7.07.2020

Od Makreli cd Nashi


-Jestem Nashi i pochodzę z pobliskiej watahy. Kim jesteś i co tu robisz? - Dopytało małe wilczątko z powagą godną przesłuchującego.
- Ja..em.- Zamyśliłam się, nie wiedząc jak streścić swoją tragedię życiową.- Jestem Makrela. Jakiej pobliskiej watahy?
- No, tej w głębi lasu.- Waderka odparła lekko, jakby to było oczywiste.
- W głębi lasu? To jak łowicie ryby i perłopławy?
Nashi zmarszczyła nos nie rozumiejąc.
- Em, nieważne. Widocznie macie tu trochę..."inne" zwyczaje.- Odparłam zakłopotana, kryjąc pyszczek w misce z wodą.
Właściwie nie znałam żadnych innych watah poza swoją własną. Czy wszystkie wilki nie jedzą ryb, czy tylko ci tutaj są jacyś dziwaczni? Powinnam kiedyś wyściubić nos poza swoją bezpieczną okolicę. Cóż, skoro już nie mam teoretycznie domu, czemu nie podróżować bez końca? Kto wie ile jeszcze dziwacznych watah bym spotk...
- To co tu robisz właściwie?- Przerwała moje zamyślenie waderka.- Jesteś szpiegiem czy coś?
- Pff, nie! Jestem...podróżnikiem. Mniej więcej. Pochodzę stamtąd.- Wskazałam łapą na bezkres oceanu, za horyzont.- Tam żyje moja była wataha. Niestety mieli mnie już dość...albo bardziej ja ich. Po prostu nie rozumieliśmy się, więc powiedzmy, że postanowili mnie posłać za ocean, szukać szczęścia gdzie indziej.- Ułożyłam swoją wypowiedź tak najbardziej family-friendly jak tylko umiałam.
- A ten głaz?- Machnęła łebkiem na tratwę.- Na co ci on?
- Too pamiątka rodzinna.- Odparłam bez przekonania.- Wcisnęli mi ją jak odpływałam, ale nie lubię jej szczerze. Chętnie niech zostanie tu i przyozdabia plażę.
- Mhm.- Nashi mruknęła.- Rzeczywiście ''inne" zwyczaje. Więc co tak właściwie was tak poróżniło?
To pytanie mnie już zbiło z tropu. Co niby miałam odpowiedzieć, "różnica w rozumieniu definicji satanistycznych kultów"? Albo nie, chyba mam pomysł. Czując, że odzyskuję powoli siły, podniosłam się z piasku i podreptałam do wpół-zniszczonej tratwy.W podłodze znajdowała się mała klapa, której nie sposób zauważyć komuś, kto się jej nie spodziewa. Podniosłam ją i wsadziłam pyszczek do schowka. Wyjęłam mój najukochańszy przemoczony plecak i przytargałam go do szczeniaka. Z jednej z kieszonek wyjęłam mały metalowy krążek- czasomiarkę- coś, dzięki czemu wszystko się zmieniło. Pazurem podniosłam grawerowane motywami roślinnymi wieczko i naszym oczom ukazała się misternie wyglądająca tarcza z dwoma strzałkami, pod którymi prześwitywały rzędy małych, złotych i srebrnych zębatek. Cały mechanizm tykał jednostajnie i cichutko, jak cykada świerszcza w rytm chodzących wkoło wskazówek.
- TO nas poróżniło.- Położyłam czasomiarkę na piasku.- Moja wataha uznała to za głupie, szkodliwe i niepotrzebne, a ja; za piękne i odkrywcze. Znalazłam to kiedyś w lesie. Spójrz; strzałki ruszają się w pewnym harmonijnym porządku. Zauważyłam, że o zachodzie i wschodzie słońca są zawsze w tych samych miejscach! Za każdym razem!
Stukałam pazurkiem w szkło mechanizmu, pokazując poszczególne pory.
- Nazwałam to czasomiarką. Nie wiem kto to zbudował, ani do kogo to należało wcześniej, ale musiał być naprawdę mądrym wilkiem. Bądź czymkolwiek.- Westchnęłam z uśmiechem.
Reakcja Nashi była dziwnie nie-agresywna. Nie zaczęła narzekać i jęczeć ze wściekłości i oburzenia, jakby właśnie była zgorszona, albo zobaczyła coś odrażającego i niegodnego dla wzroku. Poczułam, że pierwszy kamień obaw spada mi z serca. Cóż, tutejsze wilki mają ewidentnie inne zwyczaje.
(Nashi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz