- Mamy zrobić jakiś postój czy coś? - zapytałam, czekając aż za mną rozlegnie się głos mojego towarzysza. Jednak tak się nie stało, a ja miałam jakieś takie dziwne wrażenie, że moje słowa trafiły w próżnię. Odwróciłam się gwałtownie, starając się jednocześnie utrzymać równowagę. Nie zobaczyłam Videtura, a przynajmniej nie zobaczyłam tego jak szedł ku górze. Nie, on sobie stał, jakby zamyślony. Przekrzywiłam głowę w prawo, próbując zrozumieć dlaczego tak nagle się zatrzymał - Idziesz? - zapytałam, tym razem trzy tony głośniej. To go otrząsnęło.
- Tak, tak, już idę - odpowiedział szybko i po kilku sekundach znowu znalazł się obok mnie. Przewróciłam oczami z powrotem się odwracając i kontynuując moją wspinaczkę na sam szczyt, do którego w sumie zostało jeszcze trochę, nie za dużo, ale też nie znowu tak mało.
- Pytałam czy na szczycie zrobimy postój, bo chyba nie warto by było wykorzystać wszystkich sił w pierwszym etapie podróży? W międzyczasie możemy ponownie przestudiować mapę czy coś - rzekłam po kolejnych kilku minutach marszu, który przybliżył nam szczyt o kolejne czterysta metrów. Hmm, dosyć szybkie tempo, podoba mi się. (to jest wytłumaczenie, dlaczego tak nagle znaleźli się prawie na szczycie, jak by co)
- Jak chcesz, możemy zrobić - świetnie, będę mogła w spokoju pooglądać te piękne widoki, które widziałam tylko w ułamkach sekundy, kiedy to akurat trafiałam na w miarę gładki grunt pod nogami.
~time skip, bo nie mam pomysłu jak opisywać dalszą podróż~
Miałam rację. Panorama na samym szczycie była zachwycająca, zwłaszcza, że zdążyliśmy jeszcze przed całkowitym wschodem słońca, więc całe niebo było usłane pomarańczowymi promieniami, niekiedy nawet fioletowymi czy ciemno czerwonymi. Ahh, mogłabym tak patrzeć bez końca. Usiadłam na podłożu, jakimś cudem udało mi się znaleźć takie miejsce, które jest jednocześnie bezpieczne, ale również idealne do obserwacji jutrzenki.
<Vide? W końcu to skończyłam)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz