8.07.2020

Od Makreli cd Nashi

Podciągnęłam tratwę dalej od wody, żeby służyła mi za stanowisko do pracy. Z plecaka wyjęłam śrubowkrętak, parę pęset i olejek odrdzewiający. Gdy próbowałam odkręcić wieko pudełeczka, żeby sprawdzić, jak działa, waderka przysiadła się obok.
- To jak z tobą jest, gdzie masz rodziców? – Mruknęłam, nie podnosząc wzroku od roboty.
- Em, mieszkam w sierocińcu. Mam opiekunów, nie wiem nic o rodzicach.
- Pamiętasz ich?
Pokręciła łebkiem. Zardzewiała blaszka odskoczyła, a nam ukazał się środek pudełka muzycznego. Był tam zardzewiały cylinder z wytłoczonymi kulkami, a obok tego został zamontowany  miedziany grzebień, nachodzący na owe wypustki. Przekręciłam jeszcze raz pokrętłem, a cylinder zaczął się powoli obracać, zahaczając co chwile wypustkami o zęby grzebienia, które poruszone-brzmiały jak dzwoneczki.
- Sprytne.- Zaświeciły mi się oczy.- Znalazłam kiedyś projekt budowy czegoś podobnego, gdy byłam mniejsza. Nazwane to było „pozytywką”.
Do cylindra były przyłączone też rządki zębatek, które kręciły figurką delfina. Nagle coś zamigotało mi w oczach. Na jednej z zewnętrznych ścianek pudełka wygrawerowany został ciąg dziwnych znaków. Nie wyglądało to zbyt ładnie, więc uznałam, że w ramach upiększania usunę napis. Siłą woli próbowałam wtopić wklęsły grawer, by ścianka była gładka i czysta.  Po paru sekundach zielonkawy blask zalśnił w miejscu gdzie powinien być grawer, a po chwili metal znów się wygiął i napis pojawił.
- Co do…- Ugryzłam się w język. Nie przy dzieciach. Spróbowałam znowu, z tym samym skutkiem.
To musi być jakiś rodzaj zaklęcia. Może to runy? Ale po co ktoś miał  by nakładać zaklęcie na melodyjkę? Wzięłam w łapę ostry gwóźdź i jeździłam po runach tak długo, aż je zarysuję na amen. Tak powinnam zerwać zaklęcie. Światełko znów się pojawiło, a metal wrócił do pierwotnego wyglądu.
- To jakieś silne zaklęcie.- Upuściłam pozytywkę na tratwę z głośnym brzękiem, w oczach zawitał mi lęk.- Gdzie to znalazłaś?
- No nie wiem, nieopodal.- Nashi położyła uszy po sobie.- W piasku.
Przeszłam się po plaży ale nie znalazłam nic więcej. Zerwał się lodowaty wiatr, a niebo przybrało kolor grafitu. Coś wisiało w powietrzu. Gdy wróciłam do „obozu”, z daleka szczeniak pisnął.
- Emm…Makrela?!
- Co się stało? – Przyspieszyłam kroku.
Wkrótce zrozumiałam o co chodziło. Zobaczyłam, że pozytywka zaczęła nakręcać się sama, a po chwili z jej wnętrza dobiegła melodyjka trochę inna niż ją zapamiętałam.
- Nic nie robiłam, sama zaczęła!
Stałam tak przez dłuższą chwilę, patrząc się na morze. Wiatr zaczął pachnieć truchłem i stalą, nadciągał znad horyzontu. Na niebie pojawiły się ciemne chmury, które zwiastowały sztorm.
- Robi się nieprzyjemnie. Może chodźmy stąd, dobra?- Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, oboje byłyśmy nieźle zaniepokojone. Włożyłam wszystko do plecaka i założyłam go, a Nashi chciała zamknąć pozytywkę, by może przestałą grać, ale jakby się zacięła. Gdy tylko postawiliśmy łapę z tratwy, na piasku, oddalając się od pozytywki, ta jakby uaktywniła się. Mechanizm zabłysł zielonkawym światłem, wokół pojawił się dym, który rozpłynął się po plaży. Miałam też wrażenie, że nawet wiatr zaczął świszczeć w rytm upiornej melodii.

(Nashi?)

1 komentarz:

  1. AAAA! Uwielbiam ten utwór. Zawsze mi się kojarzy z morzem i piratami ^^

    OdpowiedzUsuń