Od kilkunastu dni nie mam ciekawych przygód. Są wakacje, a ja jestem już duża, więc postanowiłam urządzić sobie kilku dniowe nocowanko pod gwiazdami. Zameldowałam się Rose wzięłam swoją torbę, którą własnymi łapkami robiliśmy na jakiś zajęciach i spakowałam notesik, węgle, kilka suchych pasteli, rzemyki, jakieś sznurki, niewielki srebrny sztylecik, jakiś bandaż albo dwa, flakonik z jakimś ziołowym płynem do odkażania i kilka ziaren maku. oczywiście było tego troszku więcej, ale poco teraz o tym wspominać? Czas ruszyć na przygodę! Pożegnałam się ze wszystkimi i w podskokach ruszyłam w kierunku ujścia rzeki. Szłam prawie cały dzień. Robiłam krótkie przerwy na polowanie albo napicie się przyjemnie chłodnej wody. Po zachodzie słońca uznałam, że będę szła do upadłego. Tak więc dreptałam sobie w ciemnościach, aż opuściłam znane mi tereny watahy i dotarłam gdzieś nad morze, albo nawet ocean. Skryłam się pod wielkimi korzeniami drzew i zasnęłam. obudziły mnie krzyki nadmorskich ptaków. Zdenerwowana, że bezczelnie obudzono mnie tuż po wschodzie słońca ubiłam dwa białe ptaki. no cóż miały pecha i były najbliżej mnie. Wpadłam na żwirową plaże i widzę jakąś kulkę.
Wygląda jak padlinka. Da się to zjeść? Nie widzi mi się oskubywanie ptaków z piór. Fuj!- pomyślałam i ostrożnie podeszłam bliżej by przyjrzeć się mięsopodobnemu obiektowi. Dostrzegłam, że to wilk. Długie ciało oraz ogon i krótkie nogi dodawały niewinnego wyglądu chyba śpiącej waderze. Po pysku widać, że jest starsza ode mnie. miała zapadnięte boki, wyraźnie widziałam jej żebra.
Te ptaki co ubiłam, chyba się przydadzą
-Ej! Ty! Widzę, że oddychasz. Coś za jedna?- spytałam brudno różowa wadera jednak nie reagowała. Wyjęłam sztylet z torby i podeszłam bliżej. Gdy szturchnęłam ją łapą wilczyca otworzyła oczy, aby po chwili je zamknąć.
-grrr... Co Ci się stało?- Uważnie obejrzałam wilczycę. dostrzegłam coś jakby sznurek jednym końcem przywiązany do łapy obiektu mojego zainteresowania. Drugi koniec był przywiązany do jakiegoś kamienia, który z kolei był przywiązany do tratwy
-chciałaś się utopić?- pokręciłam z niedowierzaniem głową i sztyletem piłowałam ten dziwny sznurek. Był mocniejszy niż sznurki które znałam, ale już po kilku minutach uwolniłam łapę wadery z jego więzów. Sztylet schowałam, wyciągnęłam niewielką miseczkę z mojej poręcznej torby i poszłam po świeżą wodę. poszturchałam waderę, tym razem Nie zamknęła od razu oczu.
-Pij- rozkazałam jakby nigdy nic i poszłam po ptaki, które od kilkunastu minut leżały sobie pod krzakiem. Przyniosłam je waderze. Miska była dokładnie wylizana, więc poszłam po kolejna porcje wody. Gdy wróciłam położyłam naczynie obok wadery i usiadłam.
-dobra, jak już się posiliłaś to musimy pogadać. Zacznijmy od tego... Jestem Nashi i pochodzę z pobliskiej watahy. Kim jesteś i co tu robisz?
<Makrelo?>
Witam ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz