknęła. Rzuciła się na mnie. Poturlaliśmy się parę metrów dalej. Przymiażdżyła mnie do ziemi i kłapała zębami próbując mnie ugryźć. Kopnąłem ją w słabiznę, tak że odleciała parę metrów w tył. Wstałem i zacząłem biec w stronę najbliższej ściany. Nie chciałem jej krzywdzić, ale by uniknąć kłopotów wywołałem u niej „mały” ból głowy. Wskoczyłem na skały i wspięłem się dosyć wysoko. Spojrzała się na mnie.
-Ke ke ke- zaśmiałem się, dając jej ostatnie spojrzenie i wspięłem się dalej.
Wracając. Oprócz niej zaciekawiły mnie jeszcze dwie wadery, które najpewniej w bliskim czasie porwę. Nawet mam plan jak porwać jedną z nich. Nazywa się Megami. Aktualnie mam wolny czas, a wszystko się składa, że mogę ją porwać. Poszedłem w stronę w którym najpewniej jest wadera.
Jak zwykle, była tam. Może teraz tak mniej drastycznie?
-Witam- przywitałem się- Jesteś stąd co nie?- zapytałem się jej. Odwróciła się.
-Em… Hej- powiedziała- Tak, należę do tej watahy
-Jestem tu nowy- skłamałem- może tak byś mnie oprowadziła po terenach?- zapytałem
-No... Może znalazłbyś kogoś innego- przeklinałem w duszy tą waderę.
-Dobra- powiedziałem zmieniając ton głosu- Jeżeli nie chciałaś milej…- Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Rzuciłem się na nią, przewracając ją. Łapą przytrzymałem jej pysk by nie wywoływała niepotrzebnego hałasu. Wywołałem u niej mocny ból, tak mocny ,że po chwili straciła przytomność. Teraz tylko jakoś ją zaciągnąć do kryjówki…
Obudziła się. Więc, mogę już iść po inne cele… Mam nadzieje, że nikomu nie przyjdzie do głowy badać nieznane jaskinie… Na następną ofiarę wybrałem Lunę. Jest zagrożeniem, mogła wszystko wygadać. Na zewnątrz było ciemno. Gdy dotarłem do jej jaskini zobaczyłem ją śpiącą. Tak łatwo się nie da? Ciekawy jestem jak będzie walczyć przez sen… Zakradłem się do środka. Trzymałem się blisko ściany, by w każdym razie uciec na nią. Możecie mnie uznać za „tchórza” ,ale gdybyście spędzili prawie pół swojego życia z bandą morderców, z około setką ofiar na karku to wiedzielibyście że to jest czysta technika. Gdy byłem wręcz jeden metr od niej usłyszałem jak ktoś wchodzi.
-Luna?- Był to głos wadery. Odwróciłem się, dlaczego w tym dniu nic nie idzie po mojej myśli?! Jestem wściekły. Widziałem, że owa wadera, która coś ma do Luny mnie widziała. Patrzyłem jej w oczy.
-Luna?!- krzyknęła, a ja w tym czasie zdążyłem wejść na pobliską ścianę. Zobaczyłem że Luna otworzyła oczy.
-Co?- powiedziała cicho. Po chwili mogłem ujrzeć że szaro-zielona wadera podbiegła do luny.
-Kto to był?- zapytała
-Ale o co ci chodzi?- Powiedziała nieprzytomna tego co się stało Luna.
-Chciałam z tobą porozmawiać, przychodzę a jakiś wilk stoi obok ciebie!- powiedziała- Myślałam ,że cię zabił
-A jak wyglądał?
-Nie zdążyłam zobaczyć, ale wiem że był szary- odpowiedziała. Zaczęły rozmawiać w najlepsze, zostawiając mnie wiszącego na stalaktycie. Dowiedziałem się, że owa przeklęta wadera nazywała się Desi i miała brata. Współczuje jej że musi mieć rodzeństwo… Musiałem się jakoś zemścić na Desi, za to że przeszkodziła mi w porwaniu… Może chciałaby dołączyć do Megami? Ona pewnie czuje się samotna i pragnie kogoś do towarzystwa. Gdy się pożegnały zacząłem śledzić waderę. Na szczęście szła przez bardzo gęsty las.
-Ke ke ke- zaśmiałem się, zwracając jej uwagę- Ciekawa jesteś, wiesz?- Odwróciła się.
-Czy to nie ty…
-Milcz, gdy do mnie mówisz- przerwałem jej- musisz odpłacić się za to, że popsułaś mi plan porwania Luny- zaszarżowałem na nią. Wykorzystałem pewien chwyt, by pozbawić jej przytomności. Za chwile dołączy do swojej nowej Przyjaciółki…
Jeden cel porwany, jedna wadera nieplanowana, jeden cel na wolności oraz zagrożenie hasające po terenach owej watahy. Teraz nie mogę tego zepsuć… Nikt nie będzie mógł mi przeszkodzić. A tak w ogóle, jaka rozsądna wadera łazi po nocach po lesie? Chociaż, jest to mi na rękę.
-Nie boisz się chodzić sama w nocy po nieznanych „uliczkach”?- zapytałem się jej- Nie uważasz że jest wtedy niebezpiecznie?
-Od jak dawna mnie śledzisz?- chyba rozpoznała mój głos…
-Od samego przybycia na te tereny- odpowiedziałem- Lubiłem patrzeć jak śpisz, lubiłem słuchać jak rozmawiasz z twoimi przyjaciółmi- mówiłem- Może chciałabyś do nich dołączyć? Ke ke ke- pod koniec wypowiedzi się zaśmiałem.
-Na serio uważasz, że dam się łatwo porwać?- zapytała
-Nie, ale i tak prędzej czy później się poddasz- rzekłem. Zaszarżowałem na nią, lecz ona zastosowała unik. Skoczyłem i odbiłem się od drzewa, w które najpewniej bym wyrżnął. Zanim moje łapy wylądowały na ziemie, Luna naskoczyła na mnie. Zaczęła próbować mnie ugryźć. Odepchnąłem ją tylnymi łapami, ale ona zgrabnie wylądowała parę metrów dalej. Wywołałem u niej ból, tak by nie mogła się ruszyć. Podbiegłem do niej i walnąłem ją mocno łapą w łeb. Zachwiała się. Od utraty przytomności dzielił ją tylko jedna chwila.
-Ke ke ke- zaśmiałem się głośno- myślałaś, że mogłabyś wygrać?- popatrzyłem się w jej półprzytomne oczy- To jest moja gra…- zemdlała. Tak samo jak z innymi, postąpiłem z nią.
Ostatni cel… Wadera zajmująca się szczeniakami, po jej porwaniu krok do Chaosu będzie jak krok myszy. Katrin… Z nią nie będę się musiał męczyć jak z Luną. Może oszczędzić wam tych nudnych opisów? W końcu to porwanie nie było jakieś interesujące…
<Luna? Desi? Megami? Katrin? Fajnie jest mieć na szyi obrożę co nie? :v>
OD Domena DO Anakina , Urru
- Skoro się już znamy to co powiesz na wspólne polowanie? - Zapytał mnie Anakin , nie wiem czemu ale czułem w głębi że przez naszą znajomość stanie się dużo dobrego - Oczywiście na tej polanie.
- Kuszącaaa propozycja! - ślinka mi ciekła na myśl o polowaniu tym bardziej że dawno nikogo ani nic nie wszamałem aż brzusio mówi : "Wpierdziel coś!"
Polowanie było bardzo owocne jak zawsze na tej polanie , po zjedzeniu położyliśmy się w cieniu drzewa i zasneliśmy.
- O boże moja głowa... Anakin wstawaj... - Spaliśmy jakieś 2 godziny , bolą mnie całe plecy od twardej ziemii. - Czy ty widzisz to co ja?
- Yyyyy... Czy to gołomp?
- Co tu robi gołomp? Aż mi się jeść zachciało , wszamałbym gołembia... Ej wut? On ma koperte?
- Kuszącaaa propozycja! - ślinka mi ciekła na myśl o polowaniu tym bardziej że dawno nikogo ani nic nie wszamałem aż brzusio mówi : "Wpierdziel coś!"
Polowanie było bardzo owocne jak zawsze na tej polanie , po zjedzeniu położyliśmy się w cieniu drzewa i zasneliśmy.
- O boże moja głowa... Anakin wstawaj... - Spaliśmy jakieś 2 godziny , bolą mnie całe plecy od twardej ziemii. - Czy ty widzisz to co ja?
- Yyyyy... Czy to gołomp?
- Co tu robi gołomp? Aż mi się jeść zachciało , wszamałbym gołembia... Ej wut? On ma koperte?
Gołomb upuścił koperte z listem i odleciał Drogi Domenie
Chciałbym cie poinformować że twoja siostra została "porwana" przeze mnie... Znajduje się w mojej grocie. Oczywiście nie mam zamiaru podać ci dokładnego jej pobytu. Możesz próbować ją uratować lub zapłacić okup. Dokładnej ilości mięsa które masz mi dać ci nie podam... Daj mi najwięcej jak możesz , jeżeli będzie za mało nie wypuszcze jej.
Urru
Anakin przeczytał mi ten list i mało co nie zemdlałem. Wait , wait co kurde? Nie , nie było szans na mdlenie.
- Anakin , myślisz o tym co ja?
Mój towarzysz jedynie kiwnął głową na znak że zgadza się na propozycje którą mu dałem.
- No to jedziemy w bieszczady! - Wreszcie! Zawsze o tym mażyłem!-
- CO?! Myślałem że chcesz uratować wraz ze mną Desi...
- Aaaa ... Ok to też spoko pomysł... - Mój pomysł był lepszy...
***
<Anakin> <Urru>
OD Desi Do Urru
- Luna... mogę się o coś ciebie zapytać?
- Jasne , coś się stało?
- Dlaczego mój brat się tak mnie czepia? Nic mu nie pasuje! Ciągle się o mnie martwi i przez to nie mam praktycznie życia! - Nie wiem w ogóle po co pytam o to Lune... Co ona może wiedzieć o moim bracie. Ale zawsze przydadzą się jakieś słowa "pocieszenia"
- Myśle że on się o ciebie martwi dlatego że wasz ojciec nieżyje i chce go zastąpić.
- Nigdy nie mieliśmy ojca ,on był tylko przyszywany ,tym bardziej Domen nigdy mi go nie zastąpi! - Czemu ja na nią krzycze?! Przecież ona nie jest niczemu winna... Tylko U mnie rozumie. - Muszę już iść dasz sobie rade?
- Jasne! Ja bym sobie nie dała? - Odpowiedziała żartem , żałosnym ale żartem , z resztą najważniejsze jest by się starać! - Uważaj na siebie i staraj się nie denerwować brata.
***
Grota Urru jest przepiękna , zawsze tęsknie za jej widokami.
- Urru!
- Desi! Wreszcie jesteś! Nie mogłem się doczekać aż przyjdziesz!
- Urru mam do ciebie malutką proźbe...
- Dla ciebie wszystko!
Przedstawiłam Urru mój plan działania , chciałam zdenerwować Domena w najwredniejszy sposób. Postanowiłam że sfingujemy porwanie. Urru ma mnie porwać i dać o tym informacje Domenowi. Potem powiemy mu prawdę... Mam nadzieje że nie będzie miał złego zdania o Urru... Tak naprawde już dawno je ma...
- NIE!
- Proszeee!
- NIE!
- Błagam bardzo cie prosze!
- Mówie ci NIE!
- Dlaczego??? Błagam to dla mnie bardzo ważne!
- DOBRA! Ale mam jeden warunek! Przestaniesz naciskać na szczeniaki...
- No dobrze...
***
Let's do this Urru :V
- Jasne , coś się stało?
- Dlaczego mój brat się tak mnie czepia? Nic mu nie pasuje! Ciągle się o mnie martwi i przez to nie mam praktycznie życia! - Nie wiem w ogóle po co pytam o to Lune... Co ona może wiedzieć o moim bracie. Ale zawsze przydadzą się jakieś słowa "pocieszenia"
- Myśle że on się o ciebie martwi dlatego że wasz ojciec nieżyje i chce go zastąpić.
- Nigdy nie mieliśmy ojca ,on był tylko przyszywany ,tym bardziej Domen nigdy mi go nie zastąpi! - Czemu ja na nią krzycze?! Przecież ona nie jest niczemu winna... Tylko U mnie rozumie. - Muszę już iść dasz sobie rade?
- Jasne! Ja bym sobie nie dała? - Odpowiedziała żartem , żałosnym ale żartem , z resztą najważniejsze jest by się starać! - Uważaj na siebie i staraj się nie denerwować brata.
***
Grota Urru jest przepiękna , zawsze tęsknie za jej widokami.
- Urru!
- Desi! Wreszcie jesteś! Nie mogłem się doczekać aż przyjdziesz!
- Urru mam do ciebie malutką proźbe...
- Dla ciebie wszystko!
Przedstawiłam Urru mój plan działania , chciałam zdenerwować Domena w najwredniejszy sposób. Postanowiłam że sfingujemy porwanie. Urru ma mnie porwać i dać o tym informacje Domenowi. Potem powiemy mu prawdę... Mam nadzieje że nie będzie miał złego zdania o Urru... Tak naprawde już dawno je ma...
- NIE!
- Proszeee!
- NIE!
- Błagam bardzo cie prosze!
- Mówie ci NIE!
- Dlaczego??? Błagam to dla mnie bardzo ważne!
- DOBRA! Ale mam jeden warunek! Przestaniesz naciskać na szczeniaki...
- No dobrze...
***
Let's do this Urru :V
Od Urru CD Luna
Od Uruu CD Luna ,,Koszmarna noc''
Pewnego dnia Luna musiała zanocować u Uruu, więc musiał się zgodzić, gdzyż była to jego przyjaciółka. Kiedy Luna spała przyśnił się jej koszmar. Dotyczył on o śmierci Uruu. (Było to w podobie przewidzenia przyszłości). Była w lesie obok kanionu z Uruu. Nagle coś usłyszeliśmy zza krzaków...
Były to dwie potężne winegry. Więc musiałem walczyć a Lunie kazałem uciekać. Wtedy wyskoczyła 3 winegra, która zepchnęła mnie wprost do kanionu. Kidy Luna obudziła się szybko wstała i mi o tym opowiedziała.
- Uruu nie uwierzysz co mi się przyśniło! -Niech zgadnę... Jedzenie? -Nie! -W takim razie co ci się przyśniło? -Chcesz wiedzieć? -Tak. -Przyśniła mi się twoja śmierć. I myślę, że to może być prawda. -Ale bajki! To tylko SEN! -Prędzej koszmar... (*mruknęła) -Co tam szepczesz? -Nieważne... -Jesteś głodna? - Pewnie! -W takim razie chodźmy do lasu coś upolować. -Musimy? -Jeśli nie jesteś głodna to nie. -Ok idę z tobą.
Kiedy doszliśmy do lasu, staraliśmy się coś upolować. W odrębie jednego kilometra nikogo i niczego nie było. Czuliśmy się obserwowani... Nagle usłyszeliśmy coś zza krzaków... Wtedy Luna powiedziała: -Uruu to chyba ten sen! - Co ty za bzdury wygadujesz?
Wtedy uciszyliśmy się oboje... Nagle zza krzaków wyskoczyły dwie potężne winegry. W czasie walki Luna popchnęła mnie na bok, kiedy atakowała mnie 3 winegra. Jakimś cudem spotkali nas Deci i Domen. Gwałttownie zaczeli szarżować na winegry i zepneli ich do kanionu...
< Luna? Sorry, że słabe >
Pewnego dnia Luna musiała zanocować u Uruu, więc musiał się zgodzić, gdzyż była to jego przyjaciółka. Kiedy Luna spała przyśnił się jej koszmar. Dotyczył on o śmierci Uruu. (Było to w podobie przewidzenia przyszłości). Była w lesie obok kanionu z Uruu. Nagle coś usłyszeliśmy zza krzaków...
Były to dwie potężne winegry. Więc musiałem walczyć a Lunie kazałem uciekać. Wtedy wyskoczyła 3 winegra, która zepchnęła mnie wprost do kanionu. Kidy Luna obudziła się szybko wstała i mi o tym opowiedziała.
- Uruu nie uwierzysz co mi się przyśniło! -Niech zgadnę... Jedzenie? -Nie! -W takim razie co ci się przyśniło? -Chcesz wiedzieć? -Tak. -Przyśniła mi się twoja śmierć. I myślę, że to może być prawda. -Ale bajki! To tylko SEN! -Prędzej koszmar... (*mruknęła) -Co tam szepczesz? -Nieważne... -Jesteś głodna? - Pewnie! -W takim razie chodźmy do lasu coś upolować. -Musimy? -Jeśli nie jesteś głodna to nie. -Ok idę z tobą.
Kiedy doszliśmy do lasu, staraliśmy się coś upolować. W odrębie jednego kilometra nikogo i niczego nie było. Czuliśmy się obserwowani... Nagle usłyszeliśmy coś zza krzaków... Wtedy Luna powiedziała: -Uruu to chyba ten sen! - Co ty za bzdury wygadujesz?
Wtedy uciszyliśmy się oboje... Nagle zza krzaków wyskoczyły dwie potężne winegry. W czasie walki Luna popchnęła mnie na bok, kiedy atakowała mnie 3 winegra. Jakimś cudem spotkali nas Deci i Domen. Gwałttownie zaczeli szarżować na winegry i zepneli ich do kanionu...
< Luna? Sorry, że słabe >
22.11.2016
Od Nyks "Koniec"
Tego
było za dużo... Nie wytrzymam... Wszystko traci sens. Jedyne co chcę to
uciekać... Uciekać od tej pie*rzonej watahy... W nocy wymknęłam się z jaskini.
Pożegnałam Anakina słowami- Kiedyś tu wrócę... Pognałam jak najdalej
mogłam.
Zmęczona ciągłym biegiem zwolniłam do kłusu. Powoli zmieniał się w chód. Bardzo wolny chód. Jedyne co słyszałam to mój oddech, bicie serca oraz kroki... Moje kroki, oraz inne. Cięższe. Proszę... Niech to będzie myśliwy. Nie chcę żyć... Albo jeszcze lepiej, niech to będzie śmierć. Ubrana w czarną płachtę, z wielkimi kościstymi skrzydłami. Odwróciłam się. Nic. Nagle poczułam ogromny ból w lewej, przedniej łapie. Zawyłam z bólu. Spojrzałam na łapę. Krew. Poczułam jakbym miała zaraz zwymiotować… Z mojej łapy wystawała kość. Było widać mięśnie, ścięgna oraz… Bordową krew, ściekającą z moje w co chwile powiększającej się stróżce cieczy. Nie, nie chodziło mi o taką śmierć… Patrzyłam się zszokowana na swoją łapę, tym samym czując ogromny ból. Zaczęłam się trząść ze strachu. „Co teraz?”. Usłyszałam nagle tupot łap. Sylwetka bodajże wilka zbliżała się moją stronę. To była zasadzka… Czarne punkty zaczęły pochłaniać moje pole widzenia. Straciłam przytomność.
Obudziłam się w jaskini. Ból w łapie był mniejszy. Czułam że coś ją uciska. Spojrzałam na nią. Miałam bandaż. Komu przyszło do głowy by mnie leczyć? Usłyszałam czyjeś kroki.
-Jak z nią?- był to głos samca.
-Dzień po dniu jest z nią coraz lepiej- powiedział inny nieznajomy głos.
-Ile już tu leże?- zapytałam cichym, ochrypłym głosem.
-Dwa tygodnie- odpowiedział męski głos. Było słychać zdziwienie.
-Dlaczego się mną zajęliście?- pytałam
-Nie wolno zostawiać braci na pastwę losu- rzekł
-Nie zasługuję na życie- odrzekłam- Nie jestem wilkiem, jestem tylko pasożytem…
-Każdy wilk zasługuje na istnienie- to chyba byli jakieś religijne wilki…-Jeżeli by nie zasługiwali to po cóż Aurora dawałaby nam…
-Znasz boga śmierci, Nestera?- przerwałam mu
-Tak
-Zabijałam dla niego…- Umilkli. Gdybym nie była odwrócona do nich plecami popłakałabym się…
Następny dzień w tym szpitalu. Chyba minął już miesiąc… Około godzin szczytu usłyszałam odgłosy bitwy. Dochodziły z zewnątrz. Słyszałam gwar, piski, warczenia czy nawet płacz. Odwróciłam się w stronę wejścia do szpitala. Zobaczyłam wielką bitwę. Chociaż atakujący byli mniej liczni- wygrywali. Mieli po swojej stronie około dziesięć wilków i paru ludzi. Czułam strach przed końcem, ale wolałam już śmierć niż życie… Nagle do jaskini wbiegł szaro-czarny wilk z białymi odznaczeniami. Napadł na jednego z pielęgniarzy i chwilę po tym, puścił jego truchło. Po chwili poczułam dziwne uczucie. Zaczęło mnie mdlić. Nie mogłam oddychać. Zobaczyłam swoje bezgłowe ciało, a nad nim człowieka z bronią białą, którą najpewniej pozbawił mnie głowy. Wilk ,o którym wcześniej wspominałam patrzał się na mnie triumfalnym wzrokiem. Lecz to nie był koniec. Po chwili poczułam przyjemne uczucie, jak moja dusza odkleja się od ciała. Zobaczyłam dwa byty, to była Aurora oraz Nester.
-Witaj- powiedzieli razem- Jesteśmy by osądzić cię, oraz twoje życie- Zaczęli razem wymieniać moje złe uczynki, oraz dobre. Zła strona zwyciężyła.
-Zostajesz skazana na wieczne potępienie- powiedział Nester- Twoja dusza nie zazna spokoju i będzie błądzić po świecie przez wieczność- powiedział. Znikli. Więc jestem teraz „nieśmiertelna”? Jestem duchem? Mogę się zemścić na Anakinie, Lii i innych…
tak, Nyksia umarła. Proszę by jej majątek przeszedł na Yuko (ja ko, że jest moją postacią). Możecie pisać jak was nawiedza ;v.
Zmęczona ciągłym biegiem zwolniłam do kłusu. Powoli zmieniał się w chód. Bardzo wolny chód. Jedyne co słyszałam to mój oddech, bicie serca oraz kroki... Moje kroki, oraz inne. Cięższe. Proszę... Niech to będzie myśliwy. Nie chcę żyć... Albo jeszcze lepiej, niech to będzie śmierć. Ubrana w czarną płachtę, z wielkimi kościstymi skrzydłami. Odwróciłam się. Nic. Nagle poczułam ogromny ból w lewej, przedniej łapie. Zawyłam z bólu. Spojrzałam na łapę. Krew. Poczułam jakbym miała zaraz zwymiotować… Z mojej łapy wystawała kość. Było widać mięśnie, ścięgna oraz… Bordową krew, ściekającą z moje w co chwile powiększającej się stróżce cieczy. Nie, nie chodziło mi o taką śmierć… Patrzyłam się zszokowana na swoją łapę, tym samym czując ogromny ból. Zaczęłam się trząść ze strachu. „Co teraz?”. Usłyszałam nagle tupot łap. Sylwetka bodajże wilka zbliżała się moją stronę. To była zasadzka… Czarne punkty zaczęły pochłaniać moje pole widzenia. Straciłam przytomność.
Obudziłam się w jaskini. Ból w łapie był mniejszy. Czułam że coś ją uciska. Spojrzałam na nią. Miałam bandaż. Komu przyszło do głowy by mnie leczyć? Usłyszałam czyjeś kroki.
-Jak z nią?- był to głos samca.
-Dzień po dniu jest z nią coraz lepiej- powiedział inny nieznajomy głos.
-Ile już tu leże?- zapytałam cichym, ochrypłym głosem.
-Dwa tygodnie- odpowiedział męski głos. Było słychać zdziwienie.
-Dlaczego się mną zajęliście?- pytałam
-Nie wolno zostawiać braci na pastwę losu- rzekł
-Nie zasługuję na życie- odrzekłam- Nie jestem wilkiem, jestem tylko pasożytem…
-Każdy wilk zasługuje na istnienie- to chyba byli jakieś religijne wilki…-Jeżeli by nie zasługiwali to po cóż Aurora dawałaby nam…
-Znasz boga śmierci, Nestera?- przerwałam mu
-Tak
-Zabijałam dla niego…- Umilkli. Gdybym nie była odwrócona do nich plecami popłakałabym się…
Następny dzień w tym szpitalu. Chyba minął już miesiąc… Około godzin szczytu usłyszałam odgłosy bitwy. Dochodziły z zewnątrz. Słyszałam gwar, piski, warczenia czy nawet płacz. Odwróciłam się w stronę wejścia do szpitala. Zobaczyłam wielką bitwę. Chociaż atakujący byli mniej liczni- wygrywali. Mieli po swojej stronie około dziesięć wilków i paru ludzi. Czułam strach przed końcem, ale wolałam już śmierć niż życie… Nagle do jaskini wbiegł szaro-czarny wilk z białymi odznaczeniami. Napadł na jednego z pielęgniarzy i chwilę po tym, puścił jego truchło. Po chwili poczułam dziwne uczucie. Zaczęło mnie mdlić. Nie mogłam oddychać. Zobaczyłam swoje bezgłowe ciało, a nad nim człowieka z bronią białą, którą najpewniej pozbawił mnie głowy. Wilk ,o którym wcześniej wspominałam patrzał się na mnie triumfalnym wzrokiem. Lecz to nie był koniec. Po chwili poczułam przyjemne uczucie, jak moja dusza odkleja się od ciała. Zobaczyłam dwa byty, to była Aurora oraz Nester.
-Witaj- powiedzieli razem- Jesteśmy by osądzić cię, oraz twoje życie- Zaczęli razem wymieniać moje złe uczynki, oraz dobre. Zła strona zwyciężyła.
-Zostajesz skazana na wieczne potępienie- powiedział Nester- Twoja dusza nie zazna spokoju i będzie błądzić po świecie przez wieczność- powiedział. Znikli. Więc jestem teraz „nieśmiertelna”? Jestem duchem? Mogę się zemścić na Anakinie, Lii i innych…
tak, Nyksia umarła. Proszę by jej majątek przeszedł na Yuko (ja ko, że jest moją postacią). Możecie pisać jak was nawiedza ;v.
Nowa Wadera
Imię:Astra
Wiek:3 lata
Płeć:Wadera
Żywioł: Powietrze
Stanowisko:Wojownik powietrzny
Cechy fizyczne: Szybka, dobrze pływa
Cechy charakteru: Astra jest podejrzliwa.Gdy się zacznie śmiać, śmieje się przez pół godziny.
Lubi:Szybko latać
Nie lubi: Gdy ktoś się do niej podlizuje
Boi się:Wojny
Moce:Władanie nad powietrzem (wiatrem)
Historia:Taka sama jak Megami
Zauroczenie:-
Partner:Niema, ale chciałby mieć
Szczeniaki:-
Jaskinia
Amulet:
|
21.11.2016
Od Domena Do Anakina
- Desi! Kim on jest?! Czy jest Bandziorem? Ile osób już napadł?! - Nigdy nie moge wyjść z nią z problemów
- Domen uspokój się! Ona nic złego nie zrobiła , nie krzycz na nią , już masz wystarczające problemy z nerwami - Luna jak zawsze broniła mojej siostry , ahh tego nie da się znieść
- D ... uspokój się ja nic złego nie zrobiłam , z resztą nie mam ochoty z tobą gadać! Luna pójdziesz ze mną na polowanie? - Jak ona mnie denerwuje... Zwłaszcza kiedy mówi na mnie D.
Luna tylko przytaknęła głową i wyszły razem w stronę pobliskiej łąki na której najczęściej przebywa zwierzyna.
Musze wziąść kąpiel... to mój rytuał kiedy jestem zestresowany lub zdenerwowany - W moim przypadku to połączenie.
Woda jest idelna chłodna i przyjemna.
Po pół godziny pływania zgłodniałem.
- Czas wyjść na łąke by mój Brzusio burczał ze szczęścia a nie z głodu! - Boże... Ale to było suche.
***
Podczas polowania upolowałem trzy króliki i dwie łanie. Muszę jeszcze tylko teraz zaciągnąć zdobycz.
YH? Co to było?! Tylko nie to ! Historia znów zatacza koło?
- Gdzie jesteś?! Kim jesteś?! WYŁAŹ!!! - Z zarośli wyszła - Wiewiórka... - Naprawde to tylko wiewiórka?
- Czy na pewno? - Tajemniczy głos z zarośli obok , mnie lekko przestraszył zwłaszcza że jego posiadacz wyskoczył na mnie i zaczął mnie gryźć i drapać... Gościna...
- Zostaw mnie!
- To ty zostaw mnie! Kim ty jesteś żeby polować na moich terenach?! - Zapytał mnie cały czarny Basior z upiornymi ,czarnymi jak noc oczyma.
Gryźliśmy się przez 5 minut lecz Basior przestał
- Ki... Kim ty jesteś i co tutaj robisz? - Zapytał zasapany
- Jestem... Domen... Poluje tutaj od dawna i nigdy cie nie widziałem...
- Może dlatego że poluje w nocy... Nazywam się Anakin i zdaje mi się że cie kojarze... Czy jesteś przypadkiem z pobliskiej watahy?
- Tak od niedawna jestem jej członkiem. - Odpowiedziałem z dumą i lekkim zażenowaniem
- Domen uspokój się! Ona nic złego nie zrobiła , nie krzycz na nią , już masz wystarczające problemy z nerwami - Luna jak zawsze broniła mojej siostry , ahh tego nie da się znieść
- D ... uspokój się ja nic złego nie zrobiłam , z resztą nie mam ochoty z tobą gadać! Luna pójdziesz ze mną na polowanie? - Jak ona mnie denerwuje... Zwłaszcza kiedy mówi na mnie D.
Luna tylko przytaknęła głową i wyszły razem w stronę pobliskiej łąki na której najczęściej przebywa zwierzyna.
Musze wziąść kąpiel... to mój rytuał kiedy jestem zestresowany lub zdenerwowany - W moim przypadku to połączenie.
Woda jest idelna chłodna i przyjemna.
Po pół godziny pływania zgłodniałem.
- Czas wyjść na łąke by mój Brzusio burczał ze szczęścia a nie z głodu! - Boże... Ale to było suche.
***
Podczas polowania upolowałem trzy króliki i dwie łanie. Muszę jeszcze tylko teraz zaciągnąć zdobycz.
YH? Co to było?! Tylko nie to ! Historia znów zatacza koło?
- Gdzie jesteś?! Kim jesteś?! WYŁAŹ!!! - Z zarośli wyszła - Wiewiórka... - Naprawde to tylko wiewiórka?
- Czy na pewno? - Tajemniczy głos z zarośli obok , mnie lekko przestraszył zwłaszcza że jego posiadacz wyskoczył na mnie i zaczął mnie gryźć i drapać... Gościna...
- Zostaw mnie!
- To ty zostaw mnie! Kim ty jesteś żeby polować na moich terenach?! - Zapytał mnie cały czarny Basior z upiornymi ,czarnymi jak noc oczyma.
Gryźliśmy się przez 5 minut lecz Basior przestał
- Ki... Kim ty jesteś i co tutaj robisz? - Zapytał zasapany
- Jestem... Domen... Poluje tutaj od dawna i nigdy cie nie widziałem...
- Może dlatego że poluje w nocy... Nazywam się Anakin i zdaje mi się że cie kojarze... Czy jesteś przypadkiem z pobliskiej watahy?
- Tak od niedawna jestem jej członkiem. - Odpowiedziałem z dumą i lekkim zażenowaniem
20.11.2016
Nowy basior! Kagekao.
Właściciel: JeffKiller [Howrse]
Imię: Kagekao
Wiek: 5 lat i 7 miesięcy
Płeć: Basior
Żywioł: Ból, Szaleństwo, Śmierć
Stanowisko: Wojownik
Cechy fizyczne: Jego najbardziej rozwiniętą umiejętnością jest wspinaczka. Dzięki swoim pazurą potrafi wręcz zawisnąć na Stalaktycie. Jest bardzo zwinny i dobrze się ukrywa. Skrada się wręcz bezszelestnie. Co do siły. Jego zabójczą bronią jest szczęka, a łapy… Cóż, służą mu one tylko do doganiania celu. Przed nim nie uciekniesz.
Cechy charakteru: Kagekao jest psychicznym wilkiem. Zawsze się uśmiecha, uśmiechem godnym seryjnego mordercy. Lubi wszystko planować. Od dni, do porwań. Skrywa wiele urazów, przez które jego serce skamieniało. Niekiedy może pokazać swoją dobrą stronę. „Dobrą” jak na niego. Więcej dowiecie się w jego towarzystwie.
Lubi: Treningi, Ludzi (hasających po lesie xd), Wadery, Szczeniaki (a najbardziej te martwe xd), patrzeć na cierpienie innych, zadawać innym ból, porywać, znęcać się nad innymi, czuć ból oraz patrzeć na strach.
Nie lubi: Nudnych wilków, zasad, niewoli, jak coś nie idzie po jego myśli, dzieci (ludzkich) oraz szkoły.
Boi się: A czegóż mógłby się bać?
Moce: Jak na razie odkrył tylko to że może wywołać ból oraz szaleństwo przez myśli.
Historia: Gdy się urodził jedynie matka go kochała. Ojciec tylko dodał cząstkę siebie i odszedł. Jest jedynakiem, z czego się cieszy. Miłość matki do syna zaczęła słabnąć dzień po dniu. Gdy miał rok i siedem miesięcy miłość przerodziła się w nienawiść. Wykorzystywała go, znęcała się nad nim oraz biła go. Pewnego wieczoru z niewyjaśnionego powodu w lesie, w którym mieszkał nastał pożar, który pochłonął sporo hektarów kwadratowych ziemi, oraz Matkę. Musiał odnaleźć inne tereny mieszkalne. Było to bardzo trudne, ponieważ nie łatwo jest znaleźć niezajęte tereny. Pewnego wieczoru spotkał operatora, który zaproponował mu dołączenie do niego. Przyjął ofertę. Od tamtego czasu podróżował razem z nim i jego grupką po świecie, niszcząc i zabijając wszystko co wejdzie im w drogę. Podczas jednej z bitew został porządnie ranny (stąd jego bandaże na łapach) i jego grupka go opuściła. Poradził sobie z ranami i od tamtego czasu działał sam. I tak dotarł na tereny WMS.
Zauroczenie: Luna
Partner: Luna
Coins: 145
Szczeniaki: Ren, Tobias, Nico, Temisto, Kallisto
Amulet: Link
Jaskinia: Link
Inne zdjęcia: -
Rzeczy ze sklepiku: -
Rzeczy znalezione w op: -
Dodatkowe informacje: -
Umiejętności:
Siła:
Zręczność:
Wiedza:
Spryt:
Zwinność:
Szybkość:
Mana:
Uwaga! Data publikacji tego formularza prawdopodobnie nie zgadza się z tą prawdziwą!
17.11.2016
Od Korsa cd Bladeraw
Wadera zaczęła mnie denerwować. Ja? Tchórz?
- Chmm... nie.
- Nie? Czyli jednak jesteś tchórzem. Mogę wiedzieć czemu nie chcesz wyjść?
- Bo.... nie. Nie wiem kim jesteś...
- CZY JA CI WYGLĄDAM NA KOGOŚ KTO ZABIJA!?
- Jak chcesz. - warknąłem i wyskoczyłem. Wadera gwałtownie odskoczyła. Czyżby się bała? To było dziwne.
- No. A teraz... czy możesz opuścić te tereny? Chyba, że masz zamiar zostać... jeśli tak mam obowiązek zaprowadzić Cię do alfy. Jeśli nie... też powiem o twojej wizycie alfie ale bez zaprowadzenia Cię do niej.
- Czy... wasza alfa to basior? - uśmiechnąłem się pod nosem. Ona chyba serio się bała. Ale czego? Przecież jej nie jem ani nic. Bo po co? To było trochę nie logiczne. Kanibalizm to cecha która mnie odstrasza.
- Nie. Wadera. - powiedziałem.
- Mogę jeszcze wiedzieć kim jesteś?
- Emm... wilkiem?
- Nie o to chodzi...
- A no tak. Gdzie są moje maniery...- ,, O ile je mam" Pomyślałem.- Jestem Kors. Członek Watahy Mrocznych Skrzydeł. Strażnik nocny...
- Bladeraw... - powiedziała a raczej mruknęła wadera nadal stojąc tam gdzie stała. Czyli... jakieś 20 m ode mnie. Gdy zrobiłem krok w jej stronę ona zrobiła krok do tyłu więc cofnąłem łapę.
- Dobra. - Powiedziałem już z nutą zniecierpliwienia. - Maz mnie wyprzedzić i iść przede mną. Muszę mieć Cię w zasięgu wzroku. - To powiedziawszy cofnąłem się dwa kroki do tyłu. Wadera przez chwilę stała jak słup soli po czym powoli... z wielką ostrożnością zaczęła mnie omijać aż w końcu znalazła się na przeciwko mnie ale tym razem 5 m bliżej.
- Idziemy... - mruknąłem i popatrzyłem na waderę znacząco. Zaczęła iść.
- Chmm... nie.
- Nie? Czyli jednak jesteś tchórzem. Mogę wiedzieć czemu nie chcesz wyjść?
- Bo.... nie. Nie wiem kim jesteś...
- CZY JA CI WYGLĄDAM NA KOGOŚ KTO ZABIJA!?
- Jak chcesz. - warknąłem i wyskoczyłem. Wadera gwałtownie odskoczyła. Czyżby się bała? To było dziwne.
- No. A teraz... czy możesz opuścić te tereny? Chyba, że masz zamiar zostać... jeśli tak mam obowiązek zaprowadzić Cię do alfy. Jeśli nie... też powiem o twojej wizycie alfie ale bez zaprowadzenia Cię do niej.
- Czy... wasza alfa to basior? - uśmiechnąłem się pod nosem. Ona chyba serio się bała. Ale czego? Przecież jej nie jem ani nic. Bo po co? To było trochę nie logiczne. Kanibalizm to cecha która mnie odstrasza.
- Nie. Wadera. - powiedziałem.
- Mogę jeszcze wiedzieć kim jesteś?
- Emm... wilkiem?
- Nie o to chodzi...
- A no tak. Gdzie są moje maniery...- ,, O ile je mam" Pomyślałem.- Jestem Kors. Członek Watahy Mrocznych Skrzydeł. Strażnik nocny...
- Bladeraw... - powiedziała a raczej mruknęła wadera nadal stojąc tam gdzie stała. Czyli... jakieś 20 m ode mnie. Gdy zrobiłem krok w jej stronę ona zrobiła krok do tyłu więc cofnąłem łapę.
- Dobra. - Powiedziałem już z nutą zniecierpliwienia. - Maz mnie wyprzedzić i iść przede mną. Muszę mieć Cię w zasięgu wzroku. - To powiedziawszy cofnąłem się dwa kroki do tyłu. Wadera przez chwilę stała jak słup soli po czym powoli... z wielką ostrożnością zaczęła mnie omijać aż w końcu znalazła się na przeciwko mnie ale tym razem 5 m bliżej.
- Idziemy... - mruknąłem i popatrzyłem na waderę znacząco. Zaczęła iść.
14.11.2016
Od Katrin cd Demon
Widać było, że Demon jest trochę.... zmieszany, nie ogarnięty... NIE WIEM. Po prostu był dziwny. Zlustrowałam go wzrokiem po czym usiadłam i wzdychnęłam ciężko.
- Coś się z tobą dzieje. Widzę to... - mruknęłam patrząc na niego.
- Co? Nie.... nic się nie dzieje.
- To jak wytłumaczysz TO? - spytałam. Chyba mnie zrozumiał.
- Nie wiem. Po prostu... tak jakoś i.... co robisz w MOJEJ jaskini? - To pytanie mnie dobiło. Skuliłam uszy i z zawstydzeniem patrzyłam w ziemię ruszając po jej powierzchni łapą.
- No wiesz... chciałam zrobić niespodziankę... ale dziwnie mruczałeś przez sen...
- Mruczałem? - zdałam sobie sprawę, że musiało to dziwnie zabrzmieć.
- No... coś w tym stylu.
- Aha...
- Może gdzieś pójdziemy?
- Niby gdzie?
- Nie wiem. Np: Do podziemnego korytarza, do wodopoju, morza martwego, Jaskini życia... może nawet wzgórze lawy... albo drzewo czterech żywiołów albo.... sama nie wiem... staw jabłoni?
- To daleko... proponowałbym podziemny korytarz
- Oki. - powiedziałam lekko.
< Demon? Życzę weny! >
- Coś się z tobą dzieje. Widzę to... - mruknęłam patrząc na niego.
- Co? Nie.... nic się nie dzieje.
- To jak wytłumaczysz TO? - spytałam. Chyba mnie zrozumiał.
- Nie wiem. Po prostu... tak jakoś i.... co robisz w MOJEJ jaskini? - To pytanie mnie dobiło. Skuliłam uszy i z zawstydzeniem patrzyłam w ziemię ruszając po jej powierzchni łapą.
- No wiesz... chciałam zrobić niespodziankę... ale dziwnie mruczałeś przez sen...
- Mruczałem? - zdałam sobie sprawę, że musiało to dziwnie zabrzmieć.
- No... coś w tym stylu.
- Aha...
- Może gdzieś pójdziemy?
- Niby gdzie?
- Nie wiem. Np: Do podziemnego korytarza, do wodopoju, morza martwego, Jaskini życia... może nawet wzgórze lawy... albo drzewo czterech żywiołów albo.... sama nie wiem... staw jabłoni?
- To daleko... proponowałbym podziemny korytarz
- Oki. - powiedziałam lekko.
< Demon? Życzę weny! >
Od Megami ,,Spotkanie po latach"
Tego dnia spacerowałam po watasze.Nagle coś zaczęło mnie ciągnąć w drugą stronę.Próbowałam iść w swoją stronę, ale to coś było silniejsze.Więc poddałam się nieznajomej sile. (...)
W końcu, gdy wyniosło mnie poza watahę stanęłam.W pobliżu nikogo nie było.ALE.Ale czułam znajomy zapach.
Nie mogłam wytrzymać i zapytałam.
-Czy ktoś tu jest?
Odpowiedziała mi cisza...
Więc spytałam ponownie.Usłyszałam szelest krzaków.Wstrzymując oddech, wpatrywałam się w krzaki czekając na dalsze odruchy.
Jednak po chwili wyszła wilczyca, nieśmiałym krokiem.W mgle przypominała mi kogoś bliskiego..Bardzo bliskiego. (...)
-(...) Kim jesteś?-Spytała po chwili również nie śmiało.
Zaczęła się powoli odsuwać, jakby się mnie bała.
-Jestem Megami.Nie bój się mnie.-Uśmiechnęłam się, a ona uświadomiła sobie że jestem ,,nie groźna".-Wiesz co...Trudno mi powiedzieć ale... Przypominasz mi kogoś bliskiego z dzieciństwa...Kogoś kto był zawszę przy mnie...Gdy się jej dobrze przyjrzałam, doszło do mnie że to przecież..
-Astra !?-Z radością podniosłam się z ziemi.Wadera odparła.-Z kond ty znasz... Neko?
-Tak! To znaczy... Megami..-Odpowiedziałam.
-Co ?
-To długa historia, ale to nie ważne, ważne że jesteśmy razem! Nie widziałyśmy się 2 lata!
W końcu, gdy wyniosło mnie poza watahę stanęłam.W pobliżu nikogo nie było.ALE.Ale czułam znajomy zapach.
Nie mogłam wytrzymać i zapytałam.
-Czy ktoś tu jest?
Odpowiedziała mi cisza...
Więc spytałam ponownie.Usłyszałam szelest krzaków.Wstrzymując oddech, wpatrywałam się w krzaki czekając na dalsze odruchy.
Jednak po chwili wyszła wilczyca, nieśmiałym krokiem.W mgle przypominała mi kogoś bliskiego..Bardzo bliskiego. (...)
-(...) Kim jesteś?-Spytała po chwili również nie śmiało.
Zaczęła się powoli odsuwać, jakby się mnie bała.
-Jestem Megami.Nie bój się mnie.-Uśmiechnęłam się, a ona uświadomiła sobie że jestem ,,nie groźna".-Wiesz co...Trudno mi powiedzieć ale... Przypominasz mi kogoś bliskiego z dzieciństwa...Kogoś kto był zawszę przy mnie...Gdy się jej dobrze przyjrzałam, doszło do mnie że to przecież..
-Astra !?-Z radością podniosłam się z ziemi.Wadera odparła.-Z kond ty znasz... Neko?
-Tak! To znaczy... Megami..-Odpowiedziałam.
-Co ?
-To długa historia, ale to nie ważne, ważne że jesteśmy razem! Nie widziałyśmy się 2 lata!
11.11.2016
Uroczyste otwarcie!
Witam wszystkich. Chciałabym powiadomić o tym, że Arena została otwarta. Na ankiecie proszę o oddaniu swojego głosu kiedy chcecie by zaczęły się zawody. Jeśli chcielibyście uczestniczyć prosiła bym o kupno przedmiotów w sklepie oraz zgłoszenie się do Alfy,
Od Demona CD Katrin
Od Demona CD Katrin
Leżałem w jaskini. Myślałem o tym, jak powiedzieć Lii i Katrin, że chcę odejść z watahy. To trochę szalony pomysł, ale taki już jestem. Niełatwo mi będzie odejść, zwłaszcza, że nie powiedziałem Katrin co do niej czuje...Ciężko mi jej to powiedzieć. Zawsze, kiedy stoję przed nią i chcę jej to powiedzieć to... się jąkam i nie mogę powietrza nabrać, a po chwili zmieniam temat. Co się ze mną dzieje? Nie wiem, ale jedyne co wiem, to że jeszcze nie wyjawiłem czegoś Katrin i innym. Boje się, że mnie porzucą tak jak dawna wataha, kiedy powiedziałem im o tym, że moje imię nie jest przypadkiem...Nagle zabolała mnie głowa i to porządnie. To nie było od tych wszystkich myśli, to było coś innego. Nie wiem co, ale czułem, że mnie coś, a raczej ktoś obserwuje. Usłyszałem głosy, wszystko stało się nagle czarne. Jakiś czarny wilk, który wyglądał jak duch, podchodził do mnie. Kiedy się coraz bardziej zbliżał do mnie, jeszcze bardziej się rozmazywał. Nagle zaczął biec. Słyszałem jakiś głos. Ktoś mówi ,,Demon obudź się Demon! " Od razu rozpoznałem ten głos, to była Katrin. Ocknąłem się ...
- Co się dzieje Katrin?
- Myślałam, że już nie żyjesz. Nie dawałeś żadnych oznak życia i...
- Nie musisz mówić. - Przerwałem jej
- A chociaż powiesz, czemu się nie budziłeś? Wołałam cię z 100 razy, nawet i 1000!
- Em ...serio? Myślałem, że tylko 1 raz...
<Katrin?Odpiszesz szybko ? :3 >
Leżałem w jaskini. Myślałem o tym, jak powiedzieć Lii i Katrin, że chcę odejść z watahy. To trochę szalony pomysł, ale taki już jestem. Niełatwo mi będzie odejść, zwłaszcza, że nie powiedziałem Katrin co do niej czuje...Ciężko mi jej to powiedzieć. Zawsze, kiedy stoję przed nią i chcę jej to powiedzieć to... się jąkam i nie mogę powietrza nabrać, a po chwili zmieniam temat. Co się ze mną dzieje? Nie wiem, ale jedyne co wiem, to że jeszcze nie wyjawiłem czegoś Katrin i innym. Boje się, że mnie porzucą tak jak dawna wataha, kiedy powiedziałem im o tym, że moje imię nie jest przypadkiem...Nagle zabolała mnie głowa i to porządnie. To nie było od tych wszystkich myśli, to było coś innego. Nie wiem co, ale czułem, że mnie coś, a raczej ktoś obserwuje. Usłyszałem głosy, wszystko stało się nagle czarne. Jakiś czarny wilk, który wyglądał jak duch, podchodził do mnie. Kiedy się coraz bardziej zbliżał do mnie, jeszcze bardziej się rozmazywał. Nagle zaczął biec. Słyszałem jakiś głos. Ktoś mówi ,,Demon obudź się Demon! " Od razu rozpoznałem ten głos, to była Katrin. Ocknąłem się ...
- Co się dzieje Katrin?
- Myślałam, że już nie żyjesz. Nie dawałeś żadnych oznak życia i...
- Nie musisz mówić. - Przerwałem jej
- A chociaż powiesz, czemu się nie budziłeś? Wołałam cię z 100 razy, nawet i 1000!
- Em ...serio? Myślałem, że tylko 1 raz...
<Katrin?Odpiszesz szybko ? :3 >
6.11.2016
Od Anakina CD Chętny
Każdy dzień wydawał się być coraz dziwniejszy. Dzisiaj podczas dalszej drogi zaatakowała nas grupka mieszańców, a w tym nasz były już kompan - Iwo. Na całe szczęście dzięki pomocy Lii udało nam się ich osłabić i ostatecznie pokonać. Jedyne co mnie zdziwiło, to fakt w jaki sposób te wszystkie maszkary nas odnajdują. Wydawać by się mogło, że ktoś z nas ma jakiś chip, który automatycznie ich przyciąga. Nie rozumiałem ich logiki...
* * *
Podczas szukania swej łapy w okręgu, chyba jako jedyny napotkałem pewne komplikację. Moja łapa była odbita w bardzo dziwny sposób, tak, że prawie w ogóle nie mogłem jej dopasować. Westchnąłem głośno i dalej bawiłem się w dopasowywanie łap w otworki. To było niczym układanie klocków w dzieciństwie.
- Nyks, jak myślisz... Czy to wypali? - zapytałem spoglądając na swą ukochaną.
- Sama nie wiem... - szepnęła również starając wcisnąć swe kończyny w wyrzeźbienia.
- Czy jesteście gotowi? - zapytała Lia, stojąc gotowa.
- Em.. Musiałbym się zastanowić - prychnąłem patrząc na innych.
- Nie wygłupiaj się, bo ta sprawa jest poważna - zganiła mnie Luna, na co ja jej odpowiedziałem, wystawiając język.
- No dobra, dobra, a może przejdźmy do rzeczy?
<Lia? Luna? Nyks? Ktoś?>
* * *
Podczas szukania swej łapy w okręgu, chyba jako jedyny napotkałem pewne komplikację. Moja łapa była odbita w bardzo dziwny sposób, tak, że prawie w ogóle nie mogłem jej dopasować. Westchnąłem głośno i dalej bawiłem się w dopasowywanie łap w otworki. To było niczym układanie klocków w dzieciństwie.
- Nyks, jak myślisz... Czy to wypali? - zapytałem spoglądając na swą ukochaną.
- Sama nie wiem... - szepnęła również starając wcisnąć swe kończyny w wyrzeźbienia.
- Czy jesteście gotowi? - zapytała Lia, stojąc gotowa.
- Em.. Musiałbym się zastanowić - prychnąłem patrząc na innych.
- Nie wygłupiaj się, bo ta sprawa jest poważna - zganiła mnie Luna, na co ja jej odpowiedziałem, wystawiając język.
- No dobra, dobra, a może przejdźmy do rzeczy?
<Lia? Luna? Nyks? Ktoś?>
5.11.2016
Od Maksa do Hekate
Wpadłem do jaskini Hekate jak oparzony.
- Cześć Maks. - Odezwała się wadera
- Cześć. - odpowiedziałem ze spokojem bo okazało się, że żyje.
- Co Ci się stało? Wyglądasz jak śmierć. - Powiedziała Hekate ze zdziwieniem. Ale jej pytanie mnie trochę zdziwiło. Przecież jestem wilkiem śmierci.
- Nic takiego, zwykły koszmar... - mruknąłem.
- Co było w tym koszmarze? - spytała mnie. Poczułem się niezręcznie. Pytania mnie przytłaczają zwłaszcza odnośnie mojego życia. Powiedzieć jej o tym? czy nie... czarno-czerwone smoki nie są najlepszymi zwierzętami pod słońcem.
- Chodzi o smoka. - powiedziałem nie pewnie. Patrzyłem na ziemię.
- Smoka? - zdziwiła się. Ta sama mgła co wczoraj pojawiła się koło mnie. Zaczęła mnie denerwować.
- Co to za mgła...? - spytałem bo zaczęła mnie przerażać.
- To... nic takiego. Mój towarzysz.
- Towarzysz-mgła? - mruknąłem bo to jest dość dziwne. Mgła jest przecież chmurą która opadła na ziemię.
- Przestraszył byś się.
- Ja? - Chyba wyczuła moje niedowierzanie w głosie.
- No dobra... - powiedziała i po grecku szepnęła imię ,, Flegaton" Dobrze znałem ten język. Studiowałem go w wieku 1 roku. Matka miała na tym punkcie bzika. Po tych słowach mgła się uformowała i pojawił się cerber. Trzy głowy pies. Odskoczyłem bo stał tuż koło mnie. Po chwili zmierzyłem go wzrokiem.
- Wielki. - przyznałem.
- A teraz... czy mógłbyś odpowiedzieć na moje pytanie?
- fffff.... no więc... śnił mi się wilk... - Nie powiedziałem, że ona. Brzmiało by to dziwnie. - Szedł przez las i w pewnym momencie wyłonił się czarno-czerwony smok. Dalej nie pamiętam. - hekate wyglądała na zamyśloną.
- Wiesz co to znaczy?
- Nie jestem pewna...
< Hekate? Sorry, ze tak długo >
- Cześć Maks. - Odezwała się wadera
- Cześć. - odpowiedziałem ze spokojem bo okazało się, że żyje.
- Co Ci się stało? Wyglądasz jak śmierć. - Powiedziała Hekate ze zdziwieniem. Ale jej pytanie mnie trochę zdziwiło. Przecież jestem wilkiem śmierci.
- Nic takiego, zwykły koszmar... - mruknąłem.
- Co było w tym koszmarze? - spytała mnie. Poczułem się niezręcznie. Pytania mnie przytłaczają zwłaszcza odnośnie mojego życia. Powiedzieć jej o tym? czy nie... czarno-czerwone smoki nie są najlepszymi zwierzętami pod słońcem.
- Chodzi o smoka. - powiedziałem nie pewnie. Patrzyłem na ziemię.
- Smoka? - zdziwiła się. Ta sama mgła co wczoraj pojawiła się koło mnie. Zaczęła mnie denerwować.
- Co to za mgła...? - spytałem bo zaczęła mnie przerażać.
- To... nic takiego. Mój towarzysz.
- Towarzysz-mgła? - mruknąłem bo to jest dość dziwne. Mgła jest przecież chmurą która opadła na ziemię.
- Przestraszył byś się.
- Ja? - Chyba wyczuła moje niedowierzanie w głosie.
- No dobra... - powiedziała i po grecku szepnęła imię ,, Flegaton" Dobrze znałem ten język. Studiowałem go w wieku 1 roku. Matka miała na tym punkcie bzika. Po tych słowach mgła się uformowała i pojawił się cerber. Trzy głowy pies. Odskoczyłem bo stał tuż koło mnie. Po chwili zmierzyłem go wzrokiem.
- Wielki. - przyznałem.
- A teraz... czy mógłbyś odpowiedzieć na moje pytanie?
- fffff.... no więc... śnił mi się wilk... - Nie powiedziałem, że ona. Brzmiało by to dziwnie. - Szedł przez las i w pewnym momencie wyłonił się czarno-czerwony smok. Dalej nie pamiętam. - hekate wyglądała na zamyśloną.
- Wiesz co to znaczy?
- Nie jestem pewna...
< Hekate? Sorry, ze tak długo >
Subskrybuj:
Posty (Atom)